niedziela, 14 kwietnia 2013

Informacje


Witam wszystkich po mojej nieobecności...
Piszę ten post z wielkim bólem serca. Uwierzcie, że odkładałam to już od dłuższego czasu, ale nie mogę trzymać was dłużej w niepewności. Kochani! Jak wiecie chodzę teraz do trzeciej klasy gimnazjum, do klasy dwujęzycznej rozszerzonej i jest mi trudno pogodzić pisanie z nauką, korepetycjami i zajęciami dodatkowymi. Natomiast postanowiłam, że nie odchodzę... Nie potrafię żyć bez pisania...
Za przeszło tydzień nadejdą te trzy dni, od których zależy moja przyszłość. Muszę jak najlepiej napisać egzaminy i sami rozumiecie, że wiedza nie wchodzi do głowy ot tak. W piątek byłam na dniach otwartych w pewnym liceum, do którego być może złożę papiery. Pomijając fakt, że kilkakrotnie się zgubiłam i byłam przerażona... Nie wiem czy sobie poradzę w TAKIEJ SZKOLE i czy w ogóle się tam dostanę...
Obiecuję wam uroczyście, że w maju pojawi się rozdział ;) Jakąś część mam już napisaną. Będę miała więcej czasu i mniej lekcji w szkole, ponieważ obecnie mam codziennie od 8.00- 15.10 :/ A może i wena wróci i wpadną mi do głowy nowe pomysły!
Mam nadzieję, że zrozumiecie i poczekacie na mnie... Ten okres, kiedy mnie nie było nie był łatwy z wielu powodów. Zrozumiałam wreszcie, że życie nie jest sprawiedliwe. Ludzie nie zawsze są uczciwi, ale po każdej porażce można się podnieść. Jeśli ma się takich wspaniałych przyjaciół i czytelników! :*
Nie zostało wiele czasu, a nauczyciele teraz robią nam jeszcze pełno sprawdzianów, zamiast robić powtórki. Przetrwam to i mam nadzieję, że kiedy wrócę wy nadal tu będziecie! :D
Jeśli chcecie to mogę tutaj wstawić tekst, który napisałam o One Direction na pewien konkurs ;)
W ramach małych przeprosin :P
Trzymajcie za mnie kciuki, żebym bardzo dobrze napisała egzaminy i nie opuszczajcie mnie.
Wrócę napewno. KOCHAM WAS WSZYSTKICH BARDZO MOCNO! :**

Hania



niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział trzydziesty szósty




 - Hazza -

Za namową Gemmy wziąłem do ręki białą pastylkę, która miała pomóc mi uporać się z kacem.
Popiłem tabletkę wodą, wypijając duszkiem zawartość całej butelki. Moje pragnienie zdawało się nie mieć końca. Nie potrafiłem odczytać nawet godziny, która widniała na wyświetlaczu telefonu. Wszystkie cyferki rozmazywały się, a ja za nic nie umiałem ich rozszyfrować.
Siostra puściła w kuchni radio, ale na szczęście dźwięk muzyki nie drażnił moich uszu. Widocznie powoli dochodziłem do siebie. Po krótkiej chwili mężczyzna prowadzący audycję obwieścił słuchaczom, że wybiła godzina piętnasta.
- Piętnasta?- powiedziałem sam do siebie i palcami zaczesałem do tyłu sterczące na wszystkie strony loki. Po rozmowie z Gem musiałem jeszcze nieco pospać... Usiadłem na fotelu, a kiedy ból głowy już troszkę ustąpił ruszyłem w kierunku łazienki. Czy to możliwe, że bolały mnie nawet włosy? Widocznie tak... 

Sam nie wierzyłem w to, że znajduję się w moim rodzinnym domu. W miejscu, w którym się wychowałem. Bardzo tęskniłem za tym miejscem, tutaj wszystko wydawało się prostsze. Większość przedmiotów, które teraz znów mogłem dotknąć przynosiła wspomnienia i różne zabawne historie z nimi związane. Drzwi do łazienki nadal skrzypiały. Zaśmiałem się pod nosem i zamknąłem w pomieszczeniu. Rozebrałem wymięte ubrania i wszedłem do kabiny prysznicowej. Gorąca woda dała ukojenie mojemu obolałemu ciału. Następnie wytarłem ciało i włosy szorstkim materiałem. Obwiązałem ręcznik wokół bioder i podreptałem do swojego starego pokoju. Powinny być tu jeszcze jakieś rzeczy, w które mógłbym się teraz przebrać. Z drewnianej szafy wyjąłem bieliznę oraz brązowe spodnie i białą koszulkę. Ubrałem się i usiadłem na łóżku. Rodzina widocznie nie ingerowała w wystrój pomieszczenia. Wszystko zostało po staremu. Te same ustawienie mebli i plakaty, wiszące na ścianach. Kiedyś tutaj myślałem nad swoim zachowaniem i zastanawiałem się jak mam wypić naważone przez siebie piwo. Nie, dość o alkoholu. Wczoraj wypiłem znacznie za dużo. Jak widać z wiekiem zacząłem inaczej załatwiać swoje problemy. Przytulny pokój z widokiem na jedną z wąskich uliczek Holmes Chapel już mi nie wystarczał. A szkoda...

Schody zaprowadziły mnie na parter. W kuchni Gemma nuciła jakąś piosenkę, a gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Widocznie jej złość malała z każdą minutą. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie i zjedliśmy je jak za dawnych czasów. Siostra nie drążyła tematu, o którym dzisiaj zaczęliśmy rozmawiać, co bardzo mi odpowiadało. Byliśmy sami w domu. Mama dalej siedziała u koleżanki, a Robin wyjechał parę dni temu na konferencję i miał wrócić dopiero jutro. Później Gem wyszła z domu, ponieważ umówiła się z koleżanką. Posprzątałem po posiłku i usadowiłem się na kanapie, włączając telewizor. Nie słuchałem dialogów, które prowadzili ze sobą aktorzy, występujący w beznadziejnych serialach lub filmach. Po prostu potrzebowałem słyszeć czyiś głoś i czuć, że wszystko układa się po mojej myśli, dokładnie tak jak to sobie zaplanowałem. Po kilku minutach wpatrywania się w ekran usłyszałem otwarcie drzwi wejściowych i głos mamy.
- Gemmo chodź proszę i pomóż mi z tymi zakupami- powiedziała, a ja najciszej jak tylko potrafiłem zszedłem z kanapy i przechodząc przez kuchnię pokazałem się kobiecie.
- A może ja pomogę?- uśmiechnąłem się szeroko. Zanim zdążyłem do niej dobiec, mama upuściła wszystkie torby na ziemię i przytuliła mnie najmocniej jak się chyba dało.
- Mój mały synek przyjechał- powiedziała głaszcząc mnie po włosach.
- Już chyba nie taki mały- zaśmiałem się, a ona do mnie dołączyła. Nie wiedziałem, że moja wizyta może sprawić jej tyle radości.
- Co ty tu robisz?- zapytała, ale kiedy chciałem już podać jakieś wymyślone wytłumaczenie kobieta przyłożyła mi palec do ust.
- Poczekaj. Zrobimy herbatę i porozmawiamy- uśmiechnęła się, a ja pozbierałem z ziemi wszystkie zakupy.
Na szczęście nic nie ucierpiało poprzez upadek z wysokości.

Kobieta nastawiła wodę na herbatę, a na porcelanowym talerzyku podała do stołu maślane ciasteczka. Wziąłem do ręki jedne z nich i ugryzłem. Poczułem smak dzieciństwa. Kiedyś zdobycie tych ciastek wcale nie było takie proste. Wymagało dużo wprawy i dobrej drabinki, która pozwalała na wspięcie się do szafki, w której ukryte były przeróżne słodycze. Mama usiadła naprzeciwko mnie i nastała cisza.
- Wymężniałeś- pochwaliła mnie, a ja upiłem łyk napoju, który przed chwilą przygotowała.
- No to co Cię sprowadza do domu?- spojrzała podejrzliwie w moją stronę, ale ja starałem się pokazać po sobie, że wszystko jest w porządku.
- Stęskniłem się. Musi być coś jeszcze?- pokazałem ząbki, ale mina mamy wskazywała, że nie bardzo mi wierzy. Schyliła się i ze swojej torebki wyjęła kilka czasopism. Ułożyła je na stole, a ja przyjrzałem się napisom na kolorowych okładkach. Wszystko zaczęło się we mnie gotować.
- ''Mądra, piękna i NIEBEZPIECZNA!'' - odczytałem jeden z napisanych wytłuszczonym drukiem tytułów, pod którym widniało zdjęcie Han z jakimś fotografem. Przypominałem go sobie doskonale. Chodził za mną już od kilku dni i nie chciał dać spokoju. Wyjątkowo denerwujący typ...
- A zobacz tutaj- mama wskazała na inne gazety.
- ''Harry Styles zostawia swoją dziewczynę?'', '' Czy to koniec ustawionego związku?" Co to ma być!- krzyknąłem zdenerwowany.
- Harry, uspokój się. Przecież wiesz, że brukowce potrafią zrobić sensacje z niczego- mama uśmiechnęła się delikatnie. Może i miała rację, ale jak dotąd nigdy nie pisali takich rzeczy o Hannah. Nigdy nie ingerowali w jej życie, starałem się ograniczyć jej tego. Była zbyt wrażliwa i wiedziałem, że takie słowa ją dotkną.
- Jeśli nie chcesz to nie będę pytać- kiwnąłem głową, a brunetka mnie przytuliła. Tęskniłem za jej zapachem i rozmową z nią.
- Dzięki mamo...- szepnąłem.


-Niall-

- Jak oni mogli napisać coś takiego?- wydarłem się, a chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Spokojnie Niall- Lou usiadł obok mnie i odebrał mi gitarę, którą trzymałem w rękach. Może i dobrze, że to zrobił bo mogłaby skończyć w kawałkach.
- Louis ma rację. Najważniejszy jest spokój- odezwał się dotąd milczący Zayn.
- Pozwolicie żeby wypisywali o niej takie rzeczy?- spojrzałem na Liam'a, który patrzył na nas nieobecnym wzrokiem. Czekałem na jego odpowiedź, ale nie odezwał się ani słowem.
- Pewnie, że nie- Lou wypowiedział się za przyjaciela.
- Swoją drogą Harry wiedział co zrobić. Zwiał do Holmes Chapel i nawet nie raczył się odezwać. Nie odbiera telefonów, kategorycznie nas unika- Zayn podrapał się w policzek, na którym widniał już kilkudniowy zarost.
- Skąd wiesz, że jest w domu?- Liam nagle odzyskał mowę i najwyraźniej zaczął ze skupieniem przysłuchiwać się naszej rozmowie.
- Jakieś dziesięć minut temu dzwoniła do mnie Gemma- odpowiedział mulat. Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem.
- Mogłem jej wczoraj nie puszczać samej. Widziałem tych reporterów- Liam założył ręce na brzuchu i wpatrywał się w widok za oknem.
- Skąd miałeś wiedzieć, że zasypią ją pytaniami i będą namolni...- wstałem i poklepałem go po plecach. Zrobiło mi się go żal, w końcu to nie była jego wina.
- A tak w ogóle to musieli nieźle potrzebować jakiejś sensacji... W końcu te artukuły ukazały się już następnego dnia, więc pewnie były drukowane w nocy- szepnął Zayn, a wszyscy się z nim zgodziliśmy.
- Wiem co musimy zrobić- powiedział Lou.
- Co takiego?- zapytaliśmy wspólnie z Zayn'em i Li.
- Jedziemy do tej redakcji. Nie można tak po prostu oczerniać ludzi- wstał dumnie z kanapy i uśmiechnął się szeroko.
- To kto jest ze mną?!- wystawił rękę do przodu, a już po chwili wszyscy staliśmy obok niego i ułożyliśmy dłonie, jedna na drugiej.
- Wszyscy- zaśmiałem się. Nie mogliśmy zostawić tej sprawy, nie jeśli chodziło o naszą przyjaciółkę...



Kilka dni później
- Hannah -

Ziewnęłam leniwie gdyż minionej nocy nie wyspałam się zbytnio. Cały czas pojawiał się ten sam koszmar. Nawiedzał mnie już od kilku miesięcy, a ja nie umiałam domyślić się co takiego oznacza. W sumie to nigdy nie wierzyłam w znaczenie snów i tym podobne, ale tym razem było inaczej. Może to wcale nie był przypadek?! Za każdym razem wszystkie szczegóły się zgadzały... Woda, piasek, przepaść i jakiś mężczyzna, który nie pozwolił mi spaść.

Szłam żwirową ścieżką, kierując się na uczelnię. Nie byłam zbyt zadowolona, ponieważ zajęcia były równoznaczne ze spotkaniem Jane. Jej uśmieszek przyprawiał mnie o mdłości. Może brak śniadania też był ich powodem. Niespodziewanie w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon. Wyjęłam go z nadzieją, że może Harry dzwoni. Nie wiedziałam co się z nim dzieje ani gdzie się podziewa. Niestety to nie był Hazza.
Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Lou, a ja opadłam na ławkę, która na całe szczęście jakby wyrosła z ziemi i pojawiła się na mojej drodze. Od kilku dni nie rozmawiałam z chłopakami. Pewnie pomyśleli, że ich unikam i sama nie umiałam uwierzyć, że to prawda. Obowiązki mnie przygniatały, nie mogłam sobie pozwolić na nieobecności na uczelni. Byłam im naprawdę wdzięczna za to, co dla mnie zrobili. Za to, że pojechali do wszystkich redakcji, które dodały te artykuły i zażądali sprostowań. Nie wiem jak to zrobili, ale chyba siła ich perswazji przekonała redaktorów, ponieważ już na drugi dzień pojawiły się słowa przeprosin, skierowane zarówno do mnie jak i Harry'ego.
Wpatrywałam się tępo w niebo, z którego lada chwila powinien spaść deszcz. Analizowałam wszystko, ale dalej nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Harry wyjechał i czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Wiedziałam jedynie, że przebywa w Holmes Chapel ze swoją rodziną. Toczyłam walkę ze samą sobą. Nie wiedziałam czy zadzwonić do loczka, czy też nie. Kiedy już pomyślałam, że to dobry krok i wpisałam jego numer, nie potrafiłam zadzwonić. Może byłam zbyt słaba wewnętrznie by zmierzyć się z rozmową z chłopakiem albo wyjątkowo silna by poczekać aż to on pierwszy się odezwie. W końcu zdecydowałam się na taki ruch, ale odezwała się sekretarka. Jej głos drażnił moje ucho, to nie ją chciałam usłyszeć. Za którymś razem postanowiłam się nagrać. Opanowałam się i odkaszlnęłam. Byłam jednak pewna, że podczas wypowiadania jego imienia mój głos zadrży.
- Harry. Proszę odezwij się, daj mi chociaż jakiś znak życia- powiedziałam, po czym rozłączyłam się niemal pewna, że nie oddzwoni. Przyłożyłam chłodną dłoń do czoła i ruszyłam w dalszą drogę. Zajęcia miały rozpocząć się już za kilkanaście minut, a ja musiałam się jeszcze przygotować. Czasem zastanawiałam się, czy po prostu stąd nie uciec. Biec przed siebie, zostawiając za sobą wszystkie problemy. Ale ucieczka oznaczałaby poddanie, a ja niestety byłam typem osoby, która ciężko znosiła porażki.
Lada dzień do Londynu powinna zawitać moja babcia z kuzynostwem. Tęskniłam zarówno za kobietą jak i dzieciakami. Cieszyłam się, że będę mieć powód do uśmiechu. Przynajmniej będę starała się zachowywać przed nią jak szczęśliwa i wcale nie opuszczona młoda dziewczyna.

Jakiś chłopak otworzył mi drzwi, które prowadziły do sali wykładowej. Byłam mu wdzięczna, ponieważ nawet taka prosta czynność sprawiała mi dzisiaj kłopoty. Zarówno umysł jak i moje ciało odmawiały jakiejkolwiek współpracy. Usiadłam na przydzielonym miejscu, blado uśmiechając się do wszystkich znajomych. Szeptali coś do mnie, a ja tylko potwierdzająco kiwałam głową. Starałam się pokazać im, że ich słowa nie idą na marne. Wykłady minęły dziś wyjątkowo szybko.
Świeże powietrze, wypełnione zapachem deszczu dodało mi odrobinę energii. Postanowiłam odebrać połączenie od Louisa, któremu najwidoczniej należały się wyjaśnienia.
- Tak?- zapytałam, czekając aż wybuchnie złością. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Chłopak westchnął głęboko i przeszedł do rzeczy.
- Robimy dzisiaj imprezę- powiedział.
- Co ja mam z tym wspólnego?- nie wiedziałam skąd wzięła się moja obojętność, za którą natychmiastowo przyszło poczucie winy. Nie potrafiłam tak się zachowywać, a już na pewno nie w stosunku do Lou.
- Przepraszam- szepnęłam, ocierając łzy.
- Chcielibyśmy żebyś przyszła... Wszystkim nam należy się odrobina odpoczynku i dobrej zabawy- powiedział Tomilson, a ja zatęskniłam za jego braterską miłością. Byliśmy ze sobą tak blisko, a ja w kilka dni przekreśliłam wszystko.- To jak?- zapytał, a ja czułam, że właśnie w tej chwili uśmiecha się do słuchawki.
- Przyjdę. Powiedz tylko gdzie i kiedy- mój pewny głos był powodem do dumy.
- Cieszę się. Za chwilkę wyślę ci adres- zaśmiał się, po czym rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni, tam gdzie było jego miejsce i wróciłam do domu. Miałam kilka godzin aby moje ciało mogło wypocząć, leżąc beztrosko w cieplutkim łóżeczku.





Tym razem rozdział wyszedł naprawdę długi, no ale wy takie chyba lubicie gwiazdeczki! :)
Nie umiem uwierzyć w to, że ferie dobiegają końca :/ Czuję się źle, nie mam siły na naukę, a od jutra sprawdziany i jeszcze raz sprawdziany! Dowiedziałam się przed chwilą, że w środę mamy kolejne próbne egzaminy (chemia, fizyka). Czy nauczyciele nie rozumieją, że uczniowie przez ferie też mają prawo gdzieś wyjechać i odpocząć bo chyba o to w tym chodzi? I kiedy tu się uczyć? Boję się wrócić do szkoły, moja klasa ostatnio nieźle narozrabiała i mamy dość duże kłopoty z pewną nauczycielką. Sama nie wiem jak to się wszystko ułoży, ale na samą myśl o lekcji matematyki z tą panią przechodzą mnie ciarki... :(
Egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, a ja chyba powinnam zacząć się przygotowywać. Nie mam sił, planuję ucieczkę razem z Kasią, której dedykuję ten rozdział. Nasze lenistwo słońce nie zna granic, ale zostały już tylko cztery miesiące! :D Razem dotrwałyśmy do ferii, więc do wakacji też damy radę!
Wielkie podziękowania dla niej, ponieważ niemal cały piątek spędziłyśmy razem gadając, jedząc i pijąc dużo kaw! :D

Czekam na Wasze komentarze, których jest niestety coraz mniej. To tylko chwilka, więc jeśli czytasz to skomentuj! Przy takiej ilości wejść jest nas tutaj pewnie dużo więcej :p
Muszę zastosować szantaż: 18 komentarzy = nowy rozdział :)
Wracam do oglądania koncertu chłopaków, ponieważ jest transmisja na internecie! :D
Mam nadzieję, że przetrwam ten okropny tydzień i wam też życzę tego z całego serca! :**
Kocham, Hania



czwartek, 21 lutego 2013

The Versatile Blogger and Liebster Award


Kolejna nagroda, tym razem The Versatile Blogger ;)
Serdecznie dziękuję za nominację: Kamilocie, BlueRose, Belli oraz lovemydream ;)
 
Zasady dla nominowanych:
- Podziękować nominującemu na jego blogu
- Pokazać nagrodę The Versatile Blogger
- Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- Nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów

Obiecałam dziewczynom, że odpowiem na każdą nominację, więc zaczynamy... 28 faktów o mnie ;)
1. Mam na imię Hania i w tym roku obchodzę szesnaste urodziny. Tak, SWEET SIXTEEN :p Zapraszam Was kochane! :D
2. Dyskusja to moje drugie imię. Nie pozwolę wmawiać sobie czegoś z czym się nie zgadzam!
3. W wieku 3 lat złamałam sobie nogę podczas jazdy na nartach. Najlepsze jest to, że moja mama mi nie uwierzyła i jeździłam potem jeszcze z tą złamaną nogą cały dzień. Jestem mistrzem :P
4. Jestem Directionerką od 10 miesięcy.
5. Uwielbiam dalekie podróże.
6. Nie przepadam za gorzką czekoladą.
7. Kiedy jadę samochodem muszę mieć włączone radio :P
8. Nie wyobrażam sobie świata bez muzyki. To ona pozwala mi zapomnieć o wszystkich problemach i zmartwieniach.
9. Boję się igieł. Kiedy mama wypowiada słowo ''szczepienie'' udaję, że nie słyszę :P
10. Mam pieska, który jest wspaniałym słuchaczem i chyba tylko na niego zawszę mogę liczyć.
11. Staram się być wiecznie zadowoloną i uśmiechniętą osobą :)
12. Mimo, że nie umiem zbytnio śpiewać to kocham to robić i nie zamierzam przestawać!!!
13. Jestem uzależniona od malinowej herbatki :D Razem z Kamilą jesteśmy herbatoholiczkami :**
14. Lubię moje niebieskie oczy :) Odziedziczyłam je po dziadku, który jest najwspanialszym człowiekiem jakiego znam.
15. Bardzo lubię czytać książki. Niestety mam na to mało czasu :/
16. Ostatnio dużo czasu poświęcam na głębokie przemyślenia... Siadam sobie na fotelu w moim pokoju z kubkiem gorącego kakao, włączam dobrą płytę i zastanawiam się nad pewnymi wartościami, które cenię w życiu, a które nie zawsze cenią sobie mnie... Los bywa okrutny :(
17. Dzień bez jabłka jest dla mnie dniem straconym :P
18. Jestem strasznym śpiochem. Chodzę późno spać i może to dlatego. No ale dobre oceny ważniejsze są niż sen... do pewnego czasu :P
19. Nie lubię oglądać horrorów, ponieważ za bardzo się boję :D
20. Słucham The Script, One Direction, RHCP, Eda Sheerana, Conora Maynarda, Stinga, Leony Lewis i wielu więcej...:P
21. Jestem wolontariuszką.
22. Moim ulubionym sportem jest tenis ziemny. Gram od dziewięciu lat i nie żałuję żadnej godziny spędzonej na korcie.
23. Jestem dość wysoka. Mam 1,72 cm :) Ale według mojego lekarza i jego pomiarów już nie rosnę...
24. Lubię się śmiać i zarażam tym innych!
25. Założenie tego bloga było jedną z moich najlepszych decyzji życiowych! Kocham was! :**
26. Lubię jeździć samochodem w nocy. Kocham patrzeć na mijające się samochody i światła w oddali.
27. Jestem romantyczką, a czy wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia? Sama nie wiem... Raczej zauroczenie, ale kto wie... Nie mówię nie ;)
28. Coś na koniec? Don't worry. Be happy. Drink pepsi. Be sexy! :D


Nagrody:





Nominowane blogi (kolejność przypadkowa):
1. There's only One Direction ♥♥
2. If we could only turn back time.
3. Who do you think you are?
4. My soul was in the shadow of your heart...
5. Moje story z One Direction 
6. Czy miłość przetrwa wszystko ?
7. Tylko jedno wydarzenie a potrafi zmienić wszystko...
8. Stars shine so in order to each could find its.../You always in my heart.
9. Mimo, że wyglądamy tak jak wy nie jesteśmy tacy sami... 
10. Trust me, I love you!!


Liebster Award

Pora na kolejne nominacje do Liebster Award.
MASSIVE THANK YOU! :*

Nominacja 12/ Kara359

1. Ulubiony chłopak z One Direction?
Harry i Liam ;) Chociaż kocham ich wszystkich równo.
2. Ulubiona piosenka 1D?
Nie każ mi wybierać!
3. Od kiedy jesteś Directionerką?
Od maja 2012 roku :)
4. Ulubiony film?
''Pamiętnik''
5. Jaki jest twój sposób na nudę?
Piszę opowiadania i słucham muzyki :)
6. Którą bardziej wolisz: Danielle, Eleanor, Perrie?
Zdecydowanie Eleonor.
7. Czego się boisz najbardziej?
Zapomnienia.
8. Ulubiony wykonawca? (bez 1D)
Powyżej jest już odpowiedź na to pytanie :P
9. Jak opiszesz siebie w trzech słowach?
Ambitna, uparta, szalona.
10. Ulubione miejsce i kraj na ziemi.
Sama nie wiem... Miejsce? Londyn wiosną, a kraj to Hiszpania.
11. Dlaczego lubisz One Direction?
Dzięki nim uwierzyłam, że warto walczyć o swoje marzenia. Zmieniłam się jako osoba i jestem pewna, że jest to zmiana na lepsze. Jestem bardziej otwarta i zawsze kiedy jest mi smutno to piosenki 1D leczą moje serduszko. Kocham ich za to jacy są i za to co zrobili dla wszystkich Directioners. Dzięki nim poznałam mnóstwo osób, z którymi się zaprzyjaźniłam i to nie tylko z Polski, ale i z Turcji, Francji, Belgii i wielu, wielu innych państw. Zawsze będę im wdzięczna i oni pozostaną w moim sercu już na wieki.


Nominacja 13/ Maggie_love_1D

1. Co robisz kiedy masz zły dzień?
Wchodzę do szafy, siadam sobie wygodnie, wkładam słuchawki do uszu i myślę...
2. Czy wierzysz w przyjaźń damko-męską.
Jak najbardziej! :)
3. Jakie masz plany na przyszłość?
Trudno jest mi na razie o tym myśleć... Mam wiele marzeń i planów, które chciałabym kiedyś zrealizować :D
4. Czy zgadzasz się z tym, że "pieniądze szczęścia nie dają"?
Poniekąd się zgadzam, ale po teledysku chłopców (OWOA) i filmikach z Afryki zrozumiałam, że te biedne dzieci potrzebują pomocy. W ich przypadku są to szczepionki, które kosztują pieniądze. Warto im pomóc i chociaż zobaczyć teledysk bo już w jakimś stopniu im pomagacie! Ilość wyświetleń rośnie, a co za tym idzie jest więcej pieniędzy na uratowanie zdrowia, a nawet i życia tych małych istot! :)
5. Jak długo jesteś Directioner?
Od maja 2012 roku.
6. Co zrobiłabyś kiedy twój idol poprosił by cię o numer telefonu?
Zemdlałabym i wstała. Znów zemdlała i wstała. A kiedy już bym doszła do siebie to oczywiście dałabym mu mój numer i kazała dzwonić o każdej porze dnia i nocy :)
7. Jakie jest twoje największe marzenie i co chciałabyś w życiu osiągnąć?
Chciałabym być w życiu szczęśliwa, mimo wszystkich burz i problemów siąść kiedyś w fotelu i powiedzieć: moje życie ma sens i jestem dumna z tego jak się potoczyło :)
Marzenia?? Tak mam takie jedno, ale nie zdradzę na chwilę obecną...
8. Czy podoba ci się twój blog?
Mój? Raczej tak. Mimo, że czasem nie mam weny to cieszę się, że cały czas dla Was piszę i jestem dumna, że stworzyłam to miejsce. Mamy już prawie 31 tysięcy wyświetleń!
9. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia ?
Odpowiedź gdzieś wyżej.
10. Jaki i dlaczego jest twój ulubiony przedmiot szkolny ?
Polski, ponieważ jestem humanistką i lubię pisać różne formy wypowiedzi.
11.  Twoje motto... :)
''Co cię nie zabije, to cię wzmocni''






To już chyba wszystko. Jeszcze raz chciałam podziękować wszystkim za nominacje! Kto oglądał wczorajszą galę Brit?? Chłopcy wygrali kategorię Global Success! Skakałam ze szczęścia ;D A One Way Or Another... Nie umiem uwolnić się od tej melodii! I jeszcze ten teledysk: jest genialny. To wspaniałe, że One Direction wzięli udział w tej akcji. Oglądając możemy uratować tyle dzieci! Warto :) 
Nie zanudzam Was już więcej. Rozdział pojawi się za kilka dni. Biegnę szykować się na koncert! 
Buziaki, Hanka :**




niedziela, 17 lutego 2013

Rozdział trzydziesty piąty




 -Zayn-

Przykrości tego dnia zdawały się nie mieć końca... Perry wyjechała w trasę koncertową, a ja poczułem się dość dziwnie... Samotny? Tak, chyba właśnie tak. Dzieliły nas tysiące mil, a czas nie pozwalał nam na częste rozmowy telefoniczne. Nie miałem z kim porozmawiać. Nie miałem komu powierzyć moich sekretów i wszystkiego co trapi moje serce. Lou i Niall wcześniej położyli się spać, Liam dalej nie wrócił do domu, a Harry zniknął bez śladu. W sumie myślałem, że jest bardziej dojrzały. Jak on mógł zachować się w ten sposób?! W takich chwilach zazwyczaj rozmawiałem z Hannah. W końcu była kobietą. Rozumiała te dziwne kobiece układy, których ja nie potrafiłem pojąć. Dzisiaj rozmowa z nią była niemożliwa. Sama przecież stawała się wrakiem człowieka. Kiedy pomyślałem o tym całym Jamesie to gniew przychodził natychmiastowo.
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny krzyk jednego z kierowców, stojących w dość dużym korku tuż za mną. Nerwowo rozejrzałem się dookoła i ujrzałem, że światła dają mi znak bym mógł ruszyć już w upragnionym kierunku. Intuicja prowadziła mnie w stronę domu Kate. Nie widziałem jej od naszej wycieczki nad jezioro. Coś się pomiędzy nami popsuło i miałem zamiar to naprawić. Tęskniłem za jej ciepłą barwą głosu i uroczym uśmiechem. Niektórych cech po prostu się nie zapomina...
Po drodze zatrzymałem się w jednej z małych kwiaciarni. Sprzedawała tam bardzo miła pani, której śmiech zawsze podnosił mnie na duchu. Wszedłem do środka i przywitałem się z kobietą.
- To co Zayn? Kwiaty na przeprosiny?- uśmiechnęła się podejrzliwie.
- Można tak powiedzieć- podrapałem się po głowie. Miałem nadzieję, że jak zawsze pomoże mi coś wybrać. Sam nie byłem w tym najlepszy. Zawsze zapominałem o tym, jakie kwiaty kupuje się na pogrzeb, a jakie na ślub, więc wolałem aby kobieta wybrała za mnie.
- Mocno zgrzeszyłeś?- zapytała, wyciągając poszczególne kwiaty z wazonów.
- Właściwie to nie wiem, co zrobiłem... Ale i tak czuję się winny.
- Mężczyźni...- zaśmiała się charakterystycznie i zaczęła tworzyć swoje dzieło. Kwiaty były jej pasją, nie każdy potrafił tworzyć takie cuda jak ona. Po jakiś dziesięciu minutach miłej rozmowy z florystką, zapłaciłem za bukiet i ruszyłem do zaparkowanego nieopodal samochodu.
Trzykrotnie zapukałem do drzwi i z niecierpliwością czekałem aż mi otworzy. Po chwili drzwi się otwarły, a ja uśmiechnąłem się widząc brunetkę.
- Zayn? Co ty tu robisz?- nerwowo spojrzała w głąb swojego domu.
- Przeszkadzam?- jej zachowanie nieco mnie zdziwiło. Dziewczyna pokręciła głową i uśmiechnęła się niepewnie.
- To dla Ciebie- wręczyłem jej bukiet, a ona podziękowała.
- Nie musiałeś- zbliżyła kwiaty do nosa i zaczerpnęła ich zapachu.
- Nie ma o czym mówić. Chciałem z Tobą porozmawiać. Wpuścisz mnie?- przejechałem dłonią po włosach. Cisza, którą chciała za wszelką cenę podtrzymać była dość niezręczna.
- Proszę- westchnęła i uchyliła drzwi, powolnym krokiem kierując się do salonu. Szedłem tuż za nią, nie chcą tracić jej z oczu.
- O co chodzi?- zapytała wskazując mi miejsce na skórzanej kanapie w kolorze kości słoniowej. Wydawała się być oschła, zupełnie nie widziałem w niej już tej samej dziewczyny. Nalała wody do szklanego wazonu i ostrożnie umieściła tam upominek.
- To chyba ja powinienem zadać ci to pytanie- skinąłem głową na dwie duże walizki, które stały tuż obok szklanych drzwi tarasowych. Dopiero teraz je zauważyłem, co chyba nie zadowoliło dziewczyny. Odczułem, że miała nadzieję, że jednak moje oczy pominą ten ''drobny'' szczegół.
- Wybierasz się gdzieś?- odwróciła wzrok, a ja wstałem z miejsca, które mi przydzieliła.
- Wyjeżdżam- odpowiedziała skubiąc rąbek swojej sukienki.
- Co? Na długo?- mój głos przybrał zupełnie inną tonację.
- Na zawsze- nareszcie spojrzała mi w oczy, dając mi do zrozumienia, że to ja jestem powodem jej wyjazdu.
Poczułem nagły przypływ złości, nie chciałem się unosić, ale emocje wzięły górę.
- Jak to na zawsze?!- krzyknąłem, a okna zamknęła oczy, chcąc uchronić się przed moim głosem.
- Normalnie Zayn- zaczęła płakać, a ja zrozumiałem, że moje zachowanie nie jest do końca poprawne.
- Przepraszam- wyszeptałem cicho.
- Zamierzałaś nam chociaż o tym powiedzieć?- krążyłem po pokoju, co chwile na nią spoglądając. Głucha cisza wydała mi się odpowiedzią na wcześniej zadane pytanie.
- To przeze mnie, prawda?
- I tak nie zrozumiesz... Taka jest prawda, nigdy niczego nie rozumiałeś i to się nie zmieni- wstała i zaczęła dopakowywać ostatnie rzeczy do jednej z walizek.
- Nigdy nie zrozumiesz co czuję. Jesteś tylko jednym z wielu chłopaków, którym sława dała wszystko!- obydwoje staliśmy, nie potrafiąc spojrzeć sobie w oczy pełne gniewu i rozpaczy. Nie sądziłem, że przyjazd tutaj przyniesie tyle emocji i nerwów.
- Naprawdę masz o mnie tylko takie zdanie? A czego Tobie brakuje? Ja przynajmniej zapracowałem na to wszystko sam!- poniosło mnie i dopiero po chwili to pojąłem.
- Rozejrzyj się! Jestem sama. Sama w tym ogromnym domu. Sama w życiu... To ma być szczęście? Wyjeżdżam właśnie po to, żeby sama na siebie pracować- zaczęła zamykać walizkę ale nie mogłem jej na to pozwolić. Odciągnąłem ją od bagażu i przyparłem do szklanego okna, z którego rozpościerał się widok na piękny ogród i podświetlany basen. Nigdy nie pytałem jej co czuje, nie zauważyłem znaków, jakie mi dawała. Zawsze sądziłem, że bogata matka zapewniła jej wszystko. Dopiero w tej chwili pojąłem jak wiele nas łączy... Jaką samotność musiała czuć przez te wszystkie miesiące...
Kciukiem otarłem łzy, które powoli spływały po jej policzkach. Uniosła wzrok i spojrzała w moje oczy. Ująłem jej twarz w dłonie i coraz bardziej zbliżałem swoje usta do jej twarzy. Ten pocałunek nie wydawał mi się niczym poważnym lecz potrzebowałem go by móc dalej funkcjonować w normalny sposób. Przecież przyjaciele czasem też się całują, prawda? Odpowiedź była jednoznaczna, jednak ją pominąłem. W mojej głowie krążyło mnóstwo myśli. Niektóre mówiły: ''całuj, całuj'', inne zaś mniej przyjemne rzeczy. Nie myśląc o konsekwencjach swojego czynu posłuchałem głosu serca i złożyłem pocałunek na malinowych ustach Kate. Dziewczyna westchnęła z rozkoszy, pogłębiając nasz pocałunek. Pragnąłem jej coraz bardziej, ale po chwili brunetka mnie odepchnęła.
- Idź już- szepnęła, odwracając się do mnie plecami. Stałem jak zamurowany i nie wiedziałem co zrobić.
- Tak po prostu mam wyjść?- poczułem się wykorzystany.
- Tak samo jak tutaj wszedłeś- odpowiedziała, a ja zaśmiałem się pod nosem i próbowałem opanować emocje.
-Nie wyjeżdżaj. Nie rób tego dla mnie, ale dla Han. Ona teraz będzie potrzebować naszej pomocy- chwyciłem się ostatniej deski ratunku. Odwróciłem się i szybko opuściłem dom dziewczyny.



-Hannah-

Stanęłam przed znanymi mi doskonale, drewnianymi drzwiami i najwyraźniej zmęczona przebywaniem ze samą sobą przeklęłam pod nosem. Klucze zaginęły gdzieś na dnie mojej torebki i za żadną cenę nie pozwoliły mi się odnaleźć. Czasami miałam wrażenie, że wszystko sprzymierza się przeciwko mnie. Jakaś fala niepowodzeń, która spotyka moją osobę w najmniej oczekiwanym momencie. Ktoś tam u góry miał niezłe przedstawienie. Po krótkiej chwili bezczynności znów spróbowałam ich poszukać. Tym razem udało się bez najmniejszych komplikacji. Przekręciłam jeden ze złotych kluczy i weszłam do pustego mieszkania. Czasem do mojej głowy przychodziła fala refleksji i dzisiaj znów nastała taka chwila. Opadłam na miękką kanapę i wpatrywałam się w ciemność, panującą we wnętrzu. Zastanawiałam się dlaczego wpuściłam Harry'ego do mojego życia, wpuściłam go do mojego mieszkania, a co najważniejsze- do mojego serca. Co takiego ten chłopak miał w sobie, że nim zawładnął? Nie pojmowałam układów jakie panowały w całym tym świecie show-biznesu. Wiele spraw nie byłam w stanie zrozumieć, ale jego zachowanie było dla mnie chyba najtrudniejszą układanką. Bałam się, że pomylę puzzle. Może jakieś kawałki już dawno gdzieś zaginęły i nasz związek był skazany na porażkę? Czułam mocne ukłucie w sercu, kiedy pomyślałam, że nigdy nie będę dla niego ważna. Nigdy nie będę czuła się przy nim bezpieczna, a co najważniejsze- kochana...
Brak połączeń od zielonookiego spowodował, że do moich oczu napłynęły łzy. Sama nie mogłam zadzwonić, kilkakrotnie wpatrywałam się w ekran telefonu, na którym widniał jego numer. Wystarczyło wybrać zieloną słuchawkę, jednak to wcale nie było takie proste. Wyłączyłam telefon i ruszyłam w kierunku łazienki. Przebrałam się w spodnie od piżamy i bluzę Liam'a. Pachniała nim, pachniała jego słodyczą i bezpieczeństwem, które gwarantowała mi przyjaźń z tym chłopakiem. Wsunęłam się pod cieplutką kołderkę lecz mimo usilnych starań sen za żadną cenę nie chciał przyjść. Zamiast niego pojawiły się gorzkie łzy. Sama nie wiem czy płacz jakoś mi pomagał, ale był jedyną rozrywką, na jaką mogłam sobie w tej chwili pozwolić... Noc wydawała się nie mieć końca. Po kilku godzinach nareszcie zasnęłam, modląc się o lepsze jutro...


-Harry-

Bardzo, ale to bardzo powoli otwierałem oczy. Zobaczyłem rozmazaną kobiecą sylwetkę, pochylającą się nade mną. Po krótkiej chwili usłyszałem ostry głos i mocne szarpnięcie. Brunetka zabrała mi koc, który mnie otulał i bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia zaczęła krzyczeć wprost do mojego ucha.
- Nasz królewicz się obudził!- wykonywała energiczne ruchy tuż nad moją głową.
- Gemma?- zapytałem, podnosząc się do pozycji siedzącej. Ból głowy sprawiał, że nie potrafiłem logicznie rozumować. Nieudolnie się przeciągnąłem. Wszystkie kości bolały mnie równie mocno.
- Co ja tu robię?- mieszkanie, w którym się znalazłem nie przypominało tego, w którym zwykle się budziłem.
- Rozrabiasz mój drogi, rozrabiasz...- siostra przyglądała mi się z zawiedzioną miną. Usiadła na fotelu obok i najwyraźniej czekała na jakieś wyjaśnienia z mojej strony.
- Ymm...- wydukałem. Przeszukiwałem wszystkie wczorajsze wydarzenia, które udało mi się zakodować, ale nie znalazłem nic. Jedna wielka pustka...
- Przywiózł Cię tu jakiś chłopak. Mówił, że jest barmanem i nieźle wczoraj zabalowałeś- skrzywiła się, a ja podrapałem po głowie. Tak, coś takiego chyba naprawdę miało miejsce...
- Masz szczęście, że mama akurat wyjechała... Gdyby zobaczyła Cię w takim stanie...
- Nie kończ- poprosiłem cicho. Schowałem twarz w dłonie i starałem się ułożyć sobie wszystko w głowie.
- Powiesz mi tylko dlaczego?- usiadła obok i pogładziła mnie po plecach. Czułem jej troskę, ale nie mogłem powiedzieć jej całej prawdy. Nikomu nie mogłem powiedzieć. Czułem się z tym źle, ale tak po prostu musiało być. Nie mogłem pozwolić, żeby przyjaciele mnie znienawidzili. Nie mogłem doprowadzić do rozpadu naszego zespołu... Nawet jeśli ceną za to miałaby być utrata kogoś kto sprawiał, że mógłbym każdego dnia budzić się z uśmiechem na ustach. Kogoś kogo kochałem całym sercem, ale nie potrafiłem tego okazać. Kogoś kto czynił świat lepszym i był nieświadomy, że w każdej chwili jego własny świat może legnąć w gruzach przez takiego dupka jak ja...




Taki rozdział z okazji 30000 wejść na mojego bloga! Dziękuję bardzo mocno! Gdybym mogła to wyściskałabym Was wszystkie! ;D Jak tam mija weekend? Ja mam ferie i dopiero co z nart wróciłam. Nie połamałam się, było tylko kilka zderzeń ze snowboardzistami! Mrauu... Wcale nie celowych!!!
Wypiłam przed chwilą już trzecią kawę i dokończyłam ten rozdział, który mi się nie podoba. Wiem, że były lepsze, no ale brak weny pozwolił mi tylko na takie coś ://
Napisałam go dla mojej kochanej Kamilci, która wspiera mnie cały czas duchowo! Dziękuję stokrotko za wszystkie nasze rozmowy :P Liczę na to, że kiedyś zobaczę Cię na żywo i ucałuję! :**
To chyba wszystko co chciałam Wam powiedzieć. Bawcie się, lepcie bałwany, jeździjcie na sankach, szalejcie na zakupach, uśmiechajcie się często i komentujcie!
Bardzo duże buziaki ode mnie! Kocham Was mocno! ;**





sobota, 2 lutego 2013

Rozdział trzydziesty czwarty




 - Han -

- Naprawdę Liam?- zapytałam chłopaka, który uroczo się do mnie uśmiechał. Znajdowaliśmy się w kameralnej sali kinowej, która zdecydowanie różniła się wielkością od obowiązujących norm. Mały ekran, zaledwie kilka rzędów foteli przygotowanych z myślą o wygodzie siedzącego i na samej górze kanapa z różnokolorowymi poduszkami.
- Mówiłaś, że chcesz coś pooglądać. A chyba sama przyznasz, że to miejsce się do tego nadaje- jego oczy błyszczały. Mogłam to dostrzec pomimo małego oświetlenia.
- Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać- uśmiechnęłam się.

 
 - Harreh -

 Wpatrywałem się w płynne ruchy barmana, który przygotowywał dla mnie drinka. Robił to z taką lekkością. Podrzucał, obracał, nalewał... Gdyby można było opanować tak swoje życie... Chociaż wtedy ono straciło by swój sens, jakąś wyjątkową cząstkę, która sprawia, że jest wyjątkowe. Że mimo iż czasem mamy wszystkiego dość wierzymy w to, że wszystko się ułoży. Życie jest jak książka. To od nas zależy czy chcemy zajrzeć do środka i wziąć czynny udział w życiu bohaterów... Gdybyśmy znali zakończenie nic nie byłoby już takie samo. Żaden uśmiech, najdrobniejszy gest. To tak naprawdę my trzymamy stery naszego życia. Od nas zależy, czy zakończenie będzie szczęśliwe, czy też nie...
- Ciężki dzień?- mężczyzna w białej, dopasowanej koszuli podsunął mi pod nos szklankę z alkoholem.
- Mało powiedziane- wysiliłem się na ledwo dostrzegalny uśmiech i zamoczyłem usta w trunku.
- Jak ma na imię?- zapytał pospiesznie wycierając lśniący blat. Niemal mogłem się w nim przejrzeć. Gdyby Zayn był tu ze mną cieszyłby się jak dziecko. Poprawiłem się na krześle i spojrzałem na jego twarz. Nie wyrażała obojętności. Wręcz przeciwnie, poczułem potrzebę rozmowy z kimś takim jak on. Kimś kto nie oceni mnie natychmiast, kimś kto mnie nie zna...
- Hannah- wydusiłem, a on spoglądając w moją stronę zajął się sporządzaniem kolejnej dawki napoju specjalnie dla mnie.
- To musi być naprawdę wyjątkowa, skoro z jej powodu Harry Styles topi swoje smutki w alkoholu...
- Wyjątkowa- powtórzyłem jego słowa, co ani trochę nie poprawiło mojego samopoczucia. Czułem się jak największy dupek, że zostawiłem ją w takim momencie, właśnie wtedy kiedy mnie potrzebowała.
- Jeśli to ma znaleźć się w jutrzejszej prasie to powinieneś iść już zanieść im tę jakże cenną informację- rzuciłem po czym spojrzałem na zegarek. Mimo dużego skupienia nie byłem w stanie odczytać godziny.
- 20:50- szepnął- Nie martw się. To zostanie między nami. Rozumiem Cię doskonale. Sam niedawno przechodziłem przez coś takiego...
- Skąd wiesz przez co przechodzę?
- Sprawa jest prosta.  Jest wieczór, a ty siedzisz tutaj ze mną i pijesz czwartego drinka... Równie dobrze mógłbyś być teraz z nią. Jeżeli cokolwiek do niej czujesz to jestem pewien, że nie umiesz przestać myśleć o jej zapachu i pocałunkach- szatyn mówił całkiem do rzeczy. Albo tak znał się na ludziach i pomylił zawody, albo po prostu zgadywał. Obstawiał bym raczej to drugie, bo czy człowiek, z którym znam się od jakiegoś kwadransa może tyle o mnie wiedzieć? Szczerze w to wątpię...
- Byłeś kiedyś w sytuacji bez wyjścia?- obracałem w palcach szklankę, której zawartość malała w zawrotnym tempie.
- Zawsze są jakieś wyjścia. Choć to nie znaczy, że jakiekolwiek jest dobre- powiedział.
- Dokładnie...- stwierdziłem.


- Hannah -

- To co wybierasz?- wskazał na płyty. Przeglądałam je już od dłuższego czasu, więc odpowiedź nasuwała się natychmiastowo.
- To- w palcach obracałam pewną kasetę.
- Nie, tylko nie to- uśmiechnął się błagalnie i sięgnął by mi ją odebrać.
- Proszę- zrobiłam minę szczeniaczka, ale nigdy nie wychodziło mi to tak dobrze jak jemu.
- Bardzo ładnie proszę- szepnęłam mu do ucha i pocałowałam w policzek. Mimowolnie znalazł się na przegranej pozycji.
- Dobra. Ale to nagranie nigdy nie ujrzy światła dziennego- przytaknęłam i uradowana usadowiłam się na kanapie. Chłopak zaśmiał się cicho i po chwili dołączył do mnie.
Na ekranie pojawiły się pierwsze zdjęcia. Byli na nich, jak mniemam rodzice bruneta i jego siostry, mały Liaś z kolegami i rodziną. Dostrzegłam także małego chłopaczka, który bardzo przypominał mi Josha. Liam potwierdził, że przyjaźnią się od dziecka. Chodzili razem do szkoły w Wolverhampton i ich przyjaźń przetrwała do dnia dzisiejszego. Kolejne zdjęcia i filmy coraz bardziej utwierdzały mnie w przekonaniu, że malutki, jak i duży Liam są tak samo kochani. Jego rodzina sprawiała wrażenie ciepłej i kochającej. Gdy pokaz slajdów i filmów się zakończył uniosłam głowę z kolan chłopaka, na których była umieszczona i spojrzałam w jego oczy, które zeszkliły się pod naporem silnych emocji. Doskonale go rozumiałam. Od mojej rodziny, znajomych i kraju dzieliły mnie tysiące kilometrów. Ogromny dystans, który teraz dawał o sobie znaki. Może ponowny widok James'a spowodował nagłą falę dawnych wspomnień. Niemal czułam teraz zapach szarlotki babci, która krzątała się niespokojnie w kuchni obserwując wynik swoich starań. Za niedługo znowu ją zobaczę. Przytulę do niej, poczuje zapach kwiatowych perfum... Ona zawsze była, jest i będzie bliska memu sercu. To wprawdzie ona wychowała mnie na taką osobę. To z nią spędzałam bardzo dużo czasu, gdy rodzice nie mogli mi go poświęcić.
- Wiem co czujesz- pocałowałam jego policzek i zabierając wszystkie swoje rzeczy ruszyliśmy w kierunku powrotnym. Na dworze panowała magiczna atmosfera. Uliczki pokryte były cieniutką warstwą białego puchu. Ten widok wręcz zmuszał do uśmiechu. Pozwoliłam żeby mój zamyślony towarzysz wyprzedził mnie o kilka kroków. Zebrałam śnieg dłońmi i z satysfakcją ulepiłam śnieżkę. Chłopak się odwrócił, a ja wykorzystując moment celnie rzuciłam w jego stronę.
- Osz ty!- krzyknął zdziwiony i wziął mnie na ręce.
- Liam puść!- krzyknęłam śmiejąc się w niebogłosy.
- Kara musi być- zaśmiał się.
- To chyba dla Ciebie... Jutro nie będziesz umiał się ruszać- wystawiłam język.
- W takim razie, liczę na jakiś masaż- postawił mnie na ziemi i kiedy straciłam czujność zrewanżował się wkładając śnieżkę za moją koszulkę. Przez ciało przeszedł dreszcz a buzia otwarła się jak na zawołanie.
- Teraz to ty się doigrałeś- zaczęliśmy naszą bitwę. Jedynym jej świadkiem był przepiękny księżyc, układający się już do snu...


- To był naprawdę długi dzień- dochodziliśmy już prawie do celu.
- Masz rację- odparłam wypuszczając powietrze. Widok fotoreporterów pod wejściem do domu wzbudził we mnie złość. Spojrzałam w tamtą stronę. Byliśmy dostatecznie daleko, żeby wymyślić plan działania.
- Tylko nie oni...- westchnął brunet, przyglądając się grupce mężczyzn. Widać było znużenie malujące się na twarzy chłopaka.
- Czy oni nie rozumieją, że mamy prawo do prywatności?!- kontynuował.
- Uspokój się Liam. To nic nie da- uśmiechnęłam się delikatnie skubiąc rąbek jego koszuli.
- Idź tędy. Nie zauważą Cię- wskazałam mu boczną uliczkę. Odjedziesz swoim samochodem- przetarłam zmęczone oczy.
- A ty?- zawahał się.
- Ja sobie poradzę. Zrobiłeś już dla mnie dzisiaj wystarczająco dużo, dziękuję.
- Spędzenie tego czasu z Tobą było przyjemnością, ale... Nie rób nic głupiego Han- uśmiechnął się przyjacielsko. Kiwnęłam potwierdzająco głową, przytuliłam i odeszłam od niego. Po chwili odwróciłam się. Stał w tym samym miejscu, w tej samej pozycji, z tym samym uśmiechem...
- Gdyby Harry się odezwał...- zaczęłam niepewnie.
- Dam znać- zapewnił.

Wzięłam głęboki oddech i szybko starałam się ominąć ludzi z aparatami. Niestety na marne. Ich krzyki odbijały się w mojej głowie, której ból tak samo jak oni- nie dawał za wygraną. Flesze i lampy błyskały, sprawiając, że mrużyłam oczy. Nie byłam przyzwyczajona do tego rodzaju sytuacji.
- Przepraszam- syknęłam nerwowo odszukując drzwi do budynku. Zatrzymał mnie jednak tęgi mężczyzna, którego celem było zrobienie tych cholernych zdjęć.
- Mógłby się pan przesunąć?- starałam się załatwić wszystko grzecznie.
- Lala chce przejść ludzie- zaśmiał się głośno- To tylko kilka fotek mała. Potem dajemy ci spokój- odpowiedział, a jego zadziorny uśmieszek niezmiernie mnie zdenerwował.
- Nie będzie żadnych zdjęć, jasne?!- krzyknęłam pchając go do tyłu. Podbiegłam do drzwi i weszłam do środka. Tutaj byłam już bezpieczna. Cisza wypełniała cały korytarz. Właśnie tego było mi trzeba...
Świętego spokoju i czasu na poukładanie sobie pewnych spraw...






Hello girls! ; ) Jak ja się za Wami stęskniłam! I jak tam minęła sobota? Ja właśnie wróciłam z teatru. Byłam na koncercie, który troszkę umilił mi czas. Czy tylko dla mnie ten tydzień był tak okropny? Jednym słowem: kłopoty, duże kłopoty..
To dlatego rozdział pojawił się dopiero dzisiaj ;/ Ale mam też dobre wiadomości...
Pierwsza: wygrałam pewien konkurs z geografii, co naprawdę mnie cieszy! Druga: 11 lutego zaczynam ferie! Będę miała czas na napisanie rozdziału i skomentowanie waszych opowiadań, ponieważ ostatnio nie miałam czasu :( Wybaczcie! Co prawda wyjeżdżam na narty, ale damy radę! No i trzecia! Zdjęcia zrobione przez moją przyjaciółkę, na których jestem idą na pewną marcową wystawę! Jestem z siebie dumna. To dla mnie wielkie wyróżnienie wisieć tam :P Hahha...
Wczoraj były urodziny Hazzy! Naturalnie świętowałam należycie ; ) Niejednokrotnie wznosiłyśmy toasty za naszego loczka. Życzę mu, żeby pozostał sobą. Tym wrażliwym chłopakiem, który pracował kiedyś w piekarni. Tym, za którym szaleją miliony dziewczyn na całym świecie. By znalazł kiedyś kogoś, z kim będzie naprawdę szczęśliwy i będzie mógł każdego dnia czarować tą szczęściarę swoim nieziemskim uśmiechem. By nadal sprawiał swoim seksownym, ochrypniętym głosem, że przechodzą mnie przyjemne dreszcze... Mam nadzieję, że jego iskierki w tych zielonych oczach nigdy nie przestaną mnie urzekać. A teraz co do rozdziału... Jak myślicie co Harry zrobi? A Liam i Han? Co sądzicie o ich przyjaźni? Piszcie kotki! Idę wziąć długą, gorącą kąpiel! xoxo :**
  




niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział trzydziesty trzeci


Nowy bohater: James Gray



Przytuliłem mocno blondynkę, która głośno szlochała. Serce bolało mnie widząc jej cierpienie. Nie umiałem zrozumieć dlaczego Harry tak się zachowuje... Pieprzony Styles. Czy on nie rozumie, że jeśli będzie tak postępować to ją straci? Straci kogoś tak wspaniałego jak ona... Przez głowę przeszło mi nawet, że zrobił to specjalnie, ale szybko odrzuciłem taką możliwość. Wziąłem dziewczynę na ręce. Nie miałem z tym najmniejszego problemu, ponieważ była bardzo szczupła. Ostatnio dużo schudła i uważam, że powinna zacząć znacznie więcej jeść. Ta mizerna dziewczyna dba o nas jak mało kto. Teraz nadszedł odpowiedni czas byśmy to my zadbali o nią. Powinniśmy postarać się by znów wrócił jej dawny uśmiech, jej chęć do zmieniania świata na lepsze...
Nie protestowała, widocznie nawet nie miała siły. Jej powieki stawały się coraz cięższe, ale próbowała zachować świadomość i uśmiechnęła się do mnie delikatnie. Kosmyki złocistych włosów opadały niesfornie na jej bladą twarz, odzyskując powoli swoją delikatnie pokręconą strukturę. Deszcz nie dawał za wygraną. W momentach kiedy błyskawice przecinały niebo, kurczowo ściskała moją rękę, przytulając się mocniej, tak że mogłem poczuć bicie jej serca. Mokra, granatowa sukienka pod kolor oczu dziewczyny przyległa do jej ciała, delikatnie ukazując jej idealną sylwetkę. Skarciłem się w myślach myśląc o niej w ten sposób i ostrożnie postawiłem na ziemi, otwierając jednocześnie drzwi. Weszliśmy do ciepłego pomieszczenia, w którym siedzieli nasi przyjaciele. Niebieskooka posyłając wszystkim tylko przepraszające spojrzenie nalała sobie wody mineralnej do szklanki i sącząc ją zamknęła się w swoim pokoju.
- Czy ktoś może mi wytłumaczyć co Harry wyprawia?- odezwała się Car, a Zayn objął ją ramieniem.
- Obawiam się, że żadne z nas nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie...- mulat uśmiechnął się do mnie co dało mi chwilową ulgę.
- Chodź Li, dam ci ręcznik- dziewczyna wstała i ciągnąc mnie za rękę skierowała się w stronę łazienki.
- Dziękuję, że chociaż Wy jesteście przy niej- podała mi ręcznik w kolorze czerwonego wina i przytuliła.
- Nie ma sprawy- odwzajemniłem uścisk.
- Słuchaj Liam... Ona teraz nas potrzebuje, nie możemy zawieść jej zaufania. Już i tak była silna, podniosła się po upadku. Nie wiem czy da radę to powtórzyć- jej głos się załamał.
- Co masz na myśli?- uniosłem wzrok i spojrzałem dziewczynie w oczy.
- Jeśli James się pojawił, to napewno będzie chciał się z nią spotkać...
- Myślisz, że Hannah się zgodzi?- zapytałem z przejęciem po czym usiadłem na krześle wycierając mokre włosy ręcznikiem.
- Sama nie wiem, ale znasz ją. Myślę, że będzie chciała zamknąć tą sprawę i wyjaśnić sobie z nim wszystko...- zagryzła wargę oczekując jak zareaguję.
- Może z nią pogadam?- zgodziła się, więc zapukałem do drzwi pokoju Han. Usłyszałem tylko ciche proszę i uchyliłem drzwi. Blondynka wyjrzała ze swojej łazienki. Ciało miała owinięte ręcznikiem. Widocznie brała kąpiel. Poczułem, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Błagałem w myślach żeby ich nie dostrzegła.
- Może zajrzę później?- zaproponowałem odrobinę zmieszany.
- Daj mi tylko pięć minut- powiedziała wskazując żebym usiadł po czym znów zniknęła w małym pomieszczeniu. W tym czasie poszedłem do kuchni w celu wzięcia czegoś do jedzenia dla niej.
- Dasz to Han?- Niall uśmiechnął się, podając mi talerz z kanapkami.
- Też właśnie o tym pomyślałem... Nie wygląda najlepiej- blado się uśmiechnąłem po czym wyciągnąłem rękę, przejmując talerz od blondyna.
- Przypilnuj żeby zjadła- pokiwał palcem ze śmiechem na twarzy, ale w jakimś stopniu w jego oczach dostrzegłem żal. Może się myliłem, ale jestem pewien, że nie był do końca sobą. Dzisiejszy dzień nie był łatwy dla żadnego z nas, a te wszystkie informacje, które nam wyznała spadły jak grom z jasnego nieba...
- Słuchaj Liam my już pojedziemy...- odezwał się Louis, który chyba pierwszy raz od dłuższego czasu nie miał ochoty na jakiekolwiek żarty. Był równie przygnębiony jak my wszyscy- Chyba musimy dać jej trochę czasu- dokończył po czym przytulił mnie klepiąc po plecach.
- Zaopiekuj się nią. Ona Cię teraz potrzebuje- szepnął mi do ucha Niall na co przytaknąłem. Car pożegnała się z każdym zaczynając od blondyna, a ja nie zważając na to powędrowałem z powrotem do pokoju przyjaciółki. Siedziała na łóżku z podkulonymi nogami.
Uśmiechnąłem się widząc, że ma na sobie moją bluzę, która na niej wyglądała na dość szeroką.
- Niall przesyła Ci kanapki- położyłem talerz  z jedzeniem na stolik. Dostrzegłem delikatny uśmiech na jej zmartwionej twarzy. Wstała i stanęła przede mną, spoglądając w moje oczy.
- Liam, co ja robię nie tak?- rękawem otarła łzę, która powoli wędrowała po jej gładkim policzku. Nie miała nad nią żadnej władzy, kontroli i chyba to najbardziej powodowało rozdrażnienie malujące się na twarzy dziewczyny. Stałem jak zamurowany po raz kolejny tonąc w głębi jej oczu.
- Nie mogę przy sobie zatrzymać osób, na których najbardziej mi zależy- wyszeptała spuszczając wzrok.
- Nie mów nic tylko mnie przytul- przyłożyła palec do moich ust jakby wiedząc, że nie mam odpowiedzi. Westchnęła głośno, a ja kolejny raz zbliżyłem się do niej i wziąłem w swoje ramiona. Pogładziłem jej wilgotne włosy i wsłuchiwałem się w dźwięk jej oddechu, który był niczym melodia dla mojego serca...



Potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa i bliskości, którą w tej chwili mógł zapewnić mi Liam. Co ja bym zrobiła gdyby i on zniknął, gdybym i jego straciła...
Stanęłam przy oknie i wpatrywałam się w widok tętniącego nocnym życiem miasta, który miał w sobie coś magicznego, pociągającego...
- Co powiesz na spacer?- uśmiechnęłam się, czując, że brunet stoi tuż za mną.
- Zawsze i wszędzie- szepnął po czym podał mi rękę- Ale najpierw jesz te kanapki- wskazał palcem na talerz z kanapkami przygotowanymi przez kochanego Nialla.
- Dobra, niech ci będzie- ugryzłam kawałek chleba z szynką, sałatą i pomidorem- Zadowolony?
- Nie mówi się z pełną buzią księżniczko- powiedział z uśmiechem, na co ja przewróciłam oczami i  narzuciłam na siebie lekką kurtkę.
- Idziesz gdzieś?- zapytałam Caroline na co jej oczy błysnęły.
- Rozumiem. Lucas- posłałam jej oczko i przytuliłam.
- Ale widzę, że masz towarzystwo, więc chyba nie muszę się martwić, prawda?- dała buziaka w policzek Liamowi po czym zaczęła się szykować.
- Baw się dobrze- zawołał do niej chłopak przepuszczając mnie w drzwiach.

Pozwoliłam odpocząć zmęczonym od dzisiejszej dużej ilości wylanych łez oczom i na chwilę je zamknęłam. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem. Takie spacery wiele mi dawały, to był mój czas na przemyślenie sobie wszystkiego, istna ucieczka od rzeczywistości. Być może faktycznie groziło mi jakieś niebezpieczeństwo, ale nie to teraz zaprzątało moją głowę. James wrócił. Nie wiem jak mnie znalazł, skąd się wziął i czego ode mnie chce. Tyle razy błagałam by się pojawił, by dane nam było jeszcze raz porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko. Wyobrażałam sobie jak daje mu siarczysty policzek i mimo, że on w żadnym stopniu nie czuje się winny odczuwa jakiś stopień bólu... Dokładnie tak jak ja... Los nie był dla niego pobłażliwy i w żadnym stopniu nie ułatwiał mu nigdy funkcjonowania. Mimo to chłopak nigdy się nie poddawał, zawsze miał na twarzy uśmiech, którym zarażał wszystkich dookoła. To mnie w nim urzekło... Niestety to wszystko w końcu go przerosło. Dotychczas nie myślałam, że jeszcze kiedyś się spotkamy, że jeszcze raz będę mogła spojrzeć mu w oczy i wyczytać z nich wszystko co chciałam wiedzieć...
- Naprawdę myślałaś, że Cię zostawimy po tym jak nam o wszystkim powiedziałaś?- Liam przerwał panującą dotychczas ciszę, która nie była ani trochę krępująca.
- Miałam już do tego nie wracać, zamknąć ten rozdział i rozpocząć coś nowego... Ale uznałam, że postępuję nie w porządku, w końcu jesteśmy przyjaciółmi- uśmiechnęłam się szczerze. Moja odpowiedź chyba go usatysfakcjonowała, ponieważ twarz chłopaka przyozdobił uśmiech.
Coraz mniej samochodów pojawiało się na ulicach. Ludzie omijali nas pospiesznie. Czasem trącali i szeptali cicho słowa przeprosin. Czy tak wygląda całe nasze życie? Nieustanny pośpiech, stawianie jednego kroku naprzód, a potem cofanie się o trzy... Po co wybiegać w przyszłość? Należy cieszyć się chwilą, radować tym co nas spotkało, celebrować każdą z chwil. Dokładnie w tej chwili staram się uśmiechać i wychodzi mi to całkiem nieźle... Jeśli chodzi o Harry'ego to staram się o nim nie myśleć. Za bardzo zabolało mnie jego zachowanie. Brakuje mi jego głosu w słuchawce telefonu, który kołysze mnie do snu i tych słodkich dołeczków, które pojawiają się zawsze gdy się uśmiecha.
Spacerujemy razem z Li ciesząc się swoim towarzystwem. Śmiejemy się, żartujemy i cieszymy z obecnej chwili, którą obdarował nas sam łaskawy Bóg.
- Popatrz, spadająca gwiazda!- wskazałam palcem na świecący ślad, jaki pozostawił po sobie przemierzający niebo meteor.
- Gdzie?- chłopak się zdziwił, a ja przesunęłam jego brodę w odpowiednim kierunku. Chyba dostrzegł to zjawisko bo jego usta wygięły się w uśmiechu. Schowałam swoje dłonie w jego i razem spoglądaliśmy w niebo.
- Pomyśl życzenie-powiedział, a ja przymknęłam powieki.
- Już?- zapytał śmiejąc się.
- Już- uśmiechnęłam się i także otwarłam oczy, które doznały szoku. Musiałam mocniej chwycić rękę chłopaka.
- Poprosiłeś o śnieg?- zapytałam wystawiając język, na który spadały pojedyncze płatki białego puchu.
- Życzeń się nie zdradza- uśmiechnął się.
- To niemożliwe- zaśmiałam się głośno, a Liam obrócił mnie dookoła, jak w tańcu. Cieszyłam się jak dziecko, w końcu śnieg w październiku był swoistego rodzaju niespodzianką.
- Wszystko jest możliwe- odgarnął z mojej twarzy kosmyk włosów, na którym znajdowały się białe płatki, lepiącego śniegu. Spojrzałam w jego hipnotyzujące, brązowe tęczówki i uśmiechnęłam się delikatnie.
- A czy możliwe jest dzisiaj obejrzenie wspólnie z Liamem Paynem jakiegoś filmu?- uniosłam brwi.
- Nie znam żadnego Liam'a- zrobił śmieszną minę.
- Wysoki brunet, muszę przyznać, że wspaniale śpiewa. Dalej nic?- zaśmiał się pod nosem.
- Czy ja wiem... Jest chociaż przystojny?- przygryzł zębami dolną wargę co wzbudziło we mnie dość skrajne emocje, które starałam się zamaskować. Jak diabli- pomyślałam. Przez krótką chwilę stałam jak słup soli i wpatrywałam się w sposób, w jaki jego czerwone, spierzchnięte usta układają się do uśmiechu.
- Owszem. Miły, troskliwy, wrażliwy... Wspaniały przyjaciel. Żałuj, że go nie znasz- uniosłam się na palcach i szepnęłam mu do ucha. Nie należałam do niskich osób, ale mimo to chłopak był ode mnie odrobinę wyższy.
- Chodź- jego uśmiech sprawiał mi radość. Szliśmy żwirową alejką rozmawiając na różne tematy i śmiejąc się. Chłopak wykonał tylko jeden tajemniczy telefon, w którym poprosił swojego rozmówcę, aby ten poczekał na nas w jakimś miejscu. Ten najwidoczniej się zgodził, ponieważ Daddy z ulgą schował urządzenie do kieszeni i już w pełni się rozluźnił. Zaczęliśmy śpiewać razem piosenki, czas szybko przeleciał i tak znaleźliśmy się pod małym, żółtym budynkiem. Weszliśmy do środka i od razu przywitał nas jak mniemam jeden z przyjaciół Liasia.
- Cześć stary- powiedział nieznajomy i przybił sobie z brunetem coś w rodzaju piątki.
- A kogo my tu mamy?- spojrzał przyjaźnie w moją stronę i obdarował mnie uśmiechem. Pochwycił moją dłoń i delikatnie musnął ją ustami.
- Jestem Josh, a ty pewnie Han?- zapytał blondyn. Miał zielone oczy. Prawie tak ładne jak Harry... Prawie robi wielką różnicę... Tęskniłam za nimi, a jednocześnie nie miałam ochoty na razie w nie spoglądać...
O ironio!!!
- Tak. Widzę, że już nie muszę się przedstawiać- uśmiechnęłam się do niego. Wydawał się być bardzo sympatyczny. No i jakby nie patrzeć był też przystojny...
 - Nie ma takiej potrzeby. Chłopaki chwalą się Tobą przy każdej możliwej okazji. Teraz się nie dziwię- zmierzył mnie wzrokiem, za co dostał z łokcia w brzuch od mojego przyjaciela.
- Ty się nie rozkręcaj Josh- wydukał Liam na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Wiem, dziewczyna Harry'ego- podniósł ręce na swoją obronę- Powiedziałem coś nie tak?- chyba dostrzegł, że zarówno moja twarz jak i Liam'a przybrała poważny wyraz.
- Wszystko w porządku- zapewniłam i kątem oka dostrzegłam, że Liam'a ta sprawa z loczkiem też gryzie... Przejechał dłonią po swoich włosach. Wyjątkowo lubiłam gdy to robił.
- No nic. Na mnie pora. Liam poradzicie sobie?- rzucił pęk kluczy w stronę Payne'a.
- Pewnie- Li schował wszystkie te klucze do kieszeni i pożegnał się z Joshem.
- Miło było Cię poznać- Josh przytulił mnie mocno i potarł rękami moje plecy. Moje ciało momentalnie się rozgrzało.
- Ciebie również. Do zobaczenia!- pomachałam do wychodzącego pośpiesznie blondyna, a on wykonał ten sam gest.
- Co my tutaj robimy?- próbowałam odszukać wzrokiem mojego towarzysza. Lampy wiszące na suficie nie ułatwiały mi tego zadania, gdyż dostarczały zdecydowanie za małą ilość światła.
- Tutaj jestem- usłyszałam głos bruneta tuż obok i zapobiegawczo chwyciłam jego dłoń. On utwierdził uścisk co spowodowało chwilowy uśmieszek na mojej zmęczonej twarzy.
- Zaraz zobaczysz, ale zamknij oczy- jego głos rozchodził się echem wśród ciemności.
- I bez tego nic nie widzę- zaśmiałam się i ostrożnie stawiałam kroki, pokonując wszystkie przeszkody.
- Uwaga, schodki- ostrzegł mnie chłopak. Jedyną wskazówką, która prowadziła mnie do celu były delikatne perfumy Liam'a, które całkowicie wypełniały moje nozdrza.
- Możesz już otworzyć...







Czyżby Niallerek był zazdrosny? Spotykamy się w 2013! Po mojej małej nieobecności... Oby ten rok był lepszy i dla Was i dla mnie! Wiele ostatnio się u mnie wydarzyło, ale streszczam się bo padam z nóg. Ten rozdział napisałam przed chwilą, więc nie miejcie mi za złe jeśli znajdą się jakieś błędy... Nie mam siły sprawdzać... Calutki dzisiejszy dzień zbierałam pieniądze jako wolontariuszka WOŚP-u ; ) Jestem z siebie dumna, ponieważ nazbierałam dość pokaźną sumkę, która przecież idzie na szczytne cele :P Tak trzymać... W szkole sprawy troszkę poukładane... Rozpoczynamy nowe półrocze z czystym kontem. Moja średnia na półrocze wynosi 4,8, więc nie jest źle ; ) Nie wiem kiedy kolejny rozdział, ponieważ doba liczy tylko 24 godziny i uwierzcie, że żadnej z nich nie marnuję ; ) A na swoje ferie muszę niestety jeszcze trochę poczekać... No i spóźnione życzenia dla naszego kochanego Zayn'a! Wczoraj oczywiście świętowałam należycie jego dwudzieste urodziny! Jak szaleć to szaleć :D Niech po prostu zawsze pozostanie sobą. Tym, który krzyczy Vas happenin?!, tym który odprawia jakieś dzikie tańce... Po prostu naszym ukochanym, seksownym Zayn'em...
Kocham Was myszki, już tylko niecałe sześć miesięcy męczarni :**





sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział trzydziesty drugi



Błąd jest nieodłączną częścią życia każdego człowieka. Niezależnie od tego jak się staramy, każdy popełnia błędy. Różnica tkwi w tym czy chcemy je naprawić, a przede wszystkim czy umiemy to zrobić. Zazwyczaj łatwiej odejść niż przyznać się do błędu. Cza­sem bar­dziej niż prze­paść dzieli strach przed ko­lej­nym krokiem. Ale przychodzi ta­ki mo­ment, gdy zda­jesz so­bie sprawę, że nie war­to się pod­da­wać, a w głowie cichut­ki głos pod­po­wiada, że warto walczyć bo jest o co.
W drżących dłoniach trzymałem telefon. Sam nie wiem dlaczego tak się bałem tej rozmowy. Nagle urządzenie samo zaczęło wibrować, a ja bez zastanowienia odebrałem. W słuchawce usłyszałem delikatny, zachrypnięty głos.
- Liam...- dziewczyna płakała, a moje ciśnienie gwałtownie podskoczyło.
- Boże co się stało?- zapytałem wstając z kanapy, na której dotychczas siedziałem.
- Mógłbyś przyjechać? Proszę...
- Już jadę, powiedz tylko gdzie jesteś- sprawdziłem czy kluczyki od auta znajdują się w kieszeni mojej bluzy i czym prędzej skierowałem się w stronę wyjścia. Dziewczyna podała mi adres i rozłączyła się bez dalszych wyjaśnień.
Droga do parku stała się nagle strasznie długa, miałem wrażenie, że szybciej dojdę tam pieszo. Korki o tej godzinie są normalnym zjawiskiem w Londynie, ale żeby aż takie? Nie mogłem czekać, serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Zaparkowałem gdzieś na poboczu i rozejrzałem się dookoła. Byłem już niedaleko tego parku, właśnie tego gdzie się poznaliśmy. Dobiegłem do miejsca, które w rozmowie wskazała mi dziewczyna. Zatrzymałem się, odszukując ją wzrokiem. Siedziała skulona pod drzewem, a łzy kreśliły na jej twarzy podłużne linie.
- Chodź tu- przytuliłem ją z całej siły, a ona nic nie powiedziała. Uniosła się tylko lekko i schowała w moich ramionach.
- Jesteś bezpieczna, słyszysz?- poczułem, że kiwa głową. Pogładziłem kciukiem mokry policzek dziewczyny i ująłem jej twarz w swoje dłonie.
- Musisz dać sobie pomóc. Wiesz, że Cię nie zostawię- wyszeptałem patrząc w jej zaczerwienione, ale ciągle tak samo piękne, zagubione oczy- Musisz w końcu to z siebie wyrzucić.
- Wiem, ale nie tu Liam- oparła głowę o moje ramię.
- Zabiorę Cię do domu. Ale najpierw włóż to- zdjąłem swoją bluzę na rozpinanie i podałem ją blondynce.
Chciała zaprotestować, ale byłem zdeterminowany. Podałem jej rękę, a ona chwyciła ją mocno. Cisza towarzyszyła nam w drodze do samochodu. Trzymałem jej drobną dłoń w swojej by dać jej chociaż najmniejsze poczucie, że jest ze mną bezpieczna.

- Skręć tutaj- spojrzała błagalnie w moją stronę, a ja mimo zastrzeżeń nie mogłem zaprotestować. Rozumiałem, że chciała być teraz w swoim domu, a rozmowa z loczkiem mogłaby ją przerosnąć.
- Nie mogę widzieć się z Harrym w tym stanie- wytłumaczyła spoglądając w lusterko po czym znów oparła swoją głowę o zagłówek i wpatrywała się w jakieś bliżej nieokreślone punkty, pojawiające się za szybą. Była nieobecna, zupełnie jak nie ona. Może szukała odpowiedzi na jakieś pytania, może zagubiła się w swoim świecie, może po prostu nie miała odwagi na mnie spojrzeć. W celu rozładowania nieco napięcia chciałem włączyć radio. Muzyka jest najlepszym lekarstwem na kojenie ran. Najwidoczniej dziewczyna pomyślała o tym samym bo nasze palce złączyły się, wspólnie włączając piosenkę.
- Przepraszam- szepnąłem w jej stronę speszony.
- Nic się nie stało- uśmiechnęła się delikatnie, ale dla mnie był to wystarczający znak by rozpocząć rozmowę, z którą najwidoczniej zbyt długo zwlekałem.
- Właściwie to nie tylko za to przepraszam- zatrzymałem się na podjeździe i wyjąłem kluczyki ze stacyjki. Dojechaliśmy na miejsce.
- Porozmawiamy na górze. Chodź- wysiedliśmy z samochodu. Chmury na niebie nie wróżyły nic dobrego. Chłodny wiatr wzmagał się z każdą chwilą, przeszywając moje ciało. Rozwiewał włosy dziewczyny, które przyjemnie łaskotały mnie w twarz. Gdy już weszliśmy na górę Hannah wskazała miejsce na kanapie. Usiadłem bez słowa i przyglądałem się jej z uwagą. Po chwili wróciła z dwoma kubkami pachnącego kakao i podała mi jeden z nich.
- Dzięki- szepnąłem obejmując ciepły kubek dłońmi. Upiłem łyka i odłożyłem go na stół.
- Ostatnio zachowałem się jak zwykły dupek, ale już nie popełnię tego samego błędu. Przepraszam Cię za to. Naprawdę się cieszę, że jesteś z Harrym.
- Twoje zdanie dla mnie wiele znaczy- usiadła po turecku tuż obok mnie i objęła się ramionami. Owiała mnie przyjemna woń jej perfum. Ten zapach uzależniał, nawet nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo.
- Dlatego muszę Ci coś powiedzieć. Starałam się to ukryć, schować gdzieś głęboko w sercu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział- zaczęła skubiąc rąbek mojej koszuli, na której skupiła swój wzrok.
Wsłuchiwałem się w każde słowo, które wypowiadała. Przychodziło jej to naprawdę z wielką trudnością.
Łzy stały się teraz czymś naturalnym. To nawet lepiej, że płakała. To dobrze jej zrobi- pomyślałem.
- To wydarzyło się niecałe dwa lata temu. Czułam się naprawdę źle. Siedziałam w domu. Mój tata był na konferencji w USA, mama do późna w pracy. Zadzwonił telefon. Dzwonił James. Pojawił się w mojej szkole niespodziewanie, w środku półrocza. Po śmierci ojca, przeprowadził się z mamą z Birmingham do Polski. Zaprzyjaźniliśmy się. Spędzałam z nim każdą wolną chwilę. Świetnie się rozumieliśmy- łzy swobodnie spływały po jej gorących policzkach, ale nie poddawała się. Schowała twarz w dłonie po czym dalej mówiła.
- Mieli coraz więcej długów... On i jego mama. Razem z rodzicami chcieliśmy im pomóc finansowo, ale oni nie chcieli pomocy. Bali się, że nie będą w stanie oddać nam potem tych cholernych pieniędzy- podniosła głos, a jej głośny szloch spowodował, że w moich oczach też pojawiły się łzy, którym nie pozwoliłem się wydostać. Przytuliłem ją z całej siły.
- Pomoczyłam ci koszulę- pogładziła kołnierzyk koszuli, którą miałem na sobie, gdy już wyswobodziła się z mojego uścisku.
- Nic nie szkodzi. Mów dalej- wysiliłem się na pocieszający uśmiech, a ona kiwnęła głową w geście zgody. Zamknęła oczy i mocno ściskając moją rękę mówiła dalej.
- Wydawało się, że wszystko zaczęło się układać, że wychodzą na prostą. James zaprosił mnie szkolny bal. To było wydarzenie. Cieszyłam się jak głupia. Przyszedł po mnie i razem poszliśmy do szkoły. Tańczyliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy... Ktoś przyniósł alkohol... Prosiłam go żeby nie pił, ale to chyba było zbyt trudne do wykonania- zaśmiała się gorzko na wspomnienie o tych wydarzeniach- Pamiętam, że ktoś natarczywie do niego dzwonił, on odrzucał połączenia, ale w końcu odebrał. Nie poszłam za nim. Cały czas ktoś prosił mnie do tańca. W końcu wyszłam na dwór. Nigdzie nie umiałam go znaleźć. Nie poddawałam się. Zobaczyłam go. Rozmawiał z dwójką starszych mężczyzn, nigdy wcześniej ich nie widziałam. Jak na złość mnie zobaczyli. Próbował pokazać mi, że mam uciekać, ale kompletnie nie rozumiałam o co mu chodziło- powoli domyślałem się co chce mi powiedzieć. Na samą myśl przełknąłem ślinę.W gardle pojawiła się ogromna gula, która uniemożliwiała powiedzenie nawet najmniejszego słowa.
- Zaczepili mnie. Byli zbyt silni. Sama nie byłam w stanie sobie poradzić. Był jeszcze on. Stał tam i tylko z bólem w oczach wszystkiemu się przyglądał. Krzyczałam czego chcą i wiesz co mi powiedzieli?! Że James zaciągnął u nich dług, a ja mam pomóc mu go spłacić...
- Czy oni...? No wiesz...- nabrałem odwagi by spojrzeć jej w oczy. Oczy pełne bólu i rozpaczy. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Wewnętrznie się rozpadała...
- Nie. Nie zgwałcili mnie- powiedziała stanowczo, a w jej głosie wyczułem ulgę.
- Ale było blisko. Ich najmniejszy dotyk przeszywał moje ciało ogromnym bólem. A James... prosiłam go żeby mi pomógł. Był pijany, płakał. Cały czas szeptał, że mnie przeprasza. W pewnym momencie chciał mi pomóc, ale jeden z tych mężczyzn uderzył go. Upadł na ziemię, stracił przytomność. To było straszne... Czułam ich palące oddechy na swoim ciele, tak cholernie się bałam. Z całej siły zaczęłam się wyrywać, krzyczeć, już prawie mi się udało, ale spoliczkowali mnie. Powiedzieli, że jeśli się nie postaram to nie pomogę przyjacielowi, rozumiesz Liam? Ten chamski głos, spowodował, że poczułam nagle ogromną odwagę. Oplułam jednego z nich. Potem pamiętam tylko ich wściekłe miny. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia i zaczęli mnie kopać. Ostatnie co pamiętam to ból, ogromny ból całego ciała, ale najgorsze jest chyba to, że najbardziej bolało mnie serce. Że mimo tego co James zrobił nadal był moim przyjacielem- zakończyła po czym wstała i skierowała się do swojego pokoju. Poszedłem za nią. Otworzyła jedną z szuflad po czym z głośnym westchnieniem wyciągnęła z niej coś w rodzaju notatnika. Może to pamiętnik?
- Sama nie wiem czemu tego nie wyrzuciłam- otworzyła go i pogładziła jedną ze stron. Podała mi ów pamiętnik, a ja odrobinę speszony wyciągnąłem po niego rękę.
- Przeczytaj- kiwnęła głową. Widocznie uznała, że dawno powinna to zrobić. Może sama nie miała na to odwagi?
- 14 kwietnia
To właśnie ten dzień zmienił całe moje nastawienie do życia- przeczytałem na głos pierwsze słowa starannie napisane przez Han- Obudziłam się w szpitalu. Białe kolory ścian w żadnym stopniu mnie nie uspokajały. Byłam podłączona do aparatury medycznej. Delikatnie dotknęłam głowy. Poczułam, że mam na niej bandaż co nie zdziwiło mnie, ponieważ cały czas czułam jej narastający ból. Gdybym nie straciła przytomności, nawet nie chce myśleć co mogłoby się wtedy stać... Kształtowanie siebie samego i odnalezienie się w tym bezdusznym świecie nie jest czymś łatwym. Tym bardziej po czymś takim...

15 kwiecień
Mam jeszcze zostać kilka dni na obserwacji. Mój stan fizyczny podobno się polepsza czego nie mogę powiedzieć o psychice. Byli u mnie rodzice. Nie umiem patrzeć kiedy się smucą. Dlaczego dopiero w obliczu zagrożenia uświadamiasz sobie co jest dla Ciebie najważniejsze? Jest mi wstyd, że do tego doprowadziłam... Podobno James wyjechał. Zostawił mi list. Kawałek papieru, na którym napisał co czuje i jak bardzo mnie przeprasza. Nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy. Napisał, że zawsze będzie mnie kochał całym swoim sercem...
Ci mężczyźni trafili już do więzienia. Podobno mogę spać spokojnie, jednak moje powieki ani na chwilę nie mogą się zamknąć...- przeczytałem tak jeszcze kilka stron po czym dłużej nie wytrzymałem panującego napięcia. Spojrzałem na Hannah, która wchłaniała każde wyczytane przeze mnie słowo.
- Mam jeszcze czytać?- zapytałem.
- Myślę, że wystarczy- odetchnęła- Poukładałam sobie cały świat, wszystko wróciło na swoje miejsce, a on znów się pojawia, znów chce wszystko zniszczyć...
Nie wierzyłem, że ona, ta wiecznie uśmiechnięta, zabawna, ciesząca się życiem dziewczyna przeszła przez coś takiego. To dlatego rozstanie z Filipem tak ją bolało, to dlatego teraz jest taka ostrożna, tak ceni sobie zaufanie. Nagle wszystko zacząłem rozumieć, wszystko zaczęło układać mi się w jedną logiczną całość.
- Chyba wiem co muszę zrobić- pobiegła do kuchni po paczkę zapałek.
- Jesteś pewna?- zapytałem przyglądając się jej dokładnie.
- Niemal stuprocentowo- powiedziała i wzięła ode mnie pamiętnik. Pomogłem jej go podpalić, po czym Han włożyła go do kominka. Razem spoglądaliśmy jak ogień pochłania wypisane bólem kartki papieru.
- Powiesz Harry'emu o tym co się stało?- zapytałem po chwili milczenia.
- No właśnie- usłyszeliśmy głos loczka, który stał w drzwiach razem z resztą równie zaskoczonych przyjaciół.
- Harry- szepnęła w jego stronę.
- Może w końcu wyjaśnisz nam wszystkim co ukrywasz?- zapytał siadając naprzeciwko niej. Przytaknęła zdenerwowana. Naprawdę współczułem jej, że jeszcze raz musi zmierzyć się z tymi okropnymi wspomnieniami...



- Hannah - 

Liam. Tak, on bardzo mi pomógł. Sama jego obecność sprawiła, że czułam się bezpieczna, tym bardziej kiedy mogłam się do niego przytulić, poczuć bicie jego serca i ogromne ciepło, które mi także się udzieliło. Znów dał mi do zrozumienia, że mogę na niego liczyć, że mimo sprzeczek jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i zawsze nimi pozostaniemy. To właśnie jemu opowiedziałam o Jamesie... Był dobrym słuchaczem... Tego właśnie było mi trzeba. Po wyjściu ze szpitala obiecałam sobie, że nigdy już nie wrócę do tych wydarzeń, że nikomu o tym nie opowiem. Wiedziała tylko moja najbliższa rodzina i Karolina. Nikt inny. Do dzisiaj. Podobno rozgrzebywanie starych ran nie przynosi żadnych korzyści. Mi dało ulgę i o dziwo pozbyłam się poczucia winy.
- No i tak to wygląda- skończyłam mówić, spoglądając ukradkiem na przyjaciół. Przyswajali wszystkie informacje. Twarz Harry'ego nie wyrażała żadnych konkretnych emocji. Krople deszczu bębniły miarowo po dachu, wystukując melodię doprowadzającą mnie do szału- Właśnie dlatego nie chciałam Wam o tym powiedzieć... Bałam się, że mnie znienawidzicie- moim sercem zawładnął ból.
- Co ty mówisz?!- oburzył się Niall wstając i tuląc mnie. Do rozmowy włączył się mulat.
- Po czymś takim mielibyśmy Cię znienawidzić? Nie wiedziałem, że tyle przeszłaś i teraz wiem, że jesteś bardzo silna. Nie wiem co ja bym zrobił gdybym kiedyś się na kimś tak zawiódł jak ty na Jamesie... Chodź tu skarbie- znalazłam się w ciepłych ramionach Zayn'a.
- Ja muszę to sobie przemyśleć- usłyszałam głos Harry'ego gdy tylko Zayn mnie puścił- Przepraszam Cię- jego chłodne dłonie, które trzymał na moich rozpalonych policzkach dały mi ukojenie. Złożył na moich drżących ustach delikatny pocałunek i wyszedł. Tak po prostu zostawił...
Bez zastanowienia wybiegłam za nim. Gdy go dogoniłam był już na dworze. W powietrzu unosił się silny zapach deszczu, który padał z nieba ze zdwojoną siłą. W mgnieniu oka woda wsiąknęła w moje ubrania.
- Cholera jasna, Harry zaczekaj!- krzyknęłam za nim głośno, po czym uderzyłam go w plecy. Stanęłam przed nim i przyglądałam się ze złością. Niebo rozdzierały pioruny, które uderzając o ziemię wydawały straszne odgłosy.
- Dlaczego to robisz?! Dlaczego za każdym razem udowadniasz mi, że jestem dla Ciebie tak naprawdę nikim. A może tak właśnie jest, co?- mimo bólu spuchniętego nadgarstka uderzałam go w klatkę piersiową pięściami. Gorzkie łzy spływały na ziemię wraz z kroplami londyńskiego deszczu. Nagle poczułam, że ktoś stanowczo obejmuje mnie w pasie i odciąga od chłopaka. Ja dalej się nie poddawałam i wymachiwałam nogami w powietrzu. Krztusiłam się łzami patrząc w jego błyszczące zielone oczy, które po chwili straciłam z pola widzenia. W miarę jak się oddalał traciłam siłę i zaprzestałam wyrywania się. Odwróciłam się i wtuliłam w ciało Liama głośno szlochając. Wiedziałam, że to właśnie był on. Po prostu czułam jego obecność. W tej chwili dziękowałam Bogu za to, że go po mnie wysłał. Tak rozdarta nie czułam się chyba jeszcze nigdy. Moje serce pękało, rozsypując się na małe kawałeczki. Tworzyły one coś w rodzaju puzzli, które wymieszane bardzo trudno ponownie ułożyć. Ale w końcu co cię nie zabije, to cię wzmocni, nieprawdaż?





Buumm! Troszkę wolnego i wstawiam nowy rozdział :P Namieszałam, co? Mimo, że mam bardzo dobry humorek to wyszedł trochę smutny, według planu... Pisałam go niedawno, gdy moje serducho było w niezbyt dobrym stanie stąd też tyle negatywnych uczuć. Ale zapewniam Was, że dzisiaj czuję się świetnie ;) W pełni staram się wykorzystywać wolny czas! Dzisiaj byłam na czterogodzinnym spacerze z moim psem i przyjaciółką, więc mój mózg porządnie się dotlenił i przed chwilą, kiedy wróciłam dokończyłam pisanie ;)
I jak minęły Wam święta? Mi bardzo dobrze, w miłej, rodzinnej atmosferze. Niemal przez cały czas na mojej twarzy gościł uśmiech, więc jest dobrze :P Prezenty fajne? Chwalić mi się! Dziękuję za wszystkie życzenia i z mojej strony chciałabym życzyć Wam troszkę wcześniej, ale może potem nie będzie okazji:  
HUCZNEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2013!
Niech Wasze życie będzie takim opowiadaniem jakie sobie tylko wymarzycie! :**
Ogromne buziaki ode mnie. Bardzo, bardzo kocham: Hanka ;)



 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział trzydziesty pierwszy


''Los decyduje o tym, kto pojawi się w twoim życiu, ale to serce decyduje, kto w nim pozostanie''

Od tego dnia tenis ziemny stał się jednym z moich ulubionych sportów. Siedzieliśmy z Han na korcie, oparci o siatkę, podziwiając piękno i tajemniczość nocy.
- Jakbym miał w szkole taką WF-istkę to jestem pewien, że bym ćwiczył- powiedziałem, a dziewczyna dała mi lekkiego kuksańca w bok.
- No co? Prawdę mówię. A więc to tutaj znikasz niektórymi wieczorami?- śledziłem wzrokiem gwiazdy na niebie. Przytaknęła.
- Czemu nie grasz zawodowo? Spokojnie mogłabyś to robić.
- Jedna drobna kontuzja i po sprawie. Przypadek albo po prostu los. Podobno on nie jest dobry ani zły. To my go oceniamy poprzez pryzmat naszych oczekiwań. Sama nie wiem jak by wyglądało moje życie gdybym grała. Może nigdy bym Was nie poznała. Nie wyobrażam sobie tego. Ale nie rozumiem jeszcze wielu rzeczy. Musiałam wziąć się w garść i oto jestem- uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie.
- Nie zamieniłabym się z nikim. To, że tu jestem było jedną z najlepszych decyzji, które podjęłam w życiu- chwyciła moją rękę.
- Boję się Niall- wyznała, a z jej oczu popłynęły łzy, które spadając na ziemię pozostawiły ślady na pomarańczowej mączce.
- Hej, co się dzieje co?- otarłem kciukiem jej mokre policzki.
- Nie wiem. Boję się Niall. Boję się, że coś zawalę, że Harry w końcu się mną znudzi, że zostawi mnie w momencie, w którym właśnie najbardziej będę go potrzebowała. Boję się, że przeszłość wróci- ostatnie zdanie wypowiedziała już trochę ciszej.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz przez niego cierpieć, to znaczy, że on nigdy nie zasługiwał na Twoje uczucie. Nawet jeśli będzie wydawać ci się, że świat stracił sens, że jesteś całkiem sama to nie będziesz, jasne?- uniosłem jej brodę i odgarnąłem za ucho kosmyk włosów, który opadał na jej blade czoło.
- Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi i zawsze będziemy przy Tobie. Nawet gdy powiesz żebyśmy się wynosili, kiedy czasem nie będziesz nas rozumieć. My będziemy tutaj- wskazałem na jej serce, a ona wtuliła się we mnie mocno.
- Zastanawia mnie tylko dlaczego taki chłopak jak ty nie ma dziewczyny- uśmiechnęła się już nieco szerzej.
- Bycie singlem nie oznacza że ktoś jest słaby. To znaczy, że jesteś wystarczająco silny by czekać na to, na co zasługujesz. To moje motto. Nie wiedziałaś?- dziewczyna rozchmurzyła się, a ja pomogłem wstać jej z ziemi.
- Dziękuję- powiedziała lekko ochrypniętym głosem.
- Ja tylko pomogłem ci wstać...
- Nie Niall, zrobiłeś o wiele więcej- powiedziała i zaczęła się śmiać z mojego ubrudzonego, pomarańczowego tyłka.
- Ty się nie śmiej, bo też taki masz!- śmialiśmy się tak długo dopóki pozwalały nam na to nasze mięśnie brzucha. Później pozbieraliśmy nasze rzeczy i spacerkiem zaczęliśmy wracać do domu...
- Słuchaj Niall ja nawet nie spytałam jak tam poszło spotkanie z menadżerem...- zmarszczyła czoło.
- Właściwie to nie mówił za dużo. No oczywiście oprócz przygotowań do tej imprezy.
- Jakiej imprezy?- zapytała zdziwiona, a ja uświadomiłem sobie, że może Harry nic jej o tym nie wspominał.
Podrapałem się po głowie szukając odpowiednich wyjaśnień.
- Mów Niall- uśmiechnęła się, oczekując szczerej odpowiedzi.
- W sobotę mamy zagrać kameralny koncert, tutaj w Londynie. Białe koszule, krawaty i te sprawy... Potem wszyscy przenoszą się do klubu na after party. Gdyby Harry wiedział, że ci to powiedziałem skrócił by mnie o głowę. Pewnie chciał ci zrobić niespodziankę- westchnąłem głośno- a ja wszystko zawaliłem...
- Przestań Niall. Przecież Cię nie wydam- zaśmiała się pod nosem, a ja odetchnąłem z ulgą.
- To dobrze- objąłem ją ramieniem widząc, że drży z zimna. Nagle wyrwała się z moich ramion.
- Niall widziałeś...? Tam za drzewem-  jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Oddech przyspieszył.
- Kogo tam widziałaś?- zapytałem zaniepokojony i rozejrzałem się lecz nikogo nie zauważyłem. Była przestraszona, a przez jej ciało przechodziły dreszcze.
- Wydawało mi się- wyszeptała jakby chciała przekonać do tego samą siebie.
- Chodźmy już- powiedziała. Zaprowadziłem ją do domu i pożegnałem się. Ona napewno kogoś widziała. Była spięta i bardzo ostrożna. Nie zachowywała się naturalnie. Jeżeli coś jej grozi... Nie dopuszczam do siebie takiej myśli...


- Han -

Każdy kolejny krok stawał się nie do zniesienia. Niall odprowadził mnie pod sam dom, a ja dalej nie mogłam się uspokoić.
- Cześć Car- weszłam do salonu, a przyjaciółka wręcz rzuciła się na mnie i mocno przytuliła.
- Gdzieś ty była tyle czasu? A telefon?- gorączkowo chwyciła się za czoło i chodziła tam i z powrotem.
- Wyłączony. Byłam z Niallem na korcie- uśmiechnęłam się.
- A Harry?- zapytała ze zdziwieniem wskazując na kanapę.
- Mieliśmy małe spięcie przez Jane- spuściłam wzrok na podłogę i zdjęłam buty. Moje stopy nareszcie miały okazję odpocząć.
- Tą Jane?- zapytała blondynka wykonując energiczne ruchy głową przez co skupiła mój wzrok na sobie.
- Tak tą Jane. Tyle, że to jest teraz najmniejszy problem- powiedziałam, a mój głos się załamał.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła przed chwilą ducha- zaśmiała się nerwowo.
- Zobaczyłam kogoś o wiele gorszego...- schowałam twarz w dłonie.
- Chyba nie mówisz o...
- O Jamesie. Właśnie o nim mówię- czułam, że do moich oczu napływają kolejne partie słonych łez. Czułam się rozbita, po raz kolejny wytrącona z równowagi.
- Wydawało mi się, że go widzę, dzisiaj na ulicy- sięgnęłam po śnieżnobiałą chusteczkę, którą podawała mi dziewczyna.
- To niemożliwe. Hania on nie mógł Cię znaleźć- zakryła usta dłonią. Starała się ukryć swój strach.
- A skąd możemy mieć pewność? To wszystko znów wróciło, rozumiesz?- chwyciłam się za serce, które biło jak szalone. Ból ciągle narastał. Poczułam złość. Teraz gdy wszystko sobie poukładałam mój świat po raz kolejny miałby runąć niczym wieża z klocków?! Tyle dni, tyle uśmiechu i to wszystko na marne? Dlaczego latami dbamy o miłość, przyjaźń i ważne dla nas sprawy, a ktoś potrafi zniszczyć to wszystko w przeciągu kilku minut, może godzin? To czysta niesprawiedliwość.
- Jesteś już bezpieczna. Teraz nikt nie da Cię skrzywdzić. Masz mnie i chłopaków- głaskała mnie po głowie, tuląc do swojej piersi. Tacy przyjaciele to czysty skarb.
- Dzisiaj prawie powiedziałam żarłokowi i wcale tego nie żałuję. Myślę, że oni powinni wiedzieć- szepnęłam, a ona kiwnęła głową.
- Jutro to załatwimy, a teraz szoruj do łazienki brudasie. Dzisiaj śpisz ze mną.
- No właśnie. Musisz pokazać mi jeszcze Twoje nowe zdjęcia- zawołałam i otworzyłam drzwi do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic. Woda zmyła ze mnie wszystkie trudy tego dnia, pozostawiając moje ciało czystym. Zapach waniliowego żelu pod prysznic docierał do moich nozdrzy i poruszał moje zmysły. Wytarłam obolałe ciało ręcznikiem, nasmarowałam balsamem i ubrałam się w piżamę. Wilgotne włosy przeczesałam palcami. Poszłam do kuchni i nastawiłam wodę na herbatę. Włączyłam telefon i sprawdziłam wszystkie nieodebrane połączenia.
Harry musi poczekać. Nie mam siły rozmawiać z nim w tym stanie- pomyślałam i napisałam esemesa do Nialla: Dziękuję za ten wspaniały dzień. Dobranoc ;) H. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź od niego: To ja dziękuję. Śpij dobrze kochana! :* Wyciągnęłam z szafki nasze ulubione kubki, do których wsadziłam torebeczki z malinową herbatą. Charakterystyczny dźwięk gwizdka czajnika zasygnalizował, że woda się już zagotowała. Nalałam ją do każdego kubka, dodałam odrobinę cytryny i cukru i poszłam do pokoju Car. Podałam jej kubek z cudownie pachnącym napojem i wsunęłam się pod pościel. Miejsce było już nagrzane.
- No to pokazuj te zdjęcia- powiedziałam upijając mały łyk z kubka.



 ~*~


- Co tak siedzisz sama?- wujek dosiadł się do mojego stolika. Uśmiech od rana gościł na jego twarzy.
- Muszę pomyśleć- zrobiłam dużego gryza jabłka i odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kiedy jedziesz po Sophie i Charliego?- zapytałam czując przyjemne ciepło myśląc o moich kochanych szkrabach.
- Babcia obiecała, że za tydzień przyleci do Londynu razem z nimi.
- Mówisz o mojej babci?- zapytałam lekko oszołomiona- Babcia i samolot? Przecież ona boi się wchodzić na ruchome schody w centrum handlowym!- zaśmialiśmy się.
- Myślę, że ona pokaże nam jeszcze wszystkim na co ją stać. A poza tym stęskniła się za swoją wnuczką. Dzieciaki były w Polsce przez te dwa miesiące, a teraz muszą wrócić z powodu szkoły. Już i tak niech się cieszą, że zgodziłem się żeby zostały tam do końca września- podrapał się po swoim gładkim podbródku.
- No pewnie. Szkoda tylko, że rodzice nie mogą przylecieć. Ciągła praca i obowiązki. Zawsze tak było...- posmutniałam i wyrzuciłam jabłko do kosza. Całkiem straciłam na nie ochotę.
- Wiesz jak oni Cię kochają, ale niestety mają takie stanowiska, które nie pozwalają im na częste widzenie się z Tobą.
- Wiem wujku. Jestem już dużą dziewczynką- uśmiechnęłam się do mężczyzny.
- Ale przecież masz tutaj przystojnego wujka, Caroline, chłopaków, za niedługo dołączy do nas jeszcze twoje kuzynostwo i szalona babcia- znów głośny śmiech w naszym wykonaniu.
- Zobaczymy jak tym razem zaszaleje- Ta kobieta nie przykłada dużej wagi do liczby zdmuchiwanych co roku urodzinowych świeczek. Za to właśnie ją kocham.
- Dobra koniec tego dobrego. Idę coś robić- wstałam, ale wujek jednym ruchem ręki mnie zatrzymał.
- No chyba żartujesz?! Myślisz, że puszczę Cię do pracy głodną? I tak nie ma za dużo gości.
- Jaką głodną? Przecież zjadłam jabłko...- założyłam ręce na piersi.
- No już widzialem jak zjadłaś... Za niedługo mi tu znikniesz. Proszę siadaj, zaraz zrobie ci jajecznice- powędrwał do kuchni, a ja z powrotem wygodnie usadowiłam się na krześle. W środku lokalu było przyjemnie ciepło, cicha, nastrojowa muzyczka powodowała, że moje powieki opadały na dół. Nuciłam sobie jakąś przyjemną piosenkę gdy poczułam zapach jedzenia. Mimowolnie otwarłam oczy. Chęć do życia natychmiast wróciła.


Po pracy wracałam do domu. Przywołane wspomnienia krążyły wokół, miałam wrażenie, że śledzą każdy mój ruch, unoszą się w powietrzu nie dając spokojnie oddychać. Retrospekcje wszystkich wydarzeń pokazywały się wszędzie gdzie tylko spojrzałam. Czułam się jakby zamknięta w złej bajce. Musiałam tak długo w niej trwać aż wytrwam do samego końca. Po ulicy mknęły samochody, ludzie w szybkim tempie poruszali się po zatłoczonym już nieco chodniku. Myślałam o Liamie. Jego imię wyświetlało się w liście kontaktów. Tak bardzo chciałam wybrać zieloną słuchawkę, usłyszeć jego ciepły, troskliwy ton głosu, po prostu porozmawiać jak z przyjacielem. Z rozmyślań wyrwał mnie ogarniający ból nadgarstka, który z każdą sekundą coraz bardziej się pogłębiał.
- Puść mnie!- zostałam wciągnięta do wąskiej, ciemnej uliczki i przyparta do muru. Dopiero teraz mój oprawca rozluźnił żelazną dłoń, a ja pod naporem emocji upadłam na ziemię. Zaraz jednak zebrałam w sobie wszystkie siły i stanęłam z nim czoło w czoło.
- A jednak to ty- powiedziałam ze złością, która gromadziła się we mnie w ogromnych ilościach. Nie mogłam wykonać nawet najmniejszego ruchu. Moje ciało ogarnął paraliż. W ogóle się nie zmienił. Te same perfumy, ta sama fryzura, to samo spojrzenie.
- Musimy porozmawiać- powiedział oschle.
- Ty chyba żartujesz! Możesz co najwyżej porozmawiać z policją!- chciałam wyciągnąć telefon, ale mnie zatrzymał.
- Nie mam dużo czasu. Uwierz, nie chce Cię skrzywdzić- moje łzy spływały na nasze ubrania.
- Już to zrobiłeś. Zniszczyłeś mi życie. Wszystko musiałam zbudować na nowo, a teraz się pojawiasz. Zostaw mnie, rozumiesz? Nie chce mieć z Tobą nic wspólnego!- krzyknęłam i zaczęłam biec ile sił w nogach przed siebie. Każdy krok dawał mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Zatrzymałam się nabierając powietrza do płuc i regulując nieco oddech. Oparłam się o jakieś drzewo i osunęłam na brudną ziemię. Wybrałam numer do jedynej osoby, która mogła mi pomóc w tej chwili- do Liama.







Misiaczki moje kochane!
Taa damm! Tak jak obiecałam jest rozdział. I jak tam przygotowania do dzisiejszej kolacji Wigilijnej? U mnie prawie wszystko już gotowe. Tak bardzo się cieszę bo ostatnie kilka dni spędziłam sprzątając i piekąc ciasteczka. Ból nóg nie do zniesienia! Ale warto było bo o dziwo wszystkim bardzo smakują (jeszcze nikt się nie otruł :P). Dzisiaj obchodzimy dwa święta, prawda? Urodzinki Lou i Wigilię. Sama nie wierzę, że nasz Boo Bear ma już 21 lat! Jak ten czas ucieka! Wszystkiego najlepszego dla naszego pasiastego i dla Was gwiazdeczki! Z okazji Nadciągających Świąt Bożego Narodzenia życzę każdej z Was dużo zdrówka, uśmiechu, który będzie pomagał Wam przejść przez wszystkie trudniejsze chwile życiowe, dobrego humoru, którym będziecie zarażać wszystkich dookoła, wspaniałych przyjaciół i prawdziwej miłości. Spotkania One Direction, dużo weny na Wasze opowiadania i chyba tego żebyście się nie zmieniały bo każda z Was jest wyjątkowa. Jesteście naprawdę wspaniałe! Są to pierwsze święta na moim blogu co czyni je jeszcze bardziej wyjątkowymi! Dziękuję każdej z Was za to, że pomagacie mi w tych trudniejszych chwilach. Nawet nie spodziewałam się, że ostatnio tyle osób do mnie napisze. Jesteśmy w  końcu jedną, wielką rodziną, prawda? Jeszcze raz Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
Kocham bardzo mocno, Hania ;**