niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział trzydziesty


Następnego ranka biegałam jak oszalała po mieszkaniu w poszukiwaniu butów, które pasowałyby do rzeczy jakie ubrałam. Gdy już znalazłam odpowiednią parę, zadowolona powędrowałam na zrobione przez Harry'ego pożywne śniadanko w postaci tostów z miodem, dżemem lub nutellą i soku pomarańczowego.
- Pyszne. Dziękuję- powiedziałam, wycierając brodę serwetką po skończonym posiłku.
- Buziak się należy- nadstawił policzek, a ja musnęłam go ustami.
- Idę jeszcze sprawdzić czy mam wszystko i możemy wychodzić- powiedziałam i pobiegłam w stronę swojego pokoju.
- Tylko się pospiesz bo się spóźnimy!- krzyknął pogodnie.
- Tak, tak...- machnęłam ręką. Przeglądnęłam się w lustrze. Moje ciemne blond włosy ułożyły się w miarę w porządku. Końcówki jak zwykle pokręcone. Delikatny makijaż miał za zadanie tylko podkreślić moją urodę i dodać mi odrobinę pewności siebie.
- Hannah!- Harry był już dość zniecierpliwiony choć jego głos nie wyrażał złości.
- No już idę...- przewiesiłam torbę przez ramię i ruszyłam w stronę uśmiechniętego bruneta.


Wykład ciągnął mi się niemiłosiernie długo. Jednak byłam zmuszona słuchać profesora... Czym więcej przyswoję, tym mniej czasu będę musiała poświęcić na naukę w domu, a co za tym idzie więcej czasu spędzę z przyjaciółmi. Skupiłam wzrok na brunetce, która pod ławką z prędkością światła wystukiwała kolejnego już z rzędu esemesa. Jane- tak ma na imię ta dziewczyna. Już od pierwszego dnia tutaj uznała mnie za swojego wroga numer jeden. Ja również nie pałam do niej zbyt wielką sympatią. Napotkałam jej lodowate spojrzenie. W jej brązowych oczach nie widziałam za grosz współczucia lub jakichkolwiek innych ludzkich uczuć. Miała na sobie dopasowaną, krótką sukienkę. Stanowczo za krótką.
- No więc kto się ze mną zgodzi?- zapytał profesor, a jej ręka niczym noworoczna petarda powędrowała do góry.
- Jane. Dobrze. A może ktoś uważa inaczej?- zapytał, a ja niepewnie podniosłam rękę. Po chwili spiorunowana przez nią wzrokiem opuściłam ją, ale było już za późno. Zauważył mnie.
- Hannah- uśmiechnął się.
- No dobrze. Dlaczego uważasz, że dana osoba nie powinna ponieść kary pozbawienia wolności?- kontynuował.
- Uważam, że jej zachowanie można podciągnąć pod obronę konieczną- głośno przełknęłam ślinę i osunęłam się w swoim fotelu. Na twarzy brunetki pojawił się zwycięski uśmiech.
- Świetnie. Masz stuprocentową rację- powiedział po czym klasnął dwukrotnie w dłonie. Wszyscy moi towarzysze kiwnęli głowami z uznaniem a ja odetchnęłam z ulgą. Natomiast Jane oblała się rumieńcem i przybrała obojętny wraz twarzy. Po skończonych zajęciach spakowałam wszystkie książki i notatki do torby, a resztę tymczasowo niepotrzebnych rzeczy ułożyłam w swojej szafce. Spojrzałam na zegarek. Uśmiechnęłam się widząc, że wskazówki czarno na białym wskazują punkt czternastą. Zamknęłam szafkę i od razu mina mi zrzedła.
- Jane. Jak miło Cię widzieć- powiedziałam z wyczuwalną ironią. Dziewczyna opierała się o szafkę obok.
- Nie pochlebiaj sobie- jej uśmiech był wymuszony i dość sztuczny.
- Czego chcesz?- zapytałam oschle.
- Dlaczego sądzisz, że czegoś od CIEBIE chcę- obojętnie spoglądała na swoje perfekcyjnie wypiłowane paznokcie. Stanowczo nie lubię takich gierek. Szczególnie te z jej udziałem nie należały do najprzyjemniejszych.
- Tym lepiej dla mnie. Przepraszam, spieszę się- minęłam ją i głośno wypuściłam powietrze z płuc, pozwalając mojej przeponie na drobne rozluźnienie. Z impetem otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz gdzie zauważyłam Hazzę. Pomachałam do chłopaka i zaczęłam iść w jego stronę, zmniejszając dzielącą nas odległość. On zrobił to samo i po chwili znalazłam się już w jego ramionach.
- Cześć przystojniaku- szybkim ruchem palców dotknął mojego brzucha, a ja się zaśmiałam. Usłyszałam ciche odchrząknięcie, więc odwróciłam się na pięcie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Han- zapomniałaś notatek- podała mi jakieś kartki, które pierwszy raz widziałam na oczy.
- Jakie...- nie dane mi było dokończyć, bo dziewczyna już stała obok loczka i uśmiechała się do niego zadziornie.
- Jane- podała mu rękę zanim którekolwiek z nas zdołało coś powiedzieć.
- Bardzo mi miło- jak przystało na dżentelmena Harry pocałował jej dłoń. Przewróciłam tylko oczami.
- Jestem Ha...- nie zdążył dokończyć bo podekscytowana dziewczyna uśmiechając się najszerzej jak tylko potrafiła przerwała mu.
- Nie musisz się przedstawiać. Znam Cię doskonale- wypaliła i posłała mu oczko. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce... Po jakiś dwóch minutach wymiany zdań między nimi Jane zaczęła wcielać w życie swój plan. Kto jak kto, ale ona miała go pewnie przemyślany do perfekcji. Dane mi było tylko czekać co tym razem wymyśliła.
- Co się stało?- zapytał chłopak gdy tylko zobaczył, że dziewczyna nerwowo spogląda na wyświetlacz swojego telefonu.
- Nic. Po prostu umówiłam się z kimś, a ta osoba nie przychodzi na czas. Za kwadrans powinnam być w centrum- była dobrą aktorką. Nawet ja prawie dałam się nabrać...
- Możesz zabrać się z nami- rzekł chłopak szukając na mojej twarzy chociażby cienia uśmiechu. Nie znalazł.
- Naprawdę?- chwyciła się za serce i rzuciła się na loczka.
- Pewnie. I tak jedziemy w tamtym kierunku, prawda?- zapytał mnie, a ja zdobyłam się tylko na ledwo dostrzegalne skinienie głową.
- No to świetnie- stwierdziła Jane i razem skierowaliśmy się w stronę parkingu uczelni gdzie pewnie Hazza zaparkował swój samochód. Właściwie to ''razem'' od dzisiaj stało się dla mnie pojęciem względnym. A więc oni szli jakieś dwa metry przede mną zresztą świetnie się dogadując. Dziewczyna definitywnie podrywała go na wszystkie możliwe sposoby. Mogła najzwyczajniej prosto z mostu zapytać się go czy nie umówi się z nią na randkę!
- Ałł...- nagle brunetka zatrzymała się gwałtownie i chwyciła za swoją stopę.
- Co się stało?- zapytał zakłopotany Hazza licząc na jakąś pomoc z mojej strony. Nie tym razem.
- Moja stopa. Boli...- wydukała i wskazała na bodajże ''bolące miejsce''.
- Uważaj żeby Cię twarz nie zaczęła boleć- powiedziałam widocznie wystarczająco głośno bo brunet spojrzał na mnie dość groźnie. Natomiast niewzruszona Jane kontynuowała swoje przedstawienie.
Nie rozumiem tylko w czym tkwi problem. Ma wszystko. Jej rodzice: tata prokurator i mama adwokat załatwili jej te studia. Ma wielki dom z basenem, własny samochód, spojrzenia pożądania ze strony większości męskiej społeczności szkoły. Nie ma tylko Harry'ego. W tym tkwi cały problem.
- Chodź. Pomogę ci wstać- objął ją i zaprowadził do samochodu. Otworzył drzwi i ostrożnie umieścił dziewczynę w środku pojazdu.
- Wsiadaj Han- powiedział do mnie. Czyżby wreszcie zauważył moją obecność?!
- Nigdzie z Wami nie jadę- powiedziałam poważnie.
- Co? Nie wygłupiaj się. Proszę nie zachowuj się jak dziecko- powiedział na co ja zareagowałam dość emocjonalnie.
- Ja, dziecko? To ty wierzysz w te brednie!- wrzasnęłam po czym zobaczyłam, że Jane wyszła z samochodu.
- Co tu się dzieje?- zapytała uśmiechając się zwycięsko.
- Nagle ozdrowiałaś?- rzuciłam w jej stronę po czym odwróciłam się na pięcie i przyspieszyłam kroku.
- Hannah, zaczekaj!- krzyknął chłopak a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Bawcie się dobrze...- powiedziałam po czym wsiadłam do autobusu, który akurat przejechał na przystanek. Oparłam głowę o szybę i wyciągnęłam z kieszeni swój telefon. Wybrałam numer Nialla. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Hej mała. Co tam?- zapytał a w jego głosie wyczułam troskę.
- Niall, nie jesteś przypadkiem głodny?- zapytałam choć dobrze wiedziałam co mi odpowie.
- Wiesz, że ja zawsze. Nandos?- uśmiech rozjaśnił moją twarz.
- Za dwadzieścia minut?- zaśmiałam się.
- Pewnie. Do zobaczenia- cmoknął telefon i rozłączył się. Wyłączyłam telefon i włożyłam go do kieszonki w mojej torbie.

Siedziałem w Nandos dopiero od jakiś dwóch minut, ale zapach jedzenia nie pozwolił mi na spokojne myślenie. Dlatego złożyłem zamówienie. Zwykle jadamy tutaj z Han zawsze to samo, więc wystarczyło, że podszedłem do dość atrakcyjnej kelnerki, a ona od razu wiedziała co ma podać. Posłała mi oczko, a ja już trochę uspokojony wróciłem na swoje miejsce. Do restauracji weszła śliczna blondynka i uśmiechnęła się do mnie uroczo.
- Cześć- powiedziała i nachylając się nad stolikiem dała mi buziaka w policzek.
- Zamówiłeś już czy...?- pokazała białe ząbki i odetchnęła jakby z ulgą, że właśnie w tej chwili znajduje się tutaj ze mną.
- Za kogo ty mnie masz?!- zaśmialiśmy się.
- Pewnie, że zamówiłem. To co zawsze. Dla Ciebie jedna porcja a dla mnie cztery- posłałem jej oczko, a jej twarz była rozpromieniona.
- Pewnie- szepnęła pokazując mi język. Widocznie coś ją zdenerwowało bo po chwili radości odbiegła gdzieś myślami. Wróciła do normalnego świata dopiero kiedy kelnerka przyniosła nam jedzenie. Nie chciałem od razu zaczynać wypytywać ją co się stało. To nie było potrzebne. Uznałem, że póki co mój uśmiech wystarczy.
- Harry nawalił?- zapytałem gdy już trochę uspokoiłem mój głód. Wiedziałem, że on musi coś w końcu schrzanić. Bałem się tylko w jakim stopniu tym razem...
- Można tak powiedzieć...- uśmiechnęła się, ale to nie był ten uśmiech, który roztapiał moje serce, który sprawiał, że codzienne wstawanie ma sens tylko by go ujrzeć. Tym razem nie pomogło i kurczakowe przedstawienie z gościnnym udziałem frytek- tancerek. Na szczęście mój trud został doceniony przez dziewczynę, która zaczęła bić brawa.
- Dziękuję, dziękuję- wstałem i nie zważając na zaciekawione spojrzenia na twarzach nieznanych mi ludzi ukłoniłem się kilkakrotnie.
- To wszystko dla Ciebie- powiedziałem biorąc jej delikatną dłoń i bawiąc się jej zgrabnymi palcami. Były chudziutkie, prawie niczym te zjedzone przeze mnie frytki.
- Opowiadaj- szepnąłem patrząc w jej niebieskie oczy.
- Dziewczyna westchnęła i zaczęła mówić energicznie gestykulując rękoma. Słuchałem uważnie, spoglądając jej w oczy, śledząc każdy ruch. Harry znów zaczyna. Boję się, że nie doceni tej dziewczyny, nie dostrzeże jaki skarb posiada.


Spacerowaliśmy ulicami Londynu już od jakiś dwudziestu minut. Podałem dziewczynie kubek z gorącą czekoladą, którą uwielbiała niczym ja jedzenie. Gorący napój przyjemnie grzał mnie od środka.
- Niall, masz dużo siły?- zapytała upijając łyka. Patrzyła na mnie swoimi błyszczącymi oczyma z nadzieją.
- Już się boję. Co ty knujesz?- zapytałem przejeżdżając palcem po jej nosie.
- Zobaczysz. Ale mam nadzieję, że w twojej szafie znajdą się jakieś sportowe ciuchy- pociągnęła mnie za rękę. W sumie to zaspokoiłem już głód. Teraz mogłem pójść za nią i na koniec świata.

- Gdzie ty mnie prowadzisz?- kurczowo ściskałem jej rękę.
- Niall, nie mów mi, że się boisz- zaśmiała się cicho.
- Skądże znowu. Jestem mężczyzną- powiedziałem z honorem.
- Zobacz- w tym momencie ciemność nocy rozświetliły ogromne reflektory. Moje oczy ujrzały kilka kortów tenisowych ułożonych równolegle do siebie.
- Posuń się i pomóż mi proszę- dziewczyna pomachała ręką a ja przesunąłem się odrobinę. Pomogłem jej podnieść klapę, na której wcześniej stałem. Blondynka wyciągnęła ze środka wielką torbę i pęk kluczy.
- Ale...- zmierzyłem ją wzrokiem.
- No co?- zaśmiała się, a po chwili kontynuowała.
- Ty czujesz się jak ryba w wodzie na scenie. Ja tutaj...- otworzyła bramę prowadzącą na jeden z kortów.
- Ale skąd masz klucze?- zapytałem biorąc od niej dość ciężką torbę.
- Mój urok osobisty podziałał na stróża- puściła mi oczko i wskazała, żebym szedł za nią. To miejsce było magiczne. Rozświetlały je tylko światła reflektorów i migoczące na niebie gwiazdy.
- Trzymaj- Hannah rzuciła w moją stronę jakiś przedmiot, który na całe szczęście złapałem.
- Paletka?- uniosłem do góry brew.
- Rakieta Niall, rakieta...- pokręciła głową z dezaprobatą i ustawiła mnie we właściwej pozycji do gry.
- Jesteś niesamowita, wiesz?- zapytałem kiedy Han próbowała zmienić moją pozycję.
- A ty kochany- pogłaskała mnie po głowie i posłała ciepły uśmiech.
- Ale teraz lewa noga do przodu- zaśmiała się, a ja odrobinę przesunąłem nogę.
- No to teraz chyba możemy grać- zawołała biegnąc na drugą połowę. Miała bardzo zgrabne nogi...
- Han, ale ja nie umiem!- podniosłem ręce do góry na znak bezbronności.
- Spokojnie. Zobaczysz spodoba ci się- z łatwością uderzyła w małą, żółtą piłeczkę, która bardzo szybko znalazła się tuż obok mnie. Minąłem się z uderzeniem, a dziewczyna się zaśmiała.
- To będzie trudniejsze niż myślałam- wyznała śmiejąc się głośno.
- Do trzech razy sztuka kochana- okazałem jej język i przygotowałem się do kolejnego odbicia.


 ~*~


- Zayn! Możesz w końcu ściszyć tę muzykę?!- zawołałem najgłośniej jak tylko potrafiłem.
- No już najjaśniejszy panie!- zawołał kapryśnie. Położyłem się na łóżku, a do głowy przyłożyłem poduszkę by choć trochę zmniejszyć nieprawdopodobny huk. Aż miałem ochotę pójść do naszych sąsiadów i przeprosić, że muszą mieszkać obok takich idiotów. Zamiast ściszyć radio chłopak jak na złość podgłośnił lecąca właśnie piosenkę jeszcze bardziej.
- Zayn, proszę Cię- usłyszałem opanowany głos Liama.
- Dobra, już ściszam- powiedział mulat. Jego to posłuchał... Wstałem z łóżka i dołączyłem do chłopaków. Na ich twarzach pojawiło się zdziwienie. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia po czym Zayn zostawił nas samych. Usiadłem obok szatyna.
- Przepraszam Harry- powiedział po chwili milczenia, spoglądając na mnie kątem oka.
- To nie mnie powinieneś przeprosić Liam- posłałem mu delikatny uśmiech.
- Chociaż ja sam zawaliłem dzisiaj i to porządnie... Jutro będzie czas na naprawianie błędów. A jak z Dan? Wszystko sobie wyjaśniliście?- zapytałem, a atmosfera nieco się rozluźniła.
- Tak- zaśmiał się.
- To co pooglądamy coś?- zapytał, a ja z wielką chęcią przystałem na jego propozycję.

 


No hejka. I jest trzydziesty. Można powiedzieć, że to taka moja mała rocznica ;) Dziękuję Wam za te miłe komentarze. Jesteście wspaniałe! Niestety następne rozdziały będą trochę smutniejsze bo ja sama nie czuję się najlepiej. Nie chcę żebyście pomyślały, że się Wam tu żalę, ale po prostu siedzę teraz w pokoju i łzy dosłownie leją się z moich oczu strumieniami. Pomyślałam, że nadchodzą Święta i czas poukładać sobie pewne sprawy. Żałuję tego. Bardzo się zawiodłam. Nie będę tu pisać o co chodzi. Jeśli ktoś chce po prostu pogadać to to jest moje gg: 45422516.
Dziękuję, że jesteście ze mną już od tylu miesięcy i mnie wspieracie. Kocham Was bardzo mocno!
Następny pojawi się w Wigilię jak dam radę napisać ;)






14 komentarzy:

  1. Nie no Harry zachował się karygodnie, tak nie może być co on sobie w ogóle wyobraża ;D
    no i jest nasz kochający głodomorek jak ja go kocham po prostu... ;p
    czekam na następny ;))
    Weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi się smutno zrobiło jak przeczytałam tą notkę pod rozdziałem. Jesteś moim słonkiem, wiesz? Pomogłaś mi kiedy kogoś potrzebowałam. Wystarczyło kilka twoich słów, płynących z tej pięknej, mądrej główki. A teraz cierpisz... Haniu proszę Cię nie płacz bo ja też będę. Ja właśnie kocham Cię za ten uśmiech, za te poczucie humoru i to co nam dajesz. Napisałam ci już na gg wypracowanie, więc masz lekturę na niedzielę. Nie wiem kto ci to zrobił, ale wiem, że nikt nie zasługuje, żeby czuć się tak jak ty teraz przed takim wspaniałym czasem jakim są Święta. To czas radości i uśmiechu. Nie smutku. Najchętniej wsiadłabym teraz do samochodu i przyjechała do ciebie. Nic, że nie potrafię prowadzić, nic że nie mam pojęcia gdzie mieszkasz... Mimo, że masz bolące serducho to jesteś niesamowita. Napisałaś przepiękny (zresztą jak zwykle) rozdział, który zasługuje według mnie na jakąś nagrodę. Nie poddajesz się i to jest właśnie w Tobie wspaniałe. No a teraz kilka słów dot. treści 30:
    Harry zachował się bardzo niefajnie, za to Niall słodziak mój ukochany! :**
    Po drugie, skąd ty bierzesz te pomysły? Kort? Genialne! Twoja twórczość nigdy mi się nie znudzi... Cieszę się, że dodasz rozdział w Wigilię. To będzie jeden z najwspanialszych prezentów jakie dostanę! Jestem pewna! Mam nadzieję, że wszystko do tego czasu się ułoży u Ciebie. To my bardzo CIĘ KOCHAMY! nie masz za co dziękować! :P Z góry przepraszam za te długości moich komentarzy, ale inaczej nie umiem. Meg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana . Twój blog jest zajebisty bez 2 zdan. Nie smuc sie wszystko powoli sie ułoży zobaczysz . Wiem z własnego doswiedczenia ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta wyżej mądrze gada, polać jej! :p Kochanie głowa do góry, nie zasługujesz na Łzły! Piszesz przepięknie! Życzę w miarę udanego tygodnia i czekam na 31 :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Masz super bloga, rozdział jak zwykle świetny. Nie smuć się wszystko będzie ok. A jak zrobisz kilka smutniejszych rozdziałów to nic się nie stanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie potrafię zaczynać komentarzy, więc przejdę od razu do sedna xD
    Co to wgl. za Jane?! Z jakiej ona planety przyleciała?! Wrrrrrr..... TEJ PANI JUŻ DZIĘKUJEMY :P
    A Harry powinien zostawić ją na tym parkingu i pobiec za Hannah, a nie! :(
    Gdzieś mam, że jest dżentelmenem i chciał pomóc "koleżance" swojej dziewczyny!!!
    Zdenerwowałam się .__.
    No dobra... 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1...
    Już lepiej xD
    No to teraz trochę o Niallu:
    Kochany, uroczy, słodki Niaaaall <33 :D
    Hmm.... zdaje mi się, albo on darzy naszą Han jakimś uczuciem? xD
    Nie ważne :D
    Haniu!
    Kochana, utalentowana, wspaniała Haniu!!!
    Przykro mi okropnie, że coś Ci nie wyszło :(
    Nie będę Ci tutaj mówić, żebyś nie płakała... bo ostatnio sama zrozumiałam, że czasami po prostu dobrze wypłakać z siebie wszystko co negatywne...
    No właśnie... wypłacz się wypłacz, ale potem niech dobry humorek znów się Ciebie trzyma! :)
    Wiedz, że jestem z Tobą duchem i wirtualnie Cię właśnie przytulam :3
    Z chęcią bym z Tobą popisała... ale nie mam GG xd
    No cóż.. dużo siły aby przetrwać najbliższe dni w szkole!!!!! I weny na następne rozdziały!! ;)

    Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
    http://blue-batterfly-one-direction.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://onedirection-opowiadaniee.blogspot.com/ - wpadniesz ? ; > Zostawisz jakiś ślad ? <3 Bd wdzięczna ? ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Och, zacznijmy od końca. Słoneczko moje, Haniu, nie smuć się :( Bo będę płakać:( Co się dzieje? Wiesz, że możesz zawsze ze mną pogadać, nie? Jejkuś, słoneczko, trzymaj mi się mocno <3
    A co do rozdziału. Styles masz wpierdol. Serio mówię. Znajdę cię i skopię ci tą twą gwiazdorską dupę. NO JAK KURWA MOŻNA NIE ZAUWAŻAĆ HAN? JA SIĘ PYTAM JAK? ... Ale jest Horanek, jest impreza i Hania miała humorek poprawiony. Uroczy Niallerek zawsze spoko. Boże, ile ja bym dała, żeby moim przyjacielem był Niall... Wszystko bym oddała. *.*
    Wrredny Zayn, ach! *.* Bad boy pełną gębą, hahah. No i cieszę się, że Liaś zdobył się na to, by przeprosić chociać Hazze. Ale z Han, to chyba ciężej będzie, prawda Liaś?
    Świetny rozdział kochana <3
    I nie płacz, jakoś to się wszystko ułoży. Zawsze po burzy wychodzi słońce. A ty, jak dodajesz rozdziały, to u mnie wschodzi takie śliczne słoneczko i świeci bardzo bardzo mocno :3 Tak więc nie przejmuj się, nie płacz, bo masz nas, czytelniczki, które zrobią dla ciebie dużo, bo cię kochają. Mam rację? Wiem, że ją mam. Zawsze możesz do mnie napisać i się wygadać (42063238) służę dobrą radą, pomocą i zawsze mogę ci oddać cały mój dobry humor, bo tobie nie wolno się smucić. Przecież jesteś taką pogodną osóbką! :3 No, jeszcze raz. Nie smutaj skarbie, jestem z tobą <3
    Przepraszam za długi komentarz :c

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się bardzo podoba ten rozdział! <3
    Jest świetny ;]
    Czekam na nn^^

    Zapraszam do mnie na nowy:
    http://you-and-i-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej Haneczko!
    Jejku aż mi łzy w oczach stanęły gdy doszłam do momentu kłótni Hazzy i Hani... Jejku, dlaczego? Czy ta chora baba zawsze musi się gdzieś wtrącać??!!
    Powiedz mi, że to zakończy się dobrze. Pogodzą się i cóż... Dalej będzie team Hazz&Han.
    Zaskoczyłaś mnie, zreszta nie pierwszy raz! :)
    Na prawdę masz ogromny talent czego zazdroszczę i tylko jedno mogę Ci zarzucić... Za rzadko dodajesz rozdziały... Chyba zacznę czytać od początku;)
    Niall... Jaki słodziak <3
    Wiesz... Ostatnio u mnie też nie jest za wesoło, ale może jutro skończy się nasze cierpienie huh?
    Mam nadzieję, że wraz z nadejściem świąt będziesz coraz bardziej zadowolona i cóż dużo mówić uśmiech powróci na Twoją piękną twarzyczkę!
    To co? Do nastepnego??
    Kocham, Magda :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Już nienawidzę tej Jane !
    Nie podoba mi się ona i nie lubię takich dziewczyn xd
    Nooo,ale niestety w mojej szkole ,aż się roi od takich.
    Oj Harry nawaliłeś na całej linii.
    Ja też mam ostatnio ,,dziwne '' dni więc te smutne rozdziały będą mi w 100% odpowiadały ;)
    Hehe no a Niall to słooooodziak ;* On zawsze wie jak poprawić innym humorek.

    Ciekawe co dalej. no moja drooga czekam na kolejny ;* Buziaczki ;)
    KOCHAM BELLA ♥
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Awww, jak to możliwe, że dopiero teraz czytam twojego bloga, co?!
    NIESAMOWICIE PISZESZ! <3
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, naprawdę! <3
    Tymczasem idę nadrobić zaległości, czyli czytać wszystkie poprzednie rozdziały... :P
    Trzymaj się cieplutko, pozdrawiam! <3
    No i oczywiście zapraszam również do mnie na:
    marrymeharrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj cudo <33
    Uśmiechałam się jak głupia czytając ten rozdział :D
    Już nie lubię tej Jane -,-
    Jak Harry mógł być, aż tak naiwny i nie zauważyć jej gierek ?!
    Ehm.. Szkoda słów.
    Czekam na kolejny rewelacyjny rozdział z pod Twoje wspaniałego i lekkiego pióra ;*
    http://4ever-onedirection.blogspot.com/ <-- Zapraszam na 24 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu , jaki cudowny *_* Jak ja tej Jane nienawidzę -.- ooo jezuu . ale nic , zapraszam na nowy rozdział do mnie : http://friend-of-famous.blogspot.com/2012/12/window.html ♥

    OdpowiedzUsuń