sobota, 24 listopada 2012

Rozdział dwudziesty siódmy




 - Ja idę już spać chłopcy- dziewczyna wstała z kanapy. Mimo zmęczenia uśmiech nie znikał z jej twarzy. Odłożyła na stół kubek z herbatą cytrynową i pocałowała mnie w policzek swoimi rozgrzanymi ustami. Aż miałem ochotę chwycić ją za rękę, przyciągnąć do siebie i złączyć się z nią w dłuższym pocałunku.
- Dobranoc- szepnęła mi do ucha i skierowała się w stronę naszego przyjaciela, który już rozkładał ręce.
- A ty głodomorku: koniec jedzenia na dzisiaj. Przypominam ci, że byliśmy z tego powodu w szpitalu- przytuliła blondyna, a on wtulił się do niej.
- To będzie trudne, ale dla Ciebie mogę to zrobić- uśmiechnął się uroczo i wypuścił ją z objęć.
- No dobrze, starczy już chyba tego dobrego- zaśmiałem się nerwowo, a oni spojrzeli na mnie z rozbawieniem.
- Jaki nasz Hazza zazdrosny się ostatnio zrobił- Niall posłał oczko niebieskookiej, która tylko odpowiedziała nam uśmiechem i zniknęła gdzieś na schodach.


- Hannah -

Sen był czymś czego potrzebowałam w tej chwili. Korzystając z resztki sił, które mi pozostały ubrałam się w moją piżamę i umyłam zęby. Pochyliłam się nad umywalką i ochlapałam twarz zimną wodą. Następnie wytarłam spływające po moich policzkach krople miękkim ręcznikiem. Siadłam na brzegu wanny i rozczesałam pofalowane włosy. Wychodząc z łazienki słyszałam jeszcze głosy loczka i Nialla. Kąciki moich ust automatycznie się podniosły, a ja powędrowałam do pokoju, w którym czekało już na mnie łóżko i cieplutka pościel, którą dokładnie się okryłam. Do mojej głowy nie zdążyły dotrzeć żadne myśli. Pochłonął mnie głęboki sen...


- Czekaj, czekaj. Teraz się uda- chłopak podrzucił do góry omlet, który spadł na podłogę. Dokładnie tak jak poprzednie. Nie umiejąc dłużej się powstrzymać, wybuchnęłam śmiechem.
- Patrz jak to się robi- wzięłam od niego patelnię i zrobiłam gwałtowny ruch. Omlety z powrotem spadły na swoje miejsce już prawie upieczone.
- Aaa widzisz...Tak to robi mistrzu- pokazałam język Panu Marchewce, a ten przewiesił mnie przez swoje ramie i zaczął biegać po domku jak opętany.
- Louis puść mnie!- krzyczałam do chłopaka, który był dość silny.
- Niall będzie niepocieszony, że spaliliśmy jego śniadanie!- wrzasnęłam, a blondyn przybiegł ze swojej sypialni najszybciej jak tylko potrafił.
- Śniadanie?! Jak, gdzie?!- zaczął pytać nerwowo.
- Pomóż mi to Cię nakarmię- spytałam patrząc na blondyna, który stał odwrotnie. Nie to ja źle widziałam, ponieważ pasiasty dalej trzymał mnie w dość niewygodnej pozycji. Mimo to Niall wyglądał równie wspaniale. Po interwencji blondyna zbiegliśmy na dół ratować to co zostało z posiłku. Na szczęście nie było tak źle. Po przygotowaniu reszty smakołyków poszliśmy z Louisem obudzić resztę gromady zostawiając blondyna samego w kuchni co może nie było najlepszym pomysłem.
Niall + nikogo więcej w pokoju + cała góra jedzenia = kłopoty.
Spokojnie nacisnęłam klamkę prowadzącą do pokoju, w którym smacznie spał sobie Harry. Mój zegarek wskazywał jedenastą. Stwierdziłam, że najwyższa pora już wstawać. W końcu czeka nas jeszcze droga powrotna do domu. Uklęknęłam przed brunetem i pogładziłam go po policzku. Chłopak cichutko zamruczał, a kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. Widok ten sprawił, że moje serducho raptownie podskoczyło do góry. Czy ja się w nim zakochałam? Czy to tylko zauroczenie? A ja? Co ja dla niego znaczę? Takie i inne myśli krążyły w mojej głowie na dobre wytrącając mnie z czynności, którą miałam wykonać.
- Harry- odgarnęłam loki z jego czoła i ujrzałam te wspaniałe zielone oczy.
- Pora wstawać. Śniadanie już zrobione, ale musisz się spieszyć bo Niall wszystko zje- zaśmiałam się.
- Mógłbym tak wstawać codziennie- wyznał i przesunął się, a ja ułożyłam się obok niego i przytuliłam do jego nagiego torsu. Jakaś siła kazała mi to właśnie zrobić. Podświadomie wiedziałam, że nie powinnam. Coś mówiło mi, że on skrzywdzi mnie tak jak jego poprzednicy. Chłopak niespodziewanie uniósł mój podbródek i czekał aż coś powiem lub się uśmiechnę. Moja twarz nie wyrażała żadnych konkretnych emocji.
- Co się stało?- zapytał głaszcząc mnie po włosach.
- Harry czy my jesteśmy parą? W moim sercu rozgrywała się istna walka. Umiejętność zaufania komuś w sferze uczuciowej jest dość ciężkim tematem. Szczególnie gdy już kilkakrotnie zostało się wystawionym na ciężką próbę... I nie zawsze kończyło się to tylko mnóstwem wypłakanych chusteczek i zranionym sercem...
- A chcesz tego?- jego oczy błyszczały, a wyraz twarzy nie symbolizował człowieka, który mógłby mnie skrzywdzić. Uśmiechał się promiennie, wręcz z miłością w oczach...
- Chcę- wyszeptałam wystarczająco głośno, żeby mógł mnie usłyszeć.
- Ja nie marzyłem o niczym innym od kiedy Cię poznałem- wyjawił i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Moje usta wygięły się w uśmiech.
- Poczekaj. Ja jeszcze muszę Ci o czymś powiedzieć- spuściłam głowę i usiadłam na przeciwko niego. Chłopak chwycił moje dłonie, żeby dodać mi otuchy i patrzył prosto w moje oczy.
- Bo...- nagle do pokoju wpadł Louis, który krzyczał, że mamy już schodzić bo Niall zjadł połowę przygotowanego śniadania.
- Już idziemy- Hazza machnął na niego ręką i kazał kontynuować.
- To nic ważnego. Później porozmawiamy- rozproszona pociągnęłam go za rękę i skierowaliśmy się na dół do reszty.


 - Kate -

- Już idę! Krzyknęłam zbierając resztę swoich rzeczy i pakując je do swojej torby. Szybko wbiegłam jeszcze po schodach na górę do łazienki sprawdzić czy i tam czegoś nie zostawiłam. Weszłam do pomieszczenia i doznałam niemałego szoku. Zayn paradował w samym ręczniku najprawdopodobniej nie mając nic pod spodem. Na sam widok przeszła mnie fala gorąca.
- Przepra... Ja, ja nie....- wydukałam, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany.
- Nie wiedziałam, że ty tu...- nie umiałam się wysłowić. Żadne rozsądne wytłumaczenie nie przychodziło mi teraz do głowy.
- Nic się nie stało- mulat uśmiechnął się uroczo. Stałam wpatrzona w niego jak w obrazek. Obrazek...Co ja mówię... Najpiękniejsze i bardzo pociągające arcydzieło w samym ręczniku. Zmierzyłam go całego wzrokiem, dalej nie umiejąc zebrać się na powiedzenie czegoś sensownego.
- Kate- chłopak potrząsnął mną a ja spojrzałam mu w oczy, których intencji nigdy nie umiałam odczytać. Może to mnie tak w nim pociągało? Może właśnie dlatego pewnego dnia poczułam do niego coś więcej niż tylko przyjaźń?! Wybiegłam z pokoju bez żadnego wytłumaczenia zostawiając go tam samego z mnóstwem pytań. Złość. Złość do siebie, złość do całego świata. Lepiej żałować, że się coś zrobiło niż, że nie zrobiło się nic... Pierwszy raz dosłownie mnie zamurowało. Spotkanie z nim w takiej sytuacji nie pomogło mi uporać się z uczuciem, którym go darzę... bez wzajemności... Tak, Perrie. Blondynka, która teraz uśmiecha się promiennie do Liama. Wszyscy radośnie czekają na naszą dwójkę. Tylko ja nie mam humoru.
- Zayn?- zapytała Han siadając obok mnie. To właśnie z nią mogłam porozmawiać o wszystkich problemach. To zawsze ona mi pomagała, przychodziła kiedy tylko zadzwoniłam. Tylko ona wiedziała co czuję do mulata. Nawet on sam chyba tego nie dostrzegał...
-  Nie potrafię patrzeć jak ona go całuję. Nie mogę znieść tego widoku- po mojej twarzy spłynęła pojedyncza łza.
- Powiedz mu- spojrzała na mnie swoimi niebieskimi jak ocean oczami, które dodawały otuchy nawet w najtrudniejszych chwilach...
- Chyba sobie żartujesz. Wyśmieje mnie!- zaśmiałam się gorączkowo.
- Nigdy się nie przekonasz jeśli nie spróbujesz- uśmiechnęła się delikatnie.
- A teraz oddychaj tym wspaniałym powietrzem- zamknęła oczy, a ja poszłam w jej ślady. Napełniłam płuca maksymalną ilością powietrza. Może wystarczy do rozmowy z Zaynem...


  ~*~


Smak pysznej, mlecznej czekolady zachwycił moje podniebienie i poprawił nastrój. Nie tylko on. Pomógł mu też przystojny chłopak z kręconymi włosami i magicznymi, zielonymi oczami, w których rozgrywało się istne szaleństwo.
- Z czego się śmiejesz?- dezorientacja wkroczyła na moją twarz.
- Z Ciebie brudasie- zebrał bitą śmietanę z mojej brody i oblizał palec. Rumieńce wkroczyły na moje policzki, a jego wzrok sprawiał, że ich czerwonawy odcień po prostu nie miał prawa zniknąć. Po zapłaceniu przez chłopaka wyszliśmy z przytulnej kawiarenki i skierowaliśmy się w kierunku parku. Powietrze stawało się coraz zimniejsze, a wiatr z dnia na dzień przybierał na sile. Jesień nadchodziła wielkimi krokami. Dość wcześnie w tym roku... Liście na drzewach przybierały przeróżne barwy. Pomarańcz, żółć, brąz... przepiękna kolorystyka. Powoli trzeba zmieniać ubrania na cieplejsze... ale póki co: lato nadal króluje w naszych sercach. Uśmiechnęłam się do bruneta, który chwycił moją dłoń i splótł nasze palce.
- Powiemy im dzisiaj?- zapytałam z nadzieją. Spojrzałam na niego ukradkiem, a on pocałował mnie w czoło.
- Myślę, że to dobry pomysł. Nie możemy ukrywać tego, że jesteśmy razem- seksowna chrypka dała się we znaki.
- Patrz tam- zwrócił moją twarz w kierunku dwójki małych dzieci trzymających się za ręce.
- Oni nie boją się okazywać sobie uczuć dlaczego my mielibyśmy to robić?- moje oczy błysnęły, a w sercu pojawiła się ochota przytulenia do niego. Poczułam przepiękny zapach jego perfum i poczucie bezpieczeństwa w jego ramionach. Pora poczuć szczęście, pora zapomnieć o czymś co dawno straciło sens. Pora zapomnieć o ludziach, którzy nigdy nie powinni się pojawić w moim życiu... Pora zrobić porządki ze swoim życiem. Mimo wcześniejszych obaw wiem, że muszę spróbować. Wiem, że muszę walczyć o miłość...
- Wracajmy do domu bo robi się coraz zimniej- chłopak rozejrzał się dookoła i pociągnął moją rękę. Wziął mnie na plecy i zaczął biec ścieżką zwracając na nas uwagę przypadkowych przechodniów. Światła uliczne nadawały romantyczny nastrój. Rozpędzone samochody gnały przez ulice. Chłopak wysłuchawszy moich próśb odnośnie opuszczenia mnie na ziemię zatrzymał się na krótką chwilę. Oparł mnie o jakąś latarnie i uśmiechał się cwaniacko.
- Styles, co ty taki zadowolony?- chwyciłam jego twarz w dłonie.
- Bo mam Ciebie- dotknął swoimi wargami moich ust. Ciemna noc nie przeszkodziła mi w dostrzeżeniu radości, jaka królowała na jego twarzy.
- A co jak ucieknę?- zapytałam i wymknęłam się zanim zdążył się obrócić.
- Nie tym razem!- wrzasnął i zaczął mnie gonić. Biegłam chodnikiem mijając dzieci wracające na kolację do domu. Osoby, które powracały z pracy do swoich rodzin, zakochane pary trzymające się za ręce. Po chwili jednak zatrzymałam się w miejscu przepuszczając parę uśmiechniętych staruszków na co oni kiwnęli głowami w podzięce i odwzajemnili mój uśmiech. Przypomniała mi się moja babcia, dziadek, rodzice  i reszta rodziny, która została w Polsce. Moje serce ogarnęła nostalgia. Niespodziewanie poczułam ciepły oddech z tyłu mojej szyi i pocałunek. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka, który sapał z przemęczenia.
- Szybka jesteś- uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Razem skierowaliśmy się do domu chłopaków, gdzie zamierzaliśmy oznajmić im, że jesteśmy razem. Sama nie nie wiem jak zareagują. Mam nadzieję, że będą cieszyć się wspólnie z nami...




Hahhaa bioderka Liaś :** a Harry imprezę rozkręca :p
Po dwutygodniowej przerwie wracam do moich rybeczek :p Przepraszam, że napisanie tego rozdziału tyle mi zajęło, ale dzisiaj pierwszy raz od tygodnia weszłam na komputer... Jak wiecie pisałam próbne egzaminy gimnazjalne i olimpiady poza tym miałam w tym tygodniu 9 sprawdzianów!!! Oni chcą mnie chyba zamęczyć na śmierć. Kilka moich ostatnich dni wyglądało tak: walczę ze swoją silną wolą (czyt. wstaję i idę do szkoły), po dziewięciu godzinach wracam, ubieram piżamę, idę się przespać, wstaję, robię zadania, uczę się, jest godzina pierwsza w nocy: idę się kąpać, potem idę a raczej sunę, ponieważ nie mam siły podnosić nóg SPAĆ :** Dzisiaj sobota, którą wspaniale spędziłam z moją mamusią. Na prawdę żadnych kłótni, zgoda, byłyśmy na mieście, potem coś zjeść i w perfumerii. Pora zacząć szukać jakiś prezentów świątecznych... Ahhh pachnę dzisiaj przecudownie :P
A co do tych egzaminów to hmmm.... Fizyka, matematyka, chemia: TOTALNA PORAŻKA. Historia, wos, polski, biologia, geografia, angielski: BARDZO DOBRZE :** Dziękuję za takie wsparcie duchowe :) To mi na pewno bardzo pomogło ;) Pozostała sprawa Liebster Award. Obiecuję, że w najbliższych dniach odpowiem na te wszystkie pytania, ponieważ jak mniemam zostałam nominowana przez jedenaście osób za co bardzo Wam dziękuję!!! :** No i te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :) Jesteście kochane. Mam nadzieję, że ten rozdział też Wam się spodoba i zostawicie dużo komentarzy żebym miała co czytać :P
Dużo siły na nadchodzący tydzień :))




sobota, 10 listopada 2012

Rozdział dwudziesty szósty

Zaraz po otwarciu oczu poczułam przyjemny zapach świeżo zmielonej kawy dobiegający z kuchni. Odgarnęłam opadające na moją twarz włosy i poszłam sprawdzić kto jest takim rannym ptaszkiem. Niezauważona przez Harry'ego przeszłam przez salon i usiałam na wysokim, obracanym krześle.
- Cześć- powiedziałam cicho, ale i tak wystraszyłam moją towarzyszkę.
- Oo... ale mnie przestraszyłaś. Cześć- odpowiedziała dziewczyna.
- Obudziłam cię? Przepraszam nie chciałam...
- Nie, spokojnie. Wyspałam się- powiedziałam nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego.
- Aż dwie godziny! Bez szaleństw- obie się zaśmiałyśmy.
- Po co marnować taką ładną pogodę- spojrzałam w stronę okna i moja mina od razu zrzedła.
- Ojejku. Tylko nie deszcz- położyłam łokieć na blacie wyspy kuchennej i oparłam się o rękę.
- No niestety- dziewczyna przysiadła się do mnie i też posmutniała.
- Kawy?- zapytała podnosząc do góry dzbanek z czarną zawartością.
- Nie dzięki. Pocieszę się sokiem- posłałam jej oczko i szeroki uśmiech.
- A tak właściwie to gdzie są wszyscy?- zaczęłam rozglądać się wokół siebie.
- Harry śpi w salonie, ale przecież go widziałaś. Pilnował cię całą noc- zrobiła słodką minę a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Niall dalej odsypia na górze. Car i Lucas na spacerze a reszta bandy na zakupach- dokończyła upijając łyk kawy z filiżanki.
- W taką pogodę na spacer. Coś czuję, że nie wrócą za wcześnie...- pokręciła głową z dezaprobatą.
- Ważne, że wrócą szczęśliwi- uśmiechnęłam się, a Eleonor przyznała mi rację.
- Jesteś głodna?- zapytała patrząc jak delektuje się smakiem jabłka, w które właśnie wbijałam swoje ząbki.
- Właściwie to nie za bardzo. Zrobimy coś kiedy chłopaki przyjadą. Teraz muszę jedynie wziąć gorący prysznic. Jestem to winna mojemu ciału- zeskoczyłam z krzesła i pobiegłam do torby po moją kosmetyczkę i czyste ubrania. Ze zwinnością kota wbiegłam po schodach na górę i upewniając się jeszcze czy z Niallem wszystko w porządku zamknęłam się w łazience. Zdjęłam ubrania i rzuciłam je w kąt. Nucąc i podśpiewując piosenki weszłam pod prysznic. Rozpuściłam włosy i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Na chwilę musiałam się odsunąć, żeby gorąca woda nie poparzyła mojego ciała. Po chwili jednak przyzwyczaiłam się do jej temperatury i mogłam oddać się jej kojącym strumieniom. Gładziłam moje ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic, którego zapach był nieziemski. Biała piana, która utworzyła się na moim ciele delikatnie mnie łaskotała. Nałożyłam na włosy mój jabłkowy szampon i umyłam je. Moje przymknięte powieki za żadną cenę nie chciały się otworzyć. Tego właśnie było mi potrzeba. Zastrzyku pozytywnej energii, która przychodziła do mnie zawsze po kąpieli. Jakby te strumienie wody miały zmyć wszystkie złe myśli lub nieprzyjemne wspomnienia. Bo każdy ma takowe. Są takie chwile, o których zawsze będziemy mówić. Są takie chwile, które utrwala się na zdjęciach by ktoś potem ze łzami wzruszenia w oczach mógł je pooglądać i powspominać ''stare czasy''. Ja sama również kocham oglądać zdjęcia i stare pamiątki. Dotykać tych starych pożółkniętych zdjęć wyjętych z szafki babci, która opowiada historię swojej młodości- coś wspaniałego. Gładzić zagiętą stronę pamiętnika, w którym opisana jest niezwykła historia miłosna. Podziwianie staranności w zapisywaniu tych wszystkich przeżyć i informacji. Rozmazane od spadających na kartki łez słowa...
Czym są te wszystkie pamiątki w tych czasach? W czasach, w których zdjęcia robione są telefonem a potem z powodu braku wolnego miejsca na karcie usuwane i zamienianie na inne, które tak samo jak ich poprzednicy nie zagrzeją w nim za długo miejsca. W czasach, w których wszystkie pamiątki są wyrzucane z powodu braku miejsca w mieszkaniu. A może brak nam miejsca w sercach? Może nie potrafimy poradzić sobie z tak gwałtownym przemijaniem czasu? Wszystko co piękne kiedyś się kończy...


- Liam -

Wyjdź już Louis. Musimy zapłacić- powiedziałem do przyjaciela, który siedział rozłożony wygodnie w sklepowym wózku. Woziłem go tak po całym sklepie robiąc zakupy. A mówią, że z wiekiem nabiera się dojrzałości... Louis chyba wręcz przeciwnie. Z roku na rok stawał się jeszcze większym dzieckiem, którego żarty bawiły nas i doprowadzały do łez.
- Jak kupimy jeszcze z kilogram marchewek to możemy podyskutować- odpowiedział pasiasty na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Dobra leć po te marchewki a my zapłacimy- posłałem porozumiewawczy uśmiech kasjerce, która najwidoczniej miała z nas niezły ubaw. Chłopak wyskoczył z koszyka i pobiegł w stronę działu z warzywami, a my z przyjaciółmi wyjęliśmy wszystkie zakupy z koszyka na czarną taśmę, która przesuwała się niemiłosiernie długo.
- Na pewno mamy wszystko?- zapytała uśmiechnięta Perrie całując Zayna w policzek.
- Chyba tak- odpowiedział jej mulat w chwili kiedy do kasy podbiegł Louis ze swoimi marchewkami.
- Teraz mamy wszystko- sprostował słowa mulata i szeroko uśmiechnął się do pani siedzącej za kasą.
Po zapłaceniu i wpakowaniu wszystkich produktów do bagażnika pojechaliśmy jeszcze do apteki po jakieś proszki na ból głowy dla Danielle. Po tej ilości alkoholu, którą wczoraj wypiła nie dziwię się, że źle się czuje. Dopiero dzisiaj dowiedziałem się od Zayna co wczoraj wypaliła przy ognisku. Jak mogła powiedzieć coś takiego do Hannah i Harrego? Mimo, że to moja dziewczyna i bardzo ją kocham to całkiem nie rozumiałem jej zachowania.
- My zaniesiemy resztę zakupów do domku a wy chyba musicie pogadać- powiedziała Perrie biorąc z bagażnika ostatnią już torbę na zakupy, w której znajdowały się świeże owoce. Wszyscy odczuli napiętą atmosferę towarzyszącą nam podczas drogi powrotnej ze sklepu.
- Zostaliśmy sami- powiedziała dziewczyna, która ostatnio stawała się dla mnie coraz bardziej obca.
- Dan, dlaczego taka jesteś?- odsunąłem się od niej. Nie miałem ochoty na czułości.
- Możesz nie podnosić głosu?! Mówiłam, że głowa mnie boli- chwyciła się za czoło.
- Ostatnio nie jesteś sobą- usiadłem na schodach prowadzących do domu i patrzyłem na dziewczynę.
- O czym ty mówisz?- w jej głosie można było usłyszeć wyrzut.
- Uśmiechnięta, wrażliwa, zabawna. To jest moja dziewczyna. W takiej Danielle się zakochałem- mój głos się załamał.
- Ciągle nią jestem. Może po prostu to ty się zmieniłeś? Może ktoś cię zmienił?- zaśmiała się, ale to nie był ten śmiech, który tak bardzo kochałem.
- Teraz to chyba ja nie rozumiem- wstałem i chwyciłem ją za rękę.
- Zostaw mnie- wyrwała dłoń z mojego uścisku.
- Przecież widzę ile czasu spędzacie razem. Widzę jak na nią patrzysz- po jej policzku spłynęła łza. Przytuliłem ją.
- Kocham cię, jasne?- wyszeptałem do jej ucha, ale ona nie dała za długo pocieszyć mi się swoją obecnością.
- Uważam, że najlepiej będzie jak pojadę do domu. Obydwoje przemyślimy sobie swoje zachowanie, a po twoim powrocie porozmawiamy- jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Jesteś pewna?- zapytałem a ona tylko kiwnęła potwierdzająco głową i skierowała się po swoje rzeczy.


Wsiadła do taksówki i  odjechała. Po prostu zostawiła mnie samego i odjechała. Rozczarowany kierunkiem w jaki powędrowała nasza rozmowa wszedłem do domu. Wchodząc do kuchni poczułem, że moje buty lepią się do podłogi.
- Co wyście znowu narobili?- zapytałem dusząc śmiech. Nie wyczekując odpowiedzi zaoferowałem, że pójdę do góry po ręcznik. Nie miałem zamiaru sprzątać za tymi brudasami, ale nie zaszkodzi mi przynieść im potrzebne do tego rzeczy. Przynajmniej będę miał chwilę na zastanowienia. W końcu muszę wytłumaczyć im jakoś dlaczego Dan wyjechała. Chwila i już byłem pod łazienką, z której dobiegał miły dla uszu dziewczęcy śpiew. Nie chcąc przeszkadzać dziewczynie usiadłem na podłodze i oparłem się o ścianę. Analizowałem dokładnie każde słowo wypowiedziane przez moją dziewczynę. Jej zachowanie jest spowodowane zazdrością? Nie, nie wierzę. Czy ja dałem jej kiedyś powód do tej cholernej zazdrości przez którą rani nie tylko nas oboje, ale naszych przyjaciół również?! Co inni mają do tego? Czym zawinili?
- Hej, wszystko w porządku?- nawet nie zauważyłem kiedy Hania wyszła z łazienki. Usiadła przede mną i przyglądała mi się z uwagą. Jej ciemnoniebieskie oczy i delikatny, pocieszający uśmiech były czymś w rodzaju ukojenia dla mojego serca.
- Dan wyjechała. Pokłóciliśmy się- pokiwałem głową z dezaprobatą.
- Rozumiem, że nie wiesz właściwie o co- dłoń dziewczyny dotknęła mojego policzka. Jej skóra pachniała brzoskwiniami.
- Wiesz, kobiety są bardzo skomplikowane- to jedno zdanie, które wyszło z jej ust spowodowało, że na moją twarz wparował szeroki uśmiech.
- Zdążyłem zauważyć- potwierdziłem z uśmiechem.
- Najgorsze jest to, że wydaje mi się, że ona wcale nie chciała tu przyjeżdżać. To chyba nie jej klimaty- posmutniałem.
- Ejjj nie smuć mi się tu. Jestem pewna, że jej przejdzie. Przynajmniej będziecie mieli chwile na zastanowienie się nad całą tą sytuacją i zdążycie jeszcze za sobą zatęsknić. Kochasz ją, a ona kocha Ciebie... Nie ma nic bardziej niesprawiedliwego niż nieodwzajemniona tęsknota. To nawet gorsze niż nieodwzajemniona miłość- spojrzała w jakiś punkt za oknem co sprawiło, że jej słowa dały mi jeszcze więcej do myślenia.

- Czasem, kiedy na Ciebie patrzę myślę sobie gdzie ty to wszystko mieścisz- lekko postukałem dziewczynę w głowę, a ona pięknie się do mnie uśmiechnęła.
- Chodź tu- rozwarła ramiona a ja wtuliłem się w nią mocno. Zapach jej wilgotnych włosów i gorącego ciała sprawiał, że smutki odchodziły gdzieś daleko.


 - Hanka -

Większość dnia zleciało nam na szykowaniu jedzenia, które w największych ilościach pochłaniał Niall. Oczywiście zgodnie z  zaleceniami lekarza pilnowaliśmy co blondyn je choć jak wszyscy dobrze wiedzieliśmy nie było to łatwym zadaniem. Deszcz padał ze zdwojoną siłą. Nie było mowy o pieszych wycieczkach, spacerach lub ognisku na świeżym powietrzu. Postawiliśmy więc na filmy. Całe szczęście chłopcy pomyśleli i o nich.
- Co oglądamy?- zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha Caroline.
- To może wy coś wybierzcie a my pójdziemy zrobić popcorn- powiedziała El wskazując palcem na kuchnie.
- Ooo... widzę że jakieś babskie sprawy- krzyknął Lou podnosząc ręce do góry na znak niewinności.
- Dlaczego?- zapytałyśmy wspólnie z  brunetką.
- Idziecie robić popcorn w piątkę?- zapytał podejrzliwie Harry.
- To będzie najlepszy popcorn jaki kiedykolwiek jadłeś- przeszłam obok chłopaka, a w jego oczach zauważyłam błysk. Taki sam jak wczoraj. Pociągnął mnie za rękę i przytulił.
- Ejj Harry, zostaw ją! Ja chcę już ten popcorn. A wiadomo, że moja Hannah robi najlepsze żarcie- zawołał uśmiechnięty Niall posyłając mi oczko, na co wszyscy się zaśmiali.
- No właśnie. Obowiązki wzywają- szepnęłam mu do ucha i wyrwałam się z jego objęć. Po chwili dołączyłam do reszty dziewczyn zgromadzonych w kuchni. Tak jak obiecałyśmy zaczęłyśmy robić popcorn. Kiedy zaczął już ''strzelać'' my zajęłyśmy się rozmową.
- I jak tam spacer?- zapytała podekscytowana Kate. Caroline siedziała na krześle wesoło merdając nogami.
- Dobrze- odpowiedziała blondynka.
- Tylko dobrze?- zapytałyśmy chórem.
- Wspaniale. Pocałował mnie i zaprosił na randkę w piątek- zaczęła radośnie skakać. Już dawno nie widziałam w niej tyle radości, energii i chęci do życia.
- Dopiero w piątek?- zapytała zaskoczona Perrie sięgając do półki po miski.
- Taa... W poniedziałek wyjeżdża i wraca dopiero w czwartek.
- Ważne, że Cię zaprosił- wszystkie przyznałyśmy Kate rację i po wsypaniu do misek popcornu skierowaliśmy się do salonu, w którym siedzieli chłopcy. Zayn wkładał właśnie do odtwarzacza płytę.
- Jaki film wybraliście?- zapytała niska blondynka przytulając się od tyłu do swojego chłopaka.
- Zobaczysz- chłopak podniósł ją i zaniósł na kanapę. Moją uwagę przykuła zawiedziona twarz Kate. Swoje uczucia kryła gdzieś głęboko w serduchu, ale widać było, że cierpi widząc chłopaka, którego od zawsze kochała w objęciach innej. Żeby poprawić humor dziewczynie usiadłam obok niej po drodze podając jedną z misek żarłokowi, za co dostałam buziaka w policzek. Po chwili film się zaczął. Nasze dzikusy spisały się naprawdę dobrze. Wybrali film, który spodobał się zarówno damskiej jak i męskiej części publiczności. Mimo, że fabuła bardzo mi się podobała to myślami byłam w zupełnie innym miejscu. Martwiło mnie zachowanie Liama, który udawał przed chłopakami, że wszystko jest w porządku, że Danielle wyjechała pilnie z powodu jakiejś ważnej próby tanecznej czy sesji. Martwiło mnie, że oni nie zauważyli w jakim on jest stanie... A tak na marginesie to ciekawe o co się pokłócili... Li chyba faktycznie miał rację mówiąc, że Dan wcale nie chciała tu przyjeżdżać- z moich rozmyślań wyrwał mnie głośny śmiech łaskotanej przez chłopaków Eleonor. Po chwili cała ta sytuacja przerodziła się w wielką bitwę na poduszki, w której byłam zmuszona wziąć udział.



~*~


Błądziłam palcem po szybie, po której powolutku spływały pojedyncze krople deszczu. Po chwili jednak przeniosłam wzrok na chłopaka w burzy loków, który przeglądał płyty gramofonowe przyglądając się każdej z zachwytem. Po chwili w pokoju rozległa się muzyka. Hazz chwycił do ręki stojącą na wyspie kuchennej butelkę z sokiem i zaczął śpiewać słowa piosenki. Spojrzałam na niego z uśmiechem na co on odpowiedział mi tym samym dalej nie przestając śpiewać. Podszedł do mnie i odkładając butelkę zapytał swoim seksownym, ochrypniętym głosem.
- Czy mogę panią prosić?
- Naturalnie- ześlizgnęłam się z parapetu, podając mu swoją dłoń.
- Zaprowadził mnie na środek pokoju i obrócił. Swoje ręce położył na mojej talii a ja moimi objęłam jego szyję. Swoje czoło oparłam o jego, a on dotknął mój nos swoim nosem co spowodowało u nas jeszcze większe uśmiechy.
- Jesteś wariatem- delikatnie musnęłam jego usta swoimi.
- Najszczęśliwszym wariatem na ziemi- posadził mnie na blacie kuchennym. Złożył na moich ustach gorący pocałunek przez który na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Odchyliłam się do tyłu co nie stwarzało dla niego problemu. Nachylił się nade mną tak, że plecami dotykałam chłodnego blatu. Przygryzłam jego wargę, a on złożył delikatny pocałunek na mojej szyi, a później ramieniu, z którego zsunął moją bluzkę. Chwyciłam jego kraciastą koszulę i przyciągnęłam do siebie. Oplotłam go nogami a on podtrzymując mnie w powietrzu składał na moich ustach spragnione pocałunki... Chwilę później usłyszałam odgłos czyiś stóp schodzących po drewnianych schodach...




Witam skarbusie!!! Ależ ja mam dzisiaj dobry humorek! Pierwszy raz od dawna na mojej twarzy cały dzień króluje szeroki uśmieszek ;) Rumieńce niemal na całej twarzy i błyszczące oczy... Nie, nie zakochałam się dla ciekawskich. Po prostu się wyspałam i miło spędziłam cały dzień. A jak tam u was? Wy też macie dość tej okropnej szkoły?? Grrr na samą myśl jest mi niedobrze. Tym bardziej, że w poniedziałek olimpiada z języka polskiego, a od wtorku do czwartku próbne egzaminy gimnazjalne... Jutro pewnie czeka mnie bezsenna noc :( Proszę, trzymajcie za mnie kciuki!!! A jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie kto przeszkodzi naszym gołąbeczkom? Co do następnych rozdziałów to mam już pewne plany... Nie będę zdradzać... Cieszcie się sielanką póki czas :) Pisałam ten rozdział z myślą o mojej Madzi, czyli ChoCoLaTe!
Kochana pozwoliłam sobie napisać w tym rozdziale ten piękny cytat, który ty mi pokazałaś :) Dziękuję Ci za te wspaniałe komentarze i wszystkie miłe słowa wsparcia. Każde napawa mnie ogromnym optymizmem!
Kocham Was wszystkich i liczę na szczere opinie od moich wspaniałych czytelniczek :P A tak na marginesie to oglądałyście wywiad Louisa i Zayna dla RMF MAXX? :))




piątek, 2 listopada 2012

Rozdział dwudziesty piąty


- Hannah -

- Halo. Proszę pani. Proszę się obudzić- spojrzałam zmęczonymi oczyma na pielęgniarkę pochylającą się nade mną.
- Co z Niallem?- zapytałam odzyskując świadomość.
- Z pani przyjacielem wszystko w porządku. Lekarz zbadał go dokładnie, podaliśmy mu odpowiednie leki, a teraz chłopak zasnął. Jej słowa były niczym lek na przeziębienie. ''Z pani przyjacielem wszystko w porządku''. To właśnie chciałam usłyszeć. Nic nie było w tej chwili ważniejszego.
- A już wiadomo co mu było?- uśmiechnęłam się delikatnie do kobiety, która teraz wydawała mi się o wiele milsza.
- Tak- zaśmiała się z nieznanego mi powodu.
- Pan Horan nie zjadł tylko pianek. Wiem od mojej córki, która jest fanką One Direction, że blondyn jest niezłym żarłokiem, więc wyciągnęłam z niego wszystkie informacje dotyczące posiłków, które spożywał przez ostatnie kilka dni.
- Ojj to pewnie dużo się pani nasłuchała- powiedziałam na co kobieta w białym stroju zaśmiała się i przytaknęła głową.
- Racja. Dowiedziałam się, że Niall zjadł przed waszym wyjazdem kanapkę. Widocznie nie była zrobiona  ze zbyt świeżych produktów i stąd te nieprzyjemne bóle brzucha i nudności.
- Tak. Chłopcy chyba nie za często robią zakupy. Najczęściej posiłki jadamy u mnie- pokiwałam głową z niedowierzaniem.
- Proszę się nie martwić. Przeżyje- powiedziała na co tym razem ja się zaśmiałam.
- A mogę go zobaczyć?
- Oczywiście. Za chwilę lekarz poda mu jeszcze jedną porcję leków i możecie wracać do domu. Teraz chłopak śpi, ale w każdej chwili może pani do niego wejść- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy i odeszła spokojnym krokiem w stronę recepcji.
Wstałam i oparłam się o framugę drzwi prowadzącą do sali, w której na łóżku leżał blond włosy chłopak.
Podeszłam do niego cicho i usiadłam na drewnianym taborecie obok jego łóżka. Przyglądałam mu się dokładnie. Mimo, że był pogrążony w głębokim śnie na jego ustach można było dostrzec delikatny uśmiech.
Przykryłam przyjaciela kocem, który wcześniej leżał  zwinięty w jego nogach.
- Hannah- powiedział półszeptem kiedy znów usadowiłam się na moim twardym siedzisku.
- Jestem tu- podałam mu dłoń, którą chłopak mocno chwycił.
- Zimne masz dłonie- powiedział już swoim normalnym głosem i uśmiechnął się. Ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Jak się czujesz? Nieźle mnie dzisiaj wystraszyłeś- spojrzałam na niego z powagą.
- Wiem. Przepraszam. Czuję się dobrze. Tylko głodny jestem- powiedział z czego obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie myślisz o niczym innym tylko o jedzeniu głuptasie?- pocałowałam go w czoło a chłopak posunął się, żebym położyła się obok.
- Właź- poklepał miejsce obok siebie. Położyłam się obok i otuliłam nas mięciutkim kocem. Położyłam głowę na ramieniu blondyna i idąc w jego ślady także zamknęłam oczy.


- Harry -

Wczoraj zachowałem się jak dupek. Sam nie wiem czemu taki jestem, ale kiedy zobaczyłem Hannah z Liamem to poczułem bardzo nieprzyjemne uczucie w sercu. Poczułem, że muszę coś zrobić bo lada chwila mogę ją stracić, a z tym bym sobie nie poradził. Nie radzę sobie z zazdrością. Mam dość facetów, którzy odwracają się za nią i wręcz pożerają ją wzrokiem. Czy ona naprawdę tego nie widzi? Czy ona naprawdę ma tak małe mniemanie o sobie. Jest śliczna, mądra, wrażliwa. Idealna... Gdyby tylko chciała mogłaby mieć każdego. Ale brak jej pewności siebie. Ktoś kiedyś jej ją pozbawił. Pozostaje tylko pytanie co ta niebieskooka dziewczyna jeszcze ukrywa...
Odwróciłem się na bok żeby móc zobaczyć ją śpiącą obok mnie lecz zobaczyłem tylko puste miejsce. Mówiąc szczerze cholernie się przestraszyłem. Nie było też mojej bluzy a zamek, którym można było rozsunąć  wejście był do połowy rozsunięty. Wyszedłem na zewnątrz lecz tam jej nie było. Poszedłem po swój telefon żeby do niej zadzwonić i zobaczyłem wiadomość, którą natychmiast odczytałem.


~*~


- Niall Horan- Liam próbował dowiedzieć się od recepcjonistki co z naszymi przyjaciółmi.
- Tak przyjęliśmy go- powiedziała młoda dziewczyna, która miała miły i wypoczęty wyraz twarzy, gotowy do zmierzenia się z nocną zmianą.
- I co z nim?- zapytaliśmy chórem czterech głosów. Dziewczyn z nami nie było. Postanowiliśmy, że nie będziemy ich budzić. Lucas został z nimi i zaoferował, że ich przypilnuje.
- Z chłopakiem wszystko dobrze. To było drobne zatrucie. Dostał już odpowiednie leki. Ma szczęście, że ta młoda dama tak szybko go tu przywiozła- tym razem głos zabrała starsza pielęgniarka.
- Zaprowadzę was. Chodźcie za mną- wskazała ręką kierunek a my podążaliśmy za nią rozglądając się po korytarzach, na których nie było ani jednej osoby.
- To tutaj- pokazała nam salę. Podszedłem do szyby i uśmiechnąłem się delikatnie do reszty przyjaciół. Wszyscy odetchnęli z ulgą, że z Niallem i Hannnah wszystko w porządku. Leżeli na łóżku przykryci prawie pod nosy i wtuleni w siebie. Nie przeszkadzało mi to. Ważne, że oboje byli cali. Zaczęliśmy z chłopakami cicho rozmawiać z blondynem, który obudził się i widocznie czuł się już całkiem dobrze. Ustaliliśmy z nim, że pojedzie z chłopakami, a ja wezmę Han i zawiozę już do domku. Ostrożnie wziąłem dziewczynę na ręce. Nawet nie drgnęła.
- Daddy ja już ją zabiorę- zwróciłem się do przyjaciela, który właśnie wracał z rozmowy z lekarzem. 
- Nie jest w zbyt dobrym stanie. Musi się wyspać- mówiłem szeptem, żeby nie obudzić śpiącej w moich ramionach dziewczyny. Była zmarznięta. Jej twarz była zmęczona a pod jej oczami pojawiły się fioletowe cienie.
- Jasne- chłopak uśmiechnął się i zdjął swoją bluzę na rozpinanie, którą starannie ją okrył.
- Jedźcie ostrożnie. Ja powiem chłopakom- dodał a ja przytaknąłem głową i spokojnym krokiem wyszedłem ze szpitala. Wyjąłem z jej kieszeni kluczyki do samochodu i otwarłem drzwi. Posadziłem ja na fotelu pasażera.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce zaniosłem ją do drewnianego domku, w którym robiliśmy sobie posiłki i kąpaliśmy się. Co prawda, domek był dość duży i wszyscy spokojnie moglibyśmy się w nim zmieścić i nocować, ale my wybraliśmy namioty. Chcieliśmy zakosztować dawnego życia. Teraz cały czas podczas koncertów i wywiadów nocujemy w najlepszych hotelach co powoli staje się już nużące. Położyłem ją na kanapie i okryłem kocem. Rozpaliłem ogień w kominku. Potem przyjechała reszta załogi. Niall poszedł położyć się na piętro a reszta 1D wróciła do swoich namiotów, w których czekały na nich ich stęsknione kobiety...




Witajcie moje słoneczka! Jak tam wam mija wolny dzień? Mi całkiem dobrze. Pierwszy raz od dawna się wyspałam :p Wiem, że rozdział strasznie krótki i ogólnie nie za ciekawy, ale nie mam za bardzo weny.  Chodzi o to, że teraz mam bardzo dużo nauki. Egzaminy próbne i olimpiady w listopadzie. Potem próbne w grudniu. Cały czas stres. Postawione mi wymagania przerastają moją osobę.
Allllleee... Dzięki wam i dla was stawiam czoło wszystkim przeciwnością :P
To by było chyba na tyle. Jak widzicie nie zasypało mnie i jeszcze żyję :) Nie martwcie się tak... Ubolewam tylko nad tym, że nie zdążyłam zrobić bałwana. Mam nadzieję, że jeszcze będzie taka okazja. Następny i już dłuższy za niedługo. A teraz podążam do kuchni wyjąc ciasteczka z piekarnika. Mam nadzieję, że będzie jeszcze co ratować :)
Kocham, Hanka