sobota, 22 września 2012

Rozdział dwudziesty pierwszy


- Oczami Harry'ego -














- Już jestem!- zawołałem wchodząc do domu. Klucze położyłem na szafce i zmęczony opadłem na fotel, znajdujący się w salonie.
- Już? Chyba dopiero... Miałeś przyjechać z dziewczynami. Gdzie one są?- do pokoju wpadło czterech dzikusów.
- Harry wszystko okej?- zapytał blondyn, ale oni wszyscy patrzeli na mnie jak na jakiegoś dziwoląga.
- Tak, czemu coś miałoby być nie w porządku?
- Nie wręcz przeciwnie. Szczerzysz się jak...- Louis nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałem. Moja mina zmieniła się nie do poznania. Zamiast szerokiego uśmiechu teraz pojawił się grymas.
- Filip przyleciał do Londynu- powiedziałem stonowanym głosem.
- Żartujesz? Ten gnojek?!- każdy z chłopaków zaczął mówić coś pod nosem i przeklinać.
- Niestety nie żartuję. Zatrudnił się w restauracji wujka Hani.
- I jak ona się czuje?- tym razem skruszonym głosem odezwał się Daddy.
- Już lepiej. Chodź nie było zbyt kolorowo- stwierdziłem zgodnie z prawdą.
- Mam nadzieję, że porządnie go sprałeś- mina mulata wskazywała, że nie przyjmuje do wiadomości innej odpowiedzi niż ''Tak''.
- Zrobiłem coś lepszego- uśmiechnąłem się cwaniacko.
- Co?-na ich twarzach malowała się ciekawość.
Opowiedziałem chłopakom wszystko co się wydarzyło tego wieczoru. Uznałem, że skoro wszyscy przyjaźnimy się z Hanią to powinni wiedzieć co do niej czuję. Opowiadałem im to wszystko w napięciu. Trochę obawiałem się jaka będzie ich reakcja. Poczułem się trochę jak taka nastolatka, która opowiada przyjaciółkom przebieg swojej pierwszej randki. Zabawne... Oni słuchali każdego wypowiedzianego z moich ust słowa z uwagą, nie przerywając mi. Tylko Zayn miał pewne wątpliwości czy nie pogadać sobie z Filipem jeszcze raz, tym razem ostrzej... Ale jestem pewny, że z mojego uczucia co do tej dziewczyny byli bardzo szczęśliwi.
- W razie potrzeby damy mu porządną nauczkę- powiedziałem ostrzegawczo do mulata, a on uśmiechnął się szeroko. Nie chciałem robić kolejnej afery przez którą Han by cierpiała. Nie umiem znieść widoku jej smutnej twarzy. Chcę, żeby uśmiechała się jak najczęściej. To ja chcę ją uszczęśliwiać.
Chłopcy zaczęli rozmawiać o powrocie byłego chłopaka Hani, a ja spojrzałem na Liama. Od kiedy powiedziałem chłopakom co wydarzyło się pomiędzy mną a Han na dachu, jest jakiś taki nieobecny. Mógłbym powiedzieć nawet smutny, ale dlaczego? Gdy zobaczył, że go obserwuje uśmiechnął się do mnie, ale to nie był ten jego ,, czarująco słodki uśmiech'', jak to nazywają nasze fanki. Faktycznie Liam jest z nas pięciu najbardziej słodki i romantyczny. Jest też moim przyjacielem i widzę, że coś go gryzie.
- Idę się przejść- Daddy wstał z kanapy i posłał nam wszystkim uśmiech.
- Ale...- Niall chciał zapytać go o co chodzi.
- Muszę nabrać trochę świeżego powietrza i przemyśleć sobie kilka spraw- wytłumaczył szybko i zabierając z wieszaka bluzę wyszedł. Usłyszeliśmy tylko wyraźny dźwięk skrzypienia, który wydały z siebie zamykane przez niego drzwi.


- Oczami Liama -













Na zewnątrz wziąłem głęboki wdech, napełniając moje płuca świeżym powietrzem. Tego właśnie było mi trzeba. Jeszcze tylko kubeł zimnej wody na głowę i byłoby idealnie. Usiadłem na drewnianym podeście. W głowie kłębiło mi się tysiąc, przeróżnych myśli. Co się ze mną dzieje? Liam, opamiętaj się!
Nie umiem pozbyć się z serca tego nieprzyjemnego uczucia ukłucia. Czyżby zazdrości?! Owa przypadłość towarzyszy mi od momentu, kiedy Harry powiedział, że JĄ pocałował.  Pocałował Hanię. Jestem zazdrosny? Nie, nie to niemożliwe. A może jednak? Ale przecież o przyjaciółkę tez można być zazdrosnym, prawda? Nieprawda. Czemu nie cieszę się wspólnie z przyjacielem z jego szczęścia? Jestem za to wściekły na siebie samego, ale taka jest prawda. Jak mogę być tak samolubny? Tym bardziej, że przecież jestem z Danielle. Wspaniale nam się układa i niech tak pozostanie.
- Liam, stary wszystko okej?- Harry usiadł obok mnie.
Nigdy go nie okłamałem, więc teraz wolałem nic nie mówić. Choć podobno brak odpowiedzi też jest jakąś odpowiedzią.
- Widzę, że coś jest z Tobą nie tak- nie dawał za wygraną.
- To nic takiego. Po prostu pokłóciłem się z Dan- skłamałem. Nie mogłem inaczej. Przecież nie wyjawię mu prawdy. Czuję się z tym strasznie, ale ale co innego mogłem mu powiedzieć?! '' Harry chodzi o to, że jestem cholernie zazdrosny o Hanię ''. Nie ma mowy. Pewnie to tylko przelotne uczucie.
- Nie wiedziałem. Coś poważnego?- zmartwił się.
- Nie, na pewno jutro wszystko będzie już okej. Ty mi lepiej powiedz co wymyśliłeś na jutrzejszy dzień? A raczej już dzisiejszy. Piątek to możemy zabalować, a poza tym trochę zabawy każdemu z nas zrobi na dobre.
- Nie mam za bardzo pomysłu... Może ty coś wymyślisz?
- Tak. Mam świetny pomysł- uśmiechnąłem się cwaniacko, co trochę nie było do mnie podobne.
- Niegrzeczny Liam- przyjaciel poklepał mnie po plecach i razem wróciliśmy do domu.


 - Oczami Hani -

Kolejny dzień rozpoczęłam od zjedzenia ciepluteńkich tostów nutellą. Przyjaciółka zjadła razem ze mną i popijając herbatę dopytywała jeszcze o kilka szczegółów dotyczących wczorajszego wieczoru. Spędziłyśmy całą noc, rozmawiając o tych wszystkich wydarzeniach i analizowaniu ich. Wiem, że nie mogę zostawić spraw tak jak są teraz. Muszę porozmawiać poważnie z loczkiem o tym co się stało. Nie jestem pewna czy w ogóle dla niego nasz pocałunek cokolwiek znaczył. Przecież on może mieć takich dziewczyn jak ja na pęczki. Nic we mnie takiego wyjątkowego.
Zręcznie obracałam palcami szklankę z sokiem pomarańczowym stojącym na blacie, rozmyślając.
Mój wzrok przykuły złociste promienie słoneczne odbijające się od szklanego przedmiotu. To były te promienie, którym udało się wedrzeć do salonu pomimo zasłoniętych okien. Znalazły rozwiązanie na to by spełnić swój cel, marzenie a może nawet pragnienie. Ułatwiłam im sprawę, odsłaniając zasłony. Od razu cały pokój ogarnęła jasność. Poranne słonko delikatnie pieściło moją twarz. Karola się kąpała a ja traciłam czas na tym moim myśleniu. Zawsze wszyscy mówili mi, że za bardzo utrudniam sobie życie. Mówili, że powinnam czasem posłuchać głosu serca, a nie tylko mojego rozumu, który był już wytresowany do wytyczania odpowiedniej drogi, którą mam podążać.

Takie słońce... Dla niektórych ludzi jest sensem życia. Maja ochotę wstawać z łóżka i witać nowy dzień tylko dzięki niemu. A co dla mnie jest sensem mojego życia? Może tym sensem właśnie będzie Harry...
Jeśli nie spróbuję to się nie dowiem. Może nie jest za późno, aby zacząć słuchać głosu serca? Na to nigdy nie jest za późno. I znów uśmiech na mojej twarzy, który po chwili ustąpił miejsca lekkiemu zdziwieniu.
Dzwonek do drzwi- to właśnie powód tego zdziwienia. To nie mogą być chłopcy, bo o tej godzinie oni jeszcze śpią.
- Ciekawe kto to może być- pomyślałam biegnąc w stronę drzwi. Szybkim ruchem otworzyłam je i znów moim oczom ukazała się znajoma sylwetka oparta o framugę. Chciałam zamknąć drzwi, ale on pośpiesznym ruchem wsadził stopę do środka mieszkania uniemożliwiając mi zamknięcie ich.
- Kiedy ty w końcu dasz mi spokój i pozwolisz żyć?- zapytałam nerwowo.
- Za trzy godziny mam samolot do Polski i przed wyjazdem chciałem ci jeszcze coś powiedzieć- wyjął stopę licząc, że nie zamknę drzwi. Nie zamknęłam.
- Słucham- powiedziałam normalnym tonem, takim jak kiedyś.
- Nie wpuścisz mnie do środka?
- Wolałabym załatwić to tutaj- uśmiechnęłam się nienaturalnie.
- Chciałem ci powiedzieć, że mimo tego co się stało, mimo tego co się wydarzyło między nami to ja zawsze będę Twoim przyjacielem. Zawiodłem jako chłopak, ale nie jako przyjaciel i chcę, żebyś wiedziała, że możesz zawsze na mnie liczyć czy tutaj czy w Polsce- powiedział spokojnie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Po chwili kontynuował:
- Nie wiem jak ty, ale ja nie poradzę sobie bez twoich złotych rad i żartów. Myślałem, że może będę w stanie Cię odzyskać, ale ty już spotkałaś kogoś innego. Nawet Cię rozumiem. Widać, że temu chłopakowi zależy na Tobie. Nie wnikam w to czy jesteście razem czy nie, ale jeśli będziesz chciała ze mną pogadać, po prostu jak z przyjacielem to znasz moje namiary- uśmiechnął się szczerze. Tęskniłam za tym uśmiechem.
- Chodź tu- rozwarłam ramiona a chłopak mocno mnie przytulił.

 












Co tam u Was kochane? Mnie niestety dopadła choroba, a pogoda za oknem wcale nie poprawia mojego samopoczucia. Za to wy jesteście kochane! Dziękuję za słowa pocieszenia i pochwały dotyczące rozdziałów. Nie wiem co bym bez was zrobiła!!! Szczególnie chciałabym z tego miejsca podziękować kilku osobom, mianowicie: Kamilocie, ChoCoLaTe!,  Mrs. Styles, Myszy, Meg, Alicji Jj. i Ance Nete... Dziękuję wam za to, że jesteście ze mną już od dłuższego czasu i wspieracie mnie. Kocham was dziewczyny ;**  Dziękuję też oczywiście innym czytelnikom, ale komentarze tych dziewczyn najbardziej mnie wzruszają i mobilizują do dalszego pisania. Mam do was też małą prośbę. Chodzi o to, żebyście wyobraziły sobie Liama z mojego opowiadania w kręconych włosach, w takich jak na zdjęciach powyżej... To jest właśnie Liam z mojego opowiadania, da się zrobić? :)
Widzieliście nowy teledysk chłopców LWWY? Ja nie umiem przestać słuchać tej piosenki i oglądać ich w tym nagraniu!!! Piosenka strasznie wpada w ucho cały czas ją sobie nucę i śpiewam. Jestem dumna z kolejnego sukcesu 1D. Oby tak dalej, prawda?







piątek, 14 września 2012

Rozdział dwudziesty

 
Timbaland- Apologize

- Oczami Hani -

Kiedy Filip wypowiedział te dawniej magiczne dla mnie słowa z budynku wybiegli Harry i Caroline.
- Daj mi tę ostatnią szansę. Ja bez ciebie nie istnieję. Nie umiem żyć. Kocham cię- powiedział nie wiedząc, że za jego plecami stoją moi przyjaciele. Mina Harry'ego wskazywała na to, że chce dać mojemu chłopakowi, a raczej byłemu chłopakowi z pięści. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
- Filip mogłam się ciebie tu spodziewać- powiedziała Car spoglądając na niego z obrzydzeniem. Pewnie też nie było jej łatwo. Całkiem go lubiła. Cieszyła się moim szczęściem i na pewno, gdyby ktoś powiedział jej, że mnie zdradzi, to nie uwierzyłaby w te słowa. Ufała mu tak jak ja sama.
- Cześć Karola- chłopak uśmiechnął się delikatnie, ale jestem pewna, że szczerze po czym prześwietlił Harolda wzrokiem.
- Jakiś problem kochanie?- zapytał mnie loczek uśmiechając się słodko. Po jego słowach domyśliłam się jakiej broni chce użyć. Podszedł do mnie i objąwszy w pasie przyciągnął do siebie gorąco całując. Dotknęłam koniuszkami palców jego burzy loków i zjechałam rękoma na jego szyję, o którą się zaczepiłam. Muszę przyznać, że całował nieziemsko. Po dość długiej chwili, kiedy to nasze usta były jednością, powoli je rozłączyliśmy. Chłopak uśmiechnął się do mnie zadziornie i jeszcze raz pocałował, tym razem krócej. Właściwie to nie było konieczne, bo wyraz twarzy Filipa mówił sam za siebie. Bezcenny widok. Chwyciłam Harry'ego za rękę i od razu poczułam się pewniej.
- Filip z nami naprawdę koniec. Jak widzisz ja już wszystko sobie tu poukładałam- spojrzałam na loczka i uśmiechnęłam się delikatnie, a on to odwzajemnił.
- Już cię nie kocham- ścisnęłam mocniej rękę Harolda, a on przytulił mnie i pocałował w czoło. Wypowiedzenie tych słów wcale nie było takie łatwe. Ćwiczyłam to przed lustrem mnóstwo razy, na wypadek gdybym jeszcze kiedykolwiek go spotkała, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że to nigdy się nie wydarzy. Udało mi się to powiedzieć, ale to wcale nie spowodowało, że poczułam się lepiej.
Spojrzałam ostatni raz na Filipa. Kiwnął tylko nieznacznie głową robiąc zawiedzioną minę. Odwrócił się i odszedł.
 Dziękuję- szepnęłam Harry'emu do ucha i głęboko się w niego wtuliłam. Po chwili dołączyła do nas też Caroline. Zrobiliśmy zbiorowego miśka, a kiedy już skończyliśmy podziękowałam im za wszystko.
W głębi serca byłam rozdarta. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy cieszyć się, że Filip odszedł i zrezygnował z dalszej walki o mnie czy płakać, że już go przy mnie nie ma i tak naprawdę nigdy już nie będzie. 
- Muszę już wracać do pracy- wskazałam palcem na drzwi do budynku.
- Przestań. Niczego nie musisz robić- powiedział chłopak.
- Wiem, ale wujek...
- Wszystko mu wytłumaczę. Nic się nie martw. Harry zaopiekuj się nią- przyjaciółka posłała nam serdeczny uśmiech.
- Pewnie- pociągnął mnie za rękę i zaczął iść. Dotrzymałam mu kroku. W końcu dalej trzymałam jego dłoń. A raczej on trzymał moją.

Po pięciu minutach doszliśmy do parkingu, na którym Harry zaparkował swój samochód. Otworzył mi drzwi pasażera, a sam poszedł do bagażnika po apteczkę.


- Oczami Harry'ego -

Kiedy się dowiedziałem, że ten gnojek wrócił miałem ochotę przywalić mu tak, że się nie pozbiera. Ale ostatecznie postanowiłem, że zrobię coś innego. Nic nie boli tak bardzo, jak widok ukochanej osoby w objęciach kogoś innego. Chociaż to nie był jedyny powód, dla którego pocałowałem Hanię. Miałem na to ochotę już od dłuższego czasu. Właściwie od dnia, w którym się poznaliśmy. Jeszcze nigdy nie spotkałem równie cudownej dziewczyny. Niezwykle piękna i mądra. Zabawna i wrażliwa. Wyjątkowa. Ten pocałunek był niesamowity. Poczułem się, jakbym był z nią tam sam na sam. Kiedy już skończyliśmy nie umiałem się powstrzymać i jeszcze raz musnąłem jej różowiutkie usta. To zupełnie nie w moim stylu. Ludzie myślą, że lubię zabawić się z jakąś dziewczyną jedną noc nawet nie znając jej imienia. To nieprawda. Przynajmniej nie w tym przypadku. O ile tę smutną ślicznotkę siedzącą w samochodzie można nazwać ''przypadkiem''.
Chyba raczej zjawiskiem.
- Pokaż, co my tu mamy?- zapytałem uklękając przed nią. Obróciła głowę w moją stronę, a ja odkaziłem jej ranę wodą utlenioną i przykleiłem na nią plaster. Dziewczyna bacznie przyglądała się moim ruchom.
- Skończone- powiedziałem zadowolony z efektu.
- Dzięki- uśmiechnęła się, ale widziałem, że pod tym uśmiechem kryje się smutek.
- Jedziemy?- przerwała moje rozmyślenia.
- Pewnie- zamknąłem jej drzwi i wsiadłem za kierownicę.
Jechaliśmy w ciszy. Tym razem to nie była ta przyjemna cisza, która w jej towarzystwie nigdy mi nie przeszkadzała. Po spotkaniu tego dupka z dziewczyny, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyparowała cała radość. Ta radość, którą wszyscy tak bardzo w niej pokochaliśmy. Teraz siedziała taka nieobecna wpatrzona w jakieś punkty za oknem. Próbowałem ją zagadnąć- niestety bezskutecznie.
- Han a co byś powiedziała gdybym zgolił się na łyso?- zapytałem dla sprawdzenia jej czujności.
- Tak, pewnie. Super pomysł- odpowiedziała bez entuzjazmu.
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Przepraszam- spuściła głowę, a ja gwałtownie zatrzymałem auto.
- Chcesz nas zabić?!- wrzasnęła przestraszona. Faktycznie- nie wyszło tak jak chciałem. Zawróciłem samochód i pojechałem w przeciwną stronę.
- Harry co ty robisz? Gdzie jedziesz?- nareszcie odzyskała świadomość.
- Zobaczysz- uśmiechnąłem się i ona też. Szczerze się uśmiechnęła.
- Jest nadzieja- pomyślałem w głębi serca i mocniej wcisnąłem pedał gazu.


Katy Perry- Firework


Czterdzieści minut później byliśmy już na miejscu. Zaczęło się ściemniać.
Chwyciłem jej dłoń i razem weszliśmy do budynku. Dość długo szliśmy po krętych schodach. Dziewczyna dzielnie to znosiła trzymając moją dłoń. A raczej ja trzymałem jej na tyle, żeby ją to nie bolało, ale żeby nie pozwolić jej odejść. Chciałem, żeby była przy mnie jak najdłużej. Chciałem czuć jej niesamowite ciepło. Chciałem opiekować się nią i być z nią. Czy ja właśnie o tym pomyślałem? Nie zdążyłem odpowiedzieć sobie na to pytanie, ponieważ schodków zaczęło ubywać, a w zasięgu wzroku pojawiły się drzwi, prowadzące na dach, z którego rozpościerał się niesamowity widok:

















- O matko!- powiedziała zdumiona dziewczyna stawiając pierwsze kroki na dachu.
- Pięknie, co?- posłałem jej najserdeczniejszy uśmiech jaki byłem w stanie zrobić.
- Niesamowite- także się uśmiechnęła.
- Poszliśmy powolnym krokiem w stronę krawędzi dachu.
- Boisz się?- zaśmiała się idąc przodem.
- Ja?- wydusiłem.
- To ja jestem tutaj mężczyzną i to ty powinnaś się bać.
- Tak? A co robią tutaj przestraszone dziewczyny w twoim towarzystwie?- teraz delikatny uśmiech zagościł u niej na dobre. Odetchnąłem z ulgą. Tak bardzo za nim tęskniłem.
- Nie wiem. Jesteś pierwszą osobą, którą tutaj przyprowadziłem- objąłem ją od tyłu, a swoje ręce splotłem na jej brzuchu. Jej włosy pachniały jabłkami.
- Wyjątkowe miejsce- powiedziała. Poczułem, że mnie rozumie.
- Tak. Przychodzę tutaj zawsze, kiedy jestem na coś wściekły, albo po prostu przygnębiony.
- I co robisz?- zapytała zaciekawiona.
- Jeśli to pierwsze to krzyczę.
- Serio?- trochę chyba się zdziwiła.
- Tak. Sama spróbuj. Krzyknij głośno, najgłośniej  jak potrafisz. Z całej siły, jakbyś miała wykrzyczeć wszystko...- nie chciałem jej o nim przypominać, więc nie dokończyłem.
- Filipowi? Możesz wypowiedzieć jego imię. Nie jest zakazane- tym razem nie posmutniała.
- Razem?- zapytała.
- Pewnie- uśmiechnąłem się.
Wrzeszczeliśmy tak chyba z dziesięć minut, aż zabrakło nam sił w płucach. Opadliśmy na dach zmęczeni i zaczęliśmy się śmiać.
- Harry nie tak głośno. Twój głos jest dla wielu osób bardzo cenny- uśmiechnięta dziewczyna położyła swój palec na moich ustach.
- Znam jeden cenniejszy- powiedziałem patrząc w jej niebieskie niczym ocean oczy.
- Czyj?- zapytała cichutko.
- Twój- wyznałem i odgarnąłem kosmyk jej złocistych włosów.
- Co?- zapytała ledwie słyszalnie, nie oczekując na odpowiedź.
Uniosłem delikatnie jej brodę do góry tak, że znów mogłem podziwiać jej urodę.
Zacząłem przybliżać się do jej ust, a po chwili dotknąłem ich. Przyciągnąłem ją do siebie bliżej tak, że czułem na swoim ciele szybkie uderzenia jej serca.















- Ej, wy tam!- obróciliśmy gwałtownie głowy w stronę drzwi, w których stał ochroniarz. No pewnie. Przecież włażenie na dachy i wrzeszczenie nie jest do końca dozwolone. Właściwie to w ogóle nie jest dozwolone.
Pośpiesznie wstałem i ciągnąc dziewczynę za rękę zacząłem uciekać.
- Biegnij szybko!- zawołałem.
- Tu jest jeszcze jakieś inne wyjście?- zaśmiała się. Mimo, że sytuacja nie była zbyt komfortowa to uśmiechy nie znikały z naszych twarzy.
- Można tak powiedzieć- odpowiedziałem krótko.
- To znaczy? Harry?! Co to ma być?- stanęła nad przepaścią między budynkami i spojrzała w dół.
- Chyba sobie żartujesz!- tym razem była całkiem poważna.
- Damy radę- pocieszyłem ją, chociaż sam nie byłem pewny tego co robię.
- Skoczę pierwszy a ty zaraz za mną, zgoda? Zobaczysz wszystko będzie okej- spojrzałem na biegnącego w naszą stronę ochroniarza.
- Nie rób tego. Boję się o ciebie- wydukała, a ja chciałem powiedzieć jej, że dla niej skoczył bym nawet w ogień. Niestety nie miałem na to czasu.
- Dobra szybko. Ale proszę uważaj- ona chyba też go zauważyła, więc mnie pośpieszyła.
Wziąłem rozbieg i skoczyłem. Szczęśliwie znalazłem się na dachu drugiego budynku.
- Teraz ty. Zaufaj mi. Wszystko będzie okej- na jej twarzy malowało się zakłopotanie.
- Zabijesz się!- wrzasnął ochroniarz za jej plecami.
- Ufam ci- zdjęła szpilki i szybko skoczyła wprost w moje ramiona. Przytuliła się, a ja odetchnąłem z ulgą. Przewiesiłem dziewczynę przez ramię tak, że jej głowa zwisała w dół i pobiegłem w stronę wyjścia z drugiego budynku. Tam na szczęście była winda, więc zjechaliśmy nią i już trochę spokojniejsi, rozglądając się ciągle na boki poszliśmy do mojego samochodu. Wsiedliśmy i zaczęliśmy się śmiać. Po prostu śmiać z tego wszystkiego. Tak szczerze to jak patrzę tak z dołu na tą odległość między budynkami to ona wcale nie była taka mała. Zrobiło mi się strasznie głupio, że naraziłem ją na coś takiego.
- Przepraszam- spoważniałem.
- Za co Harry?- na jej twarzy dostrzegłem widoczne zdziwienie.
- Nie powinienem narażać cię na takie niebezpieczeństwo. W ogóle nie powinienem cię tam zabierać.
- Chyba sobie żartujesz. Świetnie się bawiłam i nic tego nie zmieni.
- Nawet taki skok?- wskazałem palcem na ową szczelinę.
Han spojrzała przez okno na ów widok.
- Naprawdę tyle skoczyliśmy?- jej oczy zapłonęły fascynacją.
- Ciebie to bawi? Mogłaś zginąć.
- Zaufałam ci- powiedziała patrząc w moje oczy.
- Aż tak mi ufasz?- zapytałem trochę wzruszony, a trochę podniecony jej odpowiedzią. Hania wzbudzała we mnie przeróżne emocje, które mieszały się niebezpiecznie, tworząc interesującą mieszankę.
- A nie powinnam?- jej głos zadrżał.
Nastała cisza. Strasznie niezręczna i pełna napięcia. Dokładnie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, Dzieliło nas teraz zaledwie kilkanaście centymetrów. Nie umiałem wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Możesz mi zaufać- powiedziałem zgodnie z prawdą, dokładnie tak jak podpowiadało mi moje serce.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zranisz tak jak on- spojrzała mi prosto w oczy.
- Obiecuję, że nigdy cię nie zranię i nie pozwolę tego zrobić nikomu- dodałem i złożyłem na jej ustach krótki, lecz namiętny pocałunek.
- Chyba powinniśmy już jechać- dziewczyna odepchnęła mnie od siebie i wróciła do podziwiania obrazów za oknem. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odwiozłem ją do domu.




Kolejny raz małe opóźnienie... Przepraszam miśki ;)
Miałam go dodać wczoraj z okazji urodzinek Nialla :**, bo był już prawie gotowy, ale niestety nie udało się... Po prostu pierwszy raz się przeciwstawiłam. Miałam już dość ciągłej kontroli i pretensji. To strasznie smutne kiedy rodzice nie doceniają swojego dziecka i nie akceptują jego zainteresowań, w moim przypadku związanych z pisaniem. Może nie tyle co nie akceptują, ale nie rozumieją :(( Mama cały czas wypomina mi, że siedzę na komputerze i piszę :((
Ale nie martwcie się. Chyba zrozumieli swój błąd (mam przynajmniej taką nadzieję), bo ja z pisania tego bloga nie zrezygnuję. Staliście się dla mnie taką moją internetową rodziną, którą bardzo, ale to bardzo kocham. To, że mogę wyrażać swoje emocje poprzez wystukiwanie poszczególnych literek na klawiaturze stało się dla mnie czymś wyjątkowym i magicznym. Nigdy nie miałam takiej potrzeby, więc nie pisałam. Nie wiedziałam, że może mi to wychodzić. Teraz już z tego nie zrezygnuję. Dziękuję, że jesteście ze mną i czytacie... <3
A co do kolejnego rozdziału to nie wiem kiedy się pojawi, bo wiecie jak jest z tą szkołą. Ja w tym tygodniu miałam już pięć sprawdzianów!!! Pięć... :/// No, a z tygodnia na tydzień będzie ich przybywać, więc sami rozumiecie... Ale nie bój nic, do tygodnia nowy się pojawi.... :))
Kocham, Hanka.

czwartek, 6 września 2012

Rozdział dziewiętnasty

Każdego nowego dnia zasypiałam i budziłam się u boku Liama. Rzecz jasna jako przyjaciółka. Tylko przyjaciółka. Codziennie z chłopakami wymyślaliśmy sobie rozmaite rozrywki, albo po prostu siedzieliśmy w domu rozkoszując się swoim towarzystwem. Do tego jeszcze studia i praca.
Nadszedł w końcu dzień powrotu Caroline. Lou pojechał po nią na dworzec i razem wrócili do domu. Prawdę mówiąc oni spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Nie dziwię się, bo mają bardzo podobne charaktery i doskonale się rozumieją. Kiedy Car przyjechała chłopcy niestety wrócili do siebie. Podjęliśmy tę decyzję wspólnie. Powodem był brak miejsca u nas i oczywiście ich dziewczyny. Przecież Zayn, Liam i Lou są w związkach. Szczęśliwych związkach. Bo jeśli kogoś naprawdę kochasz to czujesz potrzebę spędzania z nim każdej swojej wolnej chwili.



- Tydzień później -
Oczami Hannah

Od razu po zajęciach w szkole przyszedł czas na pracę. No niestety. W życiu jest czas nie tylko na przyjemności. Karola miała na późniejsza zmianę, więc poszłam sama. Kiedy weszłam do restauracji od razu poczułam przyjemny zapach cynamonu.
- Hanka!- odezwał się wujek.
- Cześć wujku- przytuliłam mężczyznę, który podniósłszy ladę wszedł za bar.
- Jesteś głodna?- zapytał uśmiechając się szeroko.
- Aż tak po mnie widać?- zaśmiałam się.
- Wujek podstawił mi pod nos talerz z naleśnikami, które wyglądały bardzo apetycznie.




Już od samego patrzenia przybyło mi kilka kilogramów. Uznałam, że szef kuchni to pewnie jakiś niespełniony artysta, gdyż to danie było istnym dziełem sztuki!
- Wujku mówiłam ci już, że cię kocham?- posłałam mu oczko.
- Dzisiaj jeszcze nie- wujek uśmiechnął się najwidoczniej rozbawiony moim zachwytem.
Dopiero teraz tak naprawdę się mu przyjrzałam. Był szczupły, wysoki, ubrany w czarne, wąskie spodnie i białą koszulę. W świetle lampy dokładnie widziałam całą jego twarz. Mimo czterdziestki wyglądał bardzo młodo. Miał brązowe, bujne włosy. Z pewnością po śmierci cioci mógłby znaleźć sobie jeszcze jakąś kobietę. Ale wiem, że jego serce nie jest jeszcze dostatecznie zagojone, żeby wiązać się z kimś innym. To ciocia była kobietą jego życia. To ją zawsze kochał i będzie robił to już do końca swojego życia. Wspaniałe... Na pewno ciocia obserwuje go i czuwa nad nim gdzieś tam z góry.

Kiedyś z wujkiem spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale kiedy wyjechał do Londynu nasze kontakty zmniejszyły się. A szkoda. Strasznie lubiłam jego poczucie humoru i te szalone pomysły. Co jak co, ale na wujka to on się nadaje. Pamiętam, że kiedy uczyłam się do egzaminu praktycznego na prawo jazdy pożyczył mi swoje auto. Wiedział, że rodzice też dają mi swój samochód, ale nie będę czuła się w nim swobodnie. Jak to powiedział ''lepiej nauczysz się jeździć na moim gracie''. 
No i miał rację. Czułam się bardzo swobodnie. Chyba aż za bardzo, bo auto skończyło w kasacji. Ale wujek, jak to mój wujek powiedział: ''dobrze, że w końcu się go pozbyłem''. 
Mile wspominam wszystkie chwile spędzone wspólnie z nim.

Kiedy wylizałam już talerz (oczywiście nie dosłownie) podziękowałam mężczyźnie za posiłek i skierowałam się w stronę przebieralni.
- Aaa... Han! Zawołaj wszystkich jeszcze tutaj do mnie. Muszę wam coś ogłosić- powiedział.
- Tak jak mnie poprosił zawołałam wszystkich pracowników restauracji, którzy byli teraz na zmianie. Zajęli miejsca, a ja pozbierałam jeszcze szybko na tacę kilka brudnych filiżanek ze stolików i dołączyłam do nich. Oparłam się o bar i słuchałam z ciekawością co wujek ma nam do zakomunikowania.
- No cieszę się, że przyszliście. Mam do was małe ogłoszenie. Wiecie pewnie, że Lisa poszła na urlop macierzyński. Na czas jej nieobecności musiałem przyjąć kogoś na jej stanowisko. No i od razu zgłosił się chętny kandydat- wujek przeniósł wzrok na drzwi.
- Ciekawe czy przystojny?- usłyszałam głosy moich koleżanek co mnie trochę rozbawiło.
Drzwi się otworzyły i do sali wszedł...ON. Ten, na którego teraz nie miałam ochoty patrzeć. 
Poprawka: Już nigdy nie chciałam widzieć. Ten, którego jeszcze niedawno kochałam bezgranicznie. Z wrażenia wypuściłam z rąk tacę z całą zawartością na podłogę. Usłyszałam dźwięk tłuczenia. Spojrzałam w dół. Kawałek szkła wbił mi się w nogę, z której powoli zaczęła lecieć krew. Spojrzałam na Filipa i na nogę. Powtórzyłam tę czynność jeszcze kilka razy. Poczułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Łza spłynęła po moim policzku. Nie umiałam wydobyć z siebie żadnego słowa. Najlepszym wyjściem wydała mi się ucieczka. Tak też zrobiłam. Nie zważając na zranioną nogę wybiegłam z restauracji i usiadłam na chodniku. Zerwałam duży liść z krzaka, rosnącego obok i przyłożyłam do rany. Może to nie było zbyt mądre, ale wtedy nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Co mnie zdziwiło policzki miałam już suche. Uroniłam z siebie tylko jedną łzę. Tą jedną, jedyną. Ostatnią.
Po co on tu przyleciał? Przecież wszystko między nami było skończone. Nie potrafiłabym być z kimś, kto tak bardzo mnie zranił i oszukał. Uważał się nie tylko za mojego chłopaka, ale i za przyjaciela. Ale to był tylko stek bzdur. W żadnej roli się nie spełnił.
- Hania!- natychmiast się poderwałam.
- Proszę cię- powiedział ze smutkiem. Kiedyś gdybym usłyszała w jego głosie smutek mi też zrobiłoby się przykro. Ale to przeszłość. Teraz w ogóle go nie żałowałam.
- O co ty mnie znowu prosisz? Po co ty w ogóle tutaj przyleciałeś?- zapytałam chłodnym i opanowanym tonem. Sama się zdziwiłam. Naprawdę Londyn mnie zmienił. Zmienił na lepsze.
- Daj mi dwie minuty. Wszystko ci wytłumaczę- złożył dłonie w wieżyczkę, jakby się do mnie modlił.
- Dwie minuty i twój czas się kończy- powiedziałam tym samym tonem co wcześniej. Założyłam sobie ręce na klatce piersiowej i czekałam co takiego ciekawego ma mi do powiedzenia.
- To przejdę do rzeczy. Na prawdę zachowałem się jak dupek.
- Przebrzydły dupek- dodałam stanowczo, spoglądając w ziemię.
- Wredny, przebrzydły idiota i dupek- sprostował swoją wcześniejszą wypowiedź.
- Co racja to racja.
- Zdradziłem cię z  Dominiką. Te słowa zabolały.
- Oo... Robisz postępy. Tym razem nie będziesz już zaprzeczał?- zapytałam z ironią.
- A może po prostu powiedz, że rozsmarowywałeś jej błyszczyk... swoimi ustami...!!!
- Zdradziłem cię i to był wielki błąd. Nie ma dnia, w którym bym tego nie żałował. Jesteś najwspanialszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. Wiem, jestem skończonym idiotom, ale proszę cię daj mi jeszcze jedną szansę. Po prostu byliśmy ze sobą już długo i...
- Znudziłam ci się?- teraz w moim głosie pojawiły się pierwsze nuty żalu.
- Nie. Nigdy. Od kiedy cię poznałem nie myślałem o żadnej innej dziewczynie. Dominika próbowała się do mnie zbliżyć, ale jej nie dawałem. Ale kiedy wyjechałaś... panicznie za tobą tęskniłem. Nie miałem na nic ochoty. Byłem przygnębiony i pojawiła się ona...
- Powiedziała mi przez telefon, że jesteście parą- pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzałam mu prosto w oczy.
- To nie prawda. Tego dnia przyszła do mnie do domu i chciała wyciągnąć na imprezę. Nie miałem ochoty nigdzie iść, ale mnie przekonała, więc poszedłem do łazienki wziąć prysznic. A telefon został w pokoju...
- Miałeś dużo czasu, żeby perfekcyjnie przemyśleć sobie oficjalną wersję wydarzeń, którą mi opowiesz- nie wierzyłam już w żadne jego słowo.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?- chwycił się ostatniej deski ratunku.
Uśmiechnął się, bo chyba wiedział, że nie mogłam zapomnieć.

Piękna dziewczyna o lekko falowanych, złocistych niczym Roszpunka włosach siedziała skulona na ławce w parku. Liście na drzewach przybierały przeróżne, piękne kolory. Dziewczyna miała czerwone policzki i nos, ponieważ na dworze było już dość chłodno. W końcu była jesień. Jej najwidoczniej to nie przeszkadzało. Wędrowała swoim wzrokiem z prawej strony na lewą, co jakiś czas przewracając kartki czytanej przez nią  książki. Momentami jej oczy błyszczały niczym jasne światła uliczne, a na jej czerwonych ustach pojawiał się delikatny uśmiech. 
Był też chłopak. Obserwował ją już od dłuższego czasu. To w szkole, to w parku. Byli z dwóch różnych światów. Ona niezwykle śliczna i inteligentna, wzorowa uczennica. Raczej nieśmiała. Delikatna niczym płatek śniegu, ale niezwykle ciepła i czuła. On kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej pożądany przez całą żeńską część publiczności. Mądry, lecz niemogący tego pokazać przed światem. Najprzystojniejszy i najpopularniejszy chłopak w szkole.
Nie mógł przestać na nią spoglądać. Robił to ukradkiem tak, żeby się nie zorientowała.
Siedzieli tak sami w parku i coraz częściej ich spojrzenia spotykały się. Na co dzień odważny chłopak przy niej tracił tę cechę. Któregoś dnia zdobył się jednak i zapytał czy może się do niej przysiąść.  Dziewczyna bez zastanowienia odpowiedziała, że będzie jej bardzo miło.
Od tego czasu rozmawiali już codziennie. Zaczęli spotykać się już nie tylko w parku. Stali się nierozłączni. Mimo, że ich światy różniły się diametralnie połączyli je w jeden- wspólny.
Ona pokazała mu inny świat. Ten, w którym nie królują same imprezy. Chociaż sama umiała bawić się jak nikt inny. On, który na co dzień był uważany za chłopaka mogącego mieć ''każdą dziewczynę'' wykazał się przed nią pełnią romantyczności. Ta dziewczyna nie była jak wszystkie. Była niesamowita, wyjątkowa. Ich pierwszą randkę zaaranżował na stadionie piłkarskim. Oczy przysłonił jej chustką, tak żeby nic nie widziała. Nie bała się. Prowadził ją za rękę, a z nim czuła się bezpiecznie. Kiedy rozwiązał już chustkę, jej oczom ukazał się piękny widok. Światła wielkich reflektorów oświetlały stojące na środku boiska dwa krzesła i stolik, na którym znajdowały się talerze z jedzeniem i bukiet czerwonych róż. Kochała róże. Wykonała powolny obrót dookoła swojej osi, ciągle trzymając rękę chłopaka. Gdy skończyła przyciągnął ją do siebie i ich usta złączyły się w delikatnym, lecz namiętnym pocałunku.
- Jeszcze nigdy nie kochałem tak żadnej dziewczyny- wyznał.
- To mam nadzieję, że nie jestem twoją pierwszą miłością- zaśmiała się i on również. Kochał jej poczucie humoru, z którego on zazwyczaj słynął na swoich ''randkach''.
- Nie jesteś pierwszą miłością- powiedział a śliczny uśmiech zniknął z twarzy dziewczyny.
- Jesteś moją pierwszą PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ- poprawił się.
- Kocham cię- szepnęła mu do ucha, a on wziął ją na ręce i zaniósł do stolika.

- Pamiętam- powiedziałam skruszonym głosem. W tym momencie poczułam silne ukłucie w sercu.
- Najbardziej boli mnie nie sam fakt, że pocałowałeś Dominikę, ale, że mnie oszukałeś. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. W każdej sprawie. Przyrzekłeś mi kiedyś, że nigdy mnie nie okłamiesz. Przyrzekliśmy sobie, że będziemy nie tylko parą, ale też i przyjaciółmi. Że zawsze będziemy sobie o wszystkim mówić. Wiedziałeś, że ja nie wybaczę ci zdrady. Że nie dam rady.
- Ale ja cię cały czas kocham, rozumiesz?- podszedł bliżej i pochwycił moją dłoń.

- W tym samym czasie -
Oczami Caroline

Szłam właśnie do pracy, na swoją zmianę. Towarzyszył mi Styles. Chcieliśmy zrobić Hani niespodziankę. Dziewczyna nieźle haruje. Musi dużo uczyć się na studia, a do tego jeszcze praca, więc uznaliśmy, że chwila przyjemności jej się przyda... Kiedy z Haroldem weszliśmy do restauracji panowała tam dziwna atmosfera. Dostrzegłam kelnerkę- Emily, która sprzątała potłuczone kawałki szkła leżące na podłodze.
- Co tu się stało?- zapytałam zdziwiona.
Ten lokal ma bardzo wykwalifikowaną kadrę pracowników i raczej wypadki typu ''upuszczenie tacy'' się nie zdarzały. Dziewczyna opowiedziała nam dokładnie cały przebieg wydarzeń.
- Gdzie oni są?- zapytał dziewczynę zdenerwowany Harry.
Emily wskazała palcem na tylne drzwi, gdzie Harry udał się szybkim krokiem. Można by było nawet rzec, że wybiegł z budynku...



I jak wam przeleciał pierwszy tydzień szkoły? Jeszcze tylko jutro i weekend! Przyznam szczerze, że mi bardzo opornie... Szczególnie miałam problemy ze wstawaniem. W szkole błądzę gdzieś daleko myślami, ale muszę zacząć się skupiać, bo w tym roku mam przecież egzaminy :( 
Strasznie się boję, ale myślę, że dam radę. Muszę też utrzymać moje ocenki, żeby znów mieć czerwony paseczek :p Mój plan lekcji też jest fatalny. Mam codziennie od 8.00-15.10, potem jeszcze wolontariat, a następnie biegnę na tenis i inne dodatkowe zajęcia.
Więc musicie zrozumieć, że rozdziały będą pojawiać się dwa, a czasem tylko raz w tygodniu.
Zmieniłam też wygląd bloga...  Jakie jest wasze zdanie? Mi się bardzo podoba. Według mnie tamten był zbyt pstrokaty :)  Piszcie czy rozdział się spodobał... :)
 

 


Chciałabym wam jeszcze polecić dwa blogi, które naprawdę warto przeczytać:


Historia dziewczyny o imieniu Valery, która nie ma łatwego życia. Jej mama, która nałogowo pije traci prawo do opieki nad nastolatką i jej młodszym braciszkiem. Ich babcia zabiera dzieci do siebie i zajmuje się ich wychowaniem. Daje im nowy dom, ubrania, książki i jak się potem okazuje nowe, szczęśliwe życie... :)

Ten blog należy do mojej kochanej Magdy!!! Dziewczyna ma na prawdę ogromny talent. Każdy jej rozdział daje wiele do myślenia... Kiedy czytam jej słowa w moim sercu czuję miłe ciepło, bo uczucia, które nam przekazuje poprzez pisanie tego bloga są niezwykle piękne i wzruszające... <3<3
Dziękuję za wszystko Madziu!!! :**


Historia dwóch przyjaciółek z Warszawy: Anki i Dominiki, które po maturze wyjeżdżają do Londynu. Zatrudniają się w butiku z ubraniami, a pewnego dnia dowiadują się, że pomagają w ubieraniu pewnemu znanemu zespołowi... Czy poradzą z problemami, które wcale nie będą łatwe do rozwiązania? Czy Anka uwierzy w końcu w prawdziwą miłość? Czy może obie będą żałować całej przeprowadzki do Londynu?

Zapraszam do czytania tych blogów, bo są naprawdę genialne!!! :)




sobota, 1 września 2012

Rozdział osiemnasty


Oczami Li

Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na wtuloną we mnie, śpiącą jeszcze blondynkę. Poranne promienie słoneczne oświetlały jej delikatnie uśmiechniętą twarz. Pewnie śniło jej się coś miłego. Odgarnąłem za ucho kosmyk jej włosów, który niesfornie opadał na jej blade czoło. Patrząc na tak wspaniały widok sam też się uśmiechnąłem. Leżałem tak jeszcze chwilę przypominając sobie wczorajsze wydarzenia. Wyraz twarzy Hani, kiedy mnie zobaczyła. Cudowny zapach jej włosów oraz ciepłego ciała. I to miłe uczucie, które zawładnęło moim sercem, kiedy powiedziała, że się o mnie martwiła. Dziewczyna zaczęła się budzić, więc pocałowałem ją w czoło i ostrożnie wstałem.


Oczami Han

Kiedy się obudziłam Liama nie było już obok mnie. W powietrzu unosił się tylko zapach jego perfum. Gwałtownie się podniosłam i wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc musiałam jeszcze na chwilę usiąść. Kiedy już poczułam się lepiej poszłam do salonu, gdzie Zayn i Niall spali jeszcze głęboko. A gdzie znów się podział Liam? Westchnęłam i poszłam do garderoby wybrać coś do ubrania. Z wszystkimi rzeczami skierowałam się do łazienki gdzie odprawiłam poranną toaletę. Potem splotłam starannie włosy, robiąc sobie ładną fryzurkę i ubrałam się we wcześniej przygotowany zestaw:



















Nałożyłam też na twarz korektor, a usta przejechałam truskawkową pomadką ochronną. Wyszłam gotowa, kiedy do mieszkania wszedł Liam. W jednej ręce trzymał reklamówkę z zakupami, a w drugiej torbę pełną świeżych bułeczek.
- Uuu... pyszności- zawołałam odbierając od niego jedną z toreb.
On natomiast spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie.
- Coś nie tak? Mam coś na twarzy?- zapytałam.
- Nie. Po prostu ślicznie wyglądasz- uśmiechnął się do mnie szczerze i skierował do kuchni. Dotrzymałam mu kroku.
- Co jemy?- zapytał.
- Ja chcę bułkę z miodem- wskazałam na słoik z żółtą zawartością.
- Dobra to ja ci zrobię, a ty idź obudzić chłopaków- uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Okej dzięki- odpowiedziałam i zrobiłam to o co mnie poprosił.
Budzenie ich poszło mi bez problemu. Szczególnie Niall na komendę ''śniadanie'' szybko zareagował. Został mi jeszcze tylko Zayn. Najtrudniejszy przypadek, jeśli chodzi o budzenie. Skakaliśmy po nim z chłopakami, wołaliśmy, a on nic. W końcu Lou wkroczył do akcji ze swoją elektryczną maszynką do golenia. Włączył ją i powoli przybliżał do ucha mulata, który domyśliwszy się o co chodzi skoczył na równe nogi. My przyglądaliśmy się całemu przedstawieniu z zaciekawieniem.
- Vas happening?- wrzasnął a my zaczęliśmy się z niego śmiać.





Potem wspólnie zjedliśmy posiłek, podczas którego postanowiliśmy, że wybierzemy się na basen. Pogoda była wprost idealna! Świeciło słońce i wiał delikatny wiaterek. Było to dość dziwne, bo Londyn raczej nie słynie z tego typu pogody, ale skoro już się taka zdarzyła to uznaliśmy, że trzeba z niej skorzystać.



















Do wiklinowego koszyka włożyłam sok, wodę, świeże owoce i kanapki, a potem pobiegłam ubrać się w strój kąpielowy. Wybrałam dwuczęściowy, klasyczny, czarny strój bez ramiączek. Włosy zostawiłam spięte.
Pozbieraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy, czyli koce, ręczniki itd. Miały dołączyć do nas też Perrie, Danielle i Kate. Eleonor niestety była jeszcze na zdjęciach. Załadowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na kąpielisko. Tam rozłożyliśmy się na leżakach przy basenie. Pierwsza przyszła Kate i położyła się obok mnie. Strasznie ucieszyłam się z jej obecności. Poszła z Zaynem i Harrym do wody a ja zaczęłam smarować się kremem. Dość dobrze mi szło pomijając plecy. Starałam się jakoś rozsmarować krem, który na nie nałożyłam, ale wcale nie było to takie łatwe.
- Może ci pomogę?- zapytał Li podchodząc do mnie.
- Nie dzięki, radzę sobie- powiedziałam, ale tak naprawdę w ogóle mi to nie szło.
Uklęknął za mną i zaczął rozsmarowywać krem na moich plecach. Robił to tak delikatnie, jakby nie chciał, żeby mnie to zabolało. Jego dłonie jeździły tam i z powrotem wykonując subtelne, okrężne ruchy.
- Yhmm- usłyszałam dziewczęcy głos.
Za nami stała Dan, która przyszła razem z Perrie. Chyba ta cała sytuacja nie za bardzo jej się spodobała.
- Czyżbym przeszkadzała?- zapytała z ironią.
Ani ja, ani Liam nic jej nie odpowiedzieliśmy. Usiadła na kolanach chłopaka i złożyła na jego ustach gorący pocałunek. Nie miałam ochoty tego oglądać, więc dołączyłam do przyjaciół wygłupiających się w basenie.
Bawiliśmy się jak dzieci. Wyrzucaliśmy się, topiliśmy. Harry wziął mnie na barana, a Zayn Kate. Siedzieliśmy w wodzie tak długo, aż nasze skóry całe się pomarszczyły. Potem razem z Kate poszłyśmy po zimne drinki do baru. Po drodze zaczęłyśmy szczerze rozmawiać.
- O co chodziło z tą Danielle, kiedy przyszła? Wyglądała jakby chciała cię zabić.
- Liam zaproponował, że posmaruje mi plecy kremem, no i wiesz sama...
- No tak. Czujesz coś do niego?- uśmiechnęła się do mnie szczerze.
- Ja do niego?- zaśmiałam się głośno i trochę bezradnie.
- Sama nie wiem- trochę posmutniałam.
- O co chodzi?- zapytała z troską w głosie.
Opowiedziałam jej o wszystkim. O moich mieszanych uczuciach. Wiedziałam, że mogę jej ufać. Była już w jakimś stopniu moją przyjaciółką.
- Dobrze cię rozumiem- powiedziała spoglądając ukradkiem na Zayna.
- Zayn?- zapytałam delikatnie się uśmiechając. Domyślałam się, że coś do niego czuje.
- Widzisz, jest z Perrie- spojrzała na niską blondynkę przytulającą mulata.
- Mam chyba jakiegoś pecha do facetów. Zawsze trafiam na zajętych- wyżaliła mi się, ale już z uśmiechem na ustach.
Wróciłyśmy do reszty i podałyśmy im napoje z lodem. Do domu wróciliśmy dopiero wieczorem. Weszliśmy z chłopakami na Skype'a  i pogadaliśmy z Caroline. Potem miałam telefon kontrolny od rodziców. Pytali czy wszystko u mnie w porządku, jak na uczelni, jak w pracy, jak mieszkanie, co u Karoli. W ogóle zadawali mnóstwo pytań. Nie skłamałam odpowiadając, ale czasem po prostu nie mogłam powiedzieć im całej prawdy. Gdyby moja mama dowiedziała się, że mieszkam pod jednym dachem z piątką sławnych chłopaków to chyba by dostała zawału i kazała natychmiast wracać do domu. No nieważne. Pożegnałam się z nimi i kazałam pozdrowić resztę mojej szalonej rodzinki. Bardzo się za nimi stęskniłam.
Potem zobaczyliśmy jakiś film w telewizji. Jeśli się nie mylę to była ''Uprowadzona''. Genialny film, ale trochę straszny. Na szczęście miałam w salonie aż pięć sztuk żywego ciała do przytulania. Kiedy skończyliśmy oglądać była już chyba pierwsza w nocy, więc stwierdziłam, że pora spać.
Poszłam wziąć prysznic, umyć zęby itd. Ubrałam się w piżamę i zeszłam po schodkach do salonu, w którym chłopcy się wygłupiali.
- Liam a gdzie ty właściwie dzisiaj spałeś?- zapytał Lou drapiąc się po głowie.
Daddy trochę się zaczerwienił, więc odpowiedziałam za niego.
- Ze mną.
Chłopak posłał mi uśmiech, więc go odwzajemniłam.
- No to super, dzisiaj też tak śpimy- wrzasnął Lou nie dając mi odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy mam się sprzeciwiać. Właściwie to chciałam znów spać z Liamem. Co ty gadasz dziewczyno?  Powinnam zaprotestować. Ale tak właściwie to dlaczego? Dlatego, że mój organizm nie pracuje należycie w jego obecności. Dlatego, że kiedy spojrzę w jego piękne, brązowe oczy nie umiem już przestać w nie patrzeć. Dlatego, że zapach jego perfum działa na mnie jak afrodyzjak. Dopiero teraz dostrzegłam, że w salonie zostałam już tylko ja i on. Chłopak wykąpał się i razem poszliśmy do mojej sypialni. Położyliśmy się wygodnie na łóżku, znów wbijając swoje spojrzenia w śnieżnobiały sufit. Mimo, że dzień był upalny teraz zrobiło mi się zimno. Dreszcz przeszedł przez moje ciało.
- Zimno ci?- chłopak odwrócił twarz w moją stronę.
- Trochę- odpowiedziałam zgodnie z prawdą robiąc to samo.
Liam przysunął się do mnie i przutulił pocierając swoimi dłońmi o moje ramiona.
- Lepiej?- zapytał.
- Tak- odpowiedziałam, choć miałam ochotę wykrzyczeć mu, że z nim zawsze jest mi dobrze.
Dalej był do mnie przytulony. Leżeliśmy obróceni głowami w tę samą stronę. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i od razu zasnęłam.



Moi drodzy! Chciałabym wam coś uświadomić. Chodzi o to, że nie chcę was zawieść. I dlatego piszę to od razu. Może spodziewacie się ode mnie trochę innych rozdziałów... Sama już nie wiem. Po prostu to jest dopiero osiemnasty rozdział, a ja nie chcę skończyć mojego opowiadania na trzydziestu (tak myślę), dlatego musicie poczekać jeszcze trochę na bardziej gorące sceny :) Wiem, że dużo osób spodziewało się ich w ostatnim rozdziale, ale mam nadzieję, że dacie mi wolną rękę. Na razie mam plany odnośnie najbliższych rozdziałów, które chcę zrealizować. Cieszę się, że moje opowiadanie tak wam się podoba i z chęcią go czytacie. A jak tam wakacje, które przecież cały czas trwają...? :p No niestety w poniedziałek do szkoły :( Cieszycie się?? Bo ja nie. Jestem wręcz zrozpaczona, tym bardziej, że w tym roku mam egzaminy... Ale nie bójcie się. Nie zaniedbam bloga. Nowe rozdziały będą pojawiać się około 2 razy w tygodniu. Pasuje wam miśki? ;)) Mam nadzieję, że tak. Pogoda za oknem niezbyt przyjemna, więc na poprawę waszego i własnego humoru napisałam nowy rozdział. Nawet mi się podoba, więc to sukces! :P