- Hazza -
Za namową Gemmy wziąłem do ręki białą pastylkę, która miała pomóc mi uporać się z kacem.
Popiłem tabletkę wodą, wypijając duszkiem zawartość całej butelki. Moje pragnienie zdawało się nie mieć końca. Nie potrafiłem odczytać nawet godziny, która widniała na wyświetlaczu telefonu. Wszystkie cyferki rozmazywały się, a ja za nic nie umiałem ich rozszyfrować.
Siostra puściła w kuchni radio, ale na szczęście dźwięk muzyki nie drażnił moich uszu. Widocznie powoli dochodziłem do siebie. Po krótkiej chwili mężczyzna prowadzący audycję obwieścił słuchaczom, że wybiła godzina piętnasta.
- Piętnasta?- powiedziałem sam do siebie i palcami zaczesałem do tyłu sterczące na wszystkie strony loki. Po rozmowie z Gem musiałem jeszcze nieco pospać... Usiadłem na fotelu, a kiedy ból głowy już troszkę ustąpił ruszyłem w kierunku łazienki. Czy to możliwe, że bolały mnie nawet włosy? Widocznie tak...
Sam nie wierzyłem w to, że znajduję się w moim rodzinnym domu. W miejscu, w którym się wychowałem. Bardzo tęskniłem za tym miejscem, tutaj wszystko wydawało się prostsze. Większość przedmiotów, które teraz znów mogłem dotknąć przynosiła wspomnienia i różne zabawne historie z nimi związane. Drzwi do łazienki nadal skrzypiały. Zaśmiałem się pod nosem i zamknąłem w pomieszczeniu. Rozebrałem wymięte ubrania i wszedłem do kabiny prysznicowej. Gorąca woda dała ukojenie mojemu obolałemu ciału. Następnie wytarłem ciało i włosy szorstkim materiałem. Obwiązałem ręcznik wokół bioder i podreptałem do swojego starego pokoju. Powinny być tu jeszcze jakieś rzeczy, w które mógłbym się teraz przebrać. Z drewnianej szafy wyjąłem bieliznę oraz brązowe spodnie i białą koszulkę. Ubrałem się i usiadłem na łóżku. Rodzina widocznie nie ingerowała w wystrój pomieszczenia. Wszystko zostało po staremu. Te same ustawienie mebli i plakaty, wiszące na ścianach. Kiedyś tutaj myślałem nad swoim zachowaniem i zastanawiałem się jak mam wypić naważone przez siebie piwo. Nie, dość o alkoholu. Wczoraj wypiłem znacznie za dużo. Jak widać z wiekiem zacząłem inaczej załatwiać swoje problemy. Przytulny pokój z widokiem na jedną z wąskich uliczek Holmes Chapel już mi nie wystarczał. A szkoda...
Schody zaprowadziły mnie na parter. W kuchni Gemma nuciła jakąś piosenkę, a gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Widocznie jej złość malała z każdą minutą. Wspólnie zrobiliśmy śniadanie i zjedliśmy je jak za dawnych czasów. Siostra nie drążyła tematu, o którym dzisiaj zaczęliśmy rozmawiać, co bardzo mi odpowiadało. Byliśmy sami w domu. Mama dalej siedziała u koleżanki, a Robin wyjechał parę dni temu na konferencję i miał wrócić dopiero jutro. Później Gem wyszła z domu, ponieważ umówiła się z koleżanką. Posprzątałem po posiłku i usadowiłem się na kanapie, włączając telewizor. Nie słuchałem dialogów, które prowadzili ze sobą aktorzy, występujący w beznadziejnych serialach lub filmach. Po prostu potrzebowałem słyszeć czyiś głoś i czuć, że wszystko układa się po mojej myśli, dokładnie tak jak to sobie zaplanowałem. Po kilku minutach wpatrywania się w ekran usłyszałem otwarcie drzwi wejściowych i głos mamy.
- Gemmo chodź proszę i pomóż mi z tymi zakupami- powiedziała, a ja najciszej jak tylko potrafiłem zszedłem z kanapy i przechodząc przez kuchnię pokazałem się kobiecie.
- A może ja pomogę?- uśmiechnąłem się szeroko. Zanim zdążyłem do niej dobiec, mama upuściła wszystkie torby na ziemię i przytuliła mnie najmocniej jak się chyba dało.
- Mój mały synek przyjechał- powiedziała głaszcząc mnie po włosach.
- Już chyba nie taki mały- zaśmiałem się, a ona do mnie dołączyła. Nie wiedziałem, że moja wizyta może sprawić jej tyle radości.
- Co ty tu robisz?- zapytała, ale kiedy chciałem już podać jakieś wymyślone wytłumaczenie kobieta przyłożyła mi palec do ust.
- Poczekaj. Zrobimy herbatę i porozmawiamy- uśmiechnęła się, a ja pozbierałem z ziemi wszystkie zakupy.
Na szczęście nic nie ucierpiało poprzez upadek z wysokości.
Kobieta nastawiła wodę na herbatę, a na porcelanowym talerzyku podała do stołu maślane ciasteczka. Wziąłem do ręki jedne z nich i ugryzłem. Poczułem smak dzieciństwa. Kiedyś zdobycie tych ciastek wcale nie było takie proste. Wymagało dużo wprawy i dobrej drabinki, która pozwalała na wspięcie się do szafki, w której ukryte były przeróżne słodycze. Mama usiadła naprzeciwko mnie i nastała cisza.
- Wymężniałeś- pochwaliła mnie, a ja upiłem łyk napoju, który przed chwilą przygotowała.
- No to co Cię sprowadza do domu?- spojrzała podejrzliwie w moją stronę, ale ja starałem się pokazać po sobie, że wszystko jest w porządku.
- Stęskniłem się. Musi być coś jeszcze?- pokazałem ząbki, ale mina mamy wskazywała, że nie bardzo mi wierzy. Schyliła się i ze swojej torebki wyjęła kilka czasopism. Ułożyła je na stole, a ja przyjrzałem się napisom na kolorowych okładkach. Wszystko zaczęło się we mnie gotować.
- ''Mądra, piękna i NIEBEZPIECZNA!'' - odczytałem jeden z napisanych wytłuszczonym drukiem tytułów, pod którym widniało zdjęcie Han z jakimś fotografem. Przypominałem go sobie doskonale. Chodził za mną już od kilku dni i nie chciał dać spokoju. Wyjątkowo denerwujący typ...
- A zobacz tutaj- mama wskazała na inne gazety.
- ''Harry Styles zostawia swoją dziewczynę?'', '' Czy to koniec ustawionego związku?" Co to ma być!- krzyknąłem zdenerwowany.
- Harry, uspokój się. Przecież wiesz, że brukowce potrafią zrobić sensacje z niczego- mama uśmiechnęła się delikatnie. Może i miała rację, ale jak dotąd nigdy nie pisali takich rzeczy o Hannah. Nigdy nie ingerowali w jej życie, starałem się ograniczyć jej tego. Była zbyt wrażliwa i wiedziałem, że takie słowa ją dotkną.
- Jeśli nie chcesz to nie będę pytać- kiwnąłem głową, a brunetka mnie przytuliła. Tęskniłem za jej zapachem i rozmową z nią.
- Dzięki mamo...- szepnąłem.
-Niall-
- Jak oni mogli napisać coś takiego?- wydarłem się, a chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Spokojnie Niall- Lou usiadł obok mnie i odebrał mi gitarę, którą trzymałem w rękach. Może i dobrze, że to zrobił bo mogłaby skończyć w kawałkach.
- Louis ma rację. Najważniejszy jest spokój- odezwał się dotąd milczący Zayn.
- Pozwolicie żeby wypisywali o niej takie rzeczy?- spojrzałem na Liam'a, który patrzył na nas nieobecnym wzrokiem. Czekałem na jego odpowiedź, ale nie odezwał się ani słowem.
- Pewnie, że nie- Lou wypowiedział się za przyjaciela.
- Swoją drogą Harry wiedział co zrobić. Zwiał do Holmes Chapel i nawet nie raczył się odezwać. Nie odbiera telefonów, kategorycznie nas unika- Zayn podrapał się w policzek, na którym widniał już kilkudniowy zarost.
- Skąd wiesz, że jest w domu?- Liam nagle odzyskał mowę i najwyraźniej zaczął ze skupieniem przysłuchiwać się naszej rozmowie.
- Jakieś dziesięć minut temu dzwoniła do mnie Gemma- odpowiedział mulat. Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem.
- Mogłem jej wczoraj nie puszczać samej. Widziałem tych reporterów- Liam założył ręce na brzuchu i wpatrywał się w widok za oknem.
- Skąd miałeś wiedzieć, że zasypią ją pytaniami i będą namolni...- wstałem i poklepałem go po plecach. Zrobiło mi się go żal, w końcu to nie była jego wina.
- A tak w ogóle to musieli nieźle potrzebować jakiejś sensacji... W końcu te artukuły ukazały się już następnego dnia, więc pewnie były drukowane w nocy- szepnął Zayn, a wszyscy się z nim zgodziliśmy.
- Wiem co musimy zrobić- powiedział Lou.
- Co takiego?- zapytaliśmy wspólnie z Zayn'em i Li.
- Jedziemy do tej redakcji. Nie można tak po prostu oczerniać ludzi- wstał dumnie z kanapy i uśmiechnął się szeroko.
- To kto jest ze mną?!- wystawił rękę do przodu, a już po chwili wszyscy staliśmy obok niego i ułożyliśmy dłonie, jedna na drugiej.
- Wszyscy- zaśmiałem się. Nie mogliśmy zostawić tej sprawy, nie jeśli chodziło o naszą przyjaciółkę...
Kilka dni później
- Hannah -
Ziewnęłam
leniwie gdyż minionej nocy nie wyspałam się zbytnio. Cały czas
pojawiał się ten sam koszmar. Nawiedzał mnie już od kilku miesięcy, a ja
nie umiałam domyślić się co takiego oznacza. W sumie to nigdy
nie wierzyłam w znaczenie snów i tym podobne, ale tym razem było
inaczej. Może to wcale nie był przypadek?! Za każdym razem wszystkie
szczegóły się zgadzały... Woda, piasek, przepaść i jakiś mężczyzna,
który nie pozwolił mi spaść.
Szłam żwirową ścieżką, kierując się na uczelnię. Nie byłam zbyt
zadowolona, ponieważ zajęcia były równoznaczne ze spotkaniem Jane. Jej
uśmieszek przyprawiał mnie o mdłości. Może brak śniadania też był ich
powodem. Niespodziewanie w mojej kieszeni zaczął dzwonić telefon.
Wyjęłam go z nadzieją, że może Harry dzwoni. Nie wiedziałam co się z nim
dzieje ani gdzie się podziewa. Niestety to nie był Hazza.
Na
wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Lou, a ja opadłam na
ławkę, która na całe szczęście jakby wyrosła z ziemi i pojawiła się na
mojej drodze. Od kilku dni nie rozmawiałam z chłopakami. Pewnie
pomyśleli, że ich unikam i sama nie umiałam uwierzyć, że to prawda.
Obowiązki mnie przygniatały, nie mogłam sobie pozwolić na nieobecności
na uczelni. Byłam im naprawdę wdzięczna za to, co dla mnie zrobili. Za to, że pojechali do wszystkich redakcji, które dodały te artykuły i zażądali sprostowań. Nie wiem jak to zrobili, ale chyba siła ich perswazji przekonała redaktorów, ponieważ już na drugi dzień pojawiły się słowa przeprosin, skierowane zarówno do mnie jak i Harry'ego.
Wpatrywałam się tępo w niebo, z którego lada chwila
powinien spaść deszcz. Analizowałam wszystko, ale dalej nie potrafiłam
zrozumieć, dlaczego Harry wyjechał i czy jeszcze kiedyś go zobaczę. Wiedziałam jedynie, że przebywa w Holmes Chapel ze swoją rodziną.
Toczyłam walkę ze samą sobą. Nie wiedziałam czy zadzwonić do loczka, czy
też nie. Kiedy już pomyślałam, że to dobry krok i wpisałam jego numer, nie
potrafiłam zadzwonić. Może byłam zbyt słaba wewnętrznie by zmierzyć się z
rozmową z chłopakiem albo wyjątkowo silna by poczekać aż to on pierwszy
się odezwie. W końcu zdecydowałam się na taki ruch, ale odezwała się
sekretarka. Jej głos drażnił moje ucho, to nie ją chciałam usłyszeć. Za
którymś razem postanowiłam się nagrać. Opanowałam się i odkaszlnęłam.
Byłam jednak pewna, że podczas wypowiadania jego imienia mój głos zadrży.
-
Harry. Proszę odezwij się, daj mi chociaż jakiś znak życia-
powiedziałam, po czym rozłączyłam się niemal pewna, że nie oddzwoni.
Przyłożyłam chłodną dłoń do czoła i ruszyłam w dalszą drogę. Zajęcia
miały rozpocząć się już za kilkanaście minut, a ja musiałam się jeszcze
przygotować. Czasem zastanawiałam się, czy po prostu stąd nie uciec.
Biec przed siebie, zostawiając za sobą wszystkie problemy. Ale ucieczka
oznaczałaby poddanie, a ja niestety byłam typem osoby, która ciężko
znosiła porażki.
Lada dzień do Londynu powinna zawitać moja babcia
z kuzynostwem. Tęskniłam zarówno za kobietą jak i dzieciakami.
Cieszyłam się, że będę mieć powód do uśmiechu. Przynajmniej będę starała
się zachowywać przed nią jak szczęśliwa i wcale nie opuszczona młoda
dziewczyna.
Jakiś chłopak otworzył mi drzwi, które
prowadziły do sali wykładowej. Byłam mu wdzięczna, ponieważ nawet taka
prosta czynność sprawiała mi dzisiaj kłopoty. Zarówno umysł jak i moje
ciało odmawiały jakiejkolwiek współpracy. Usiadłam na przydzielonym
miejscu, blado uśmiechając się do wszystkich znajomych. Szeptali coś do
mnie, a ja tylko potwierdzająco kiwałam głową. Starałam się pokazać im,
że ich słowa nie idą na marne. Wykłady minęły dziś wyjątkowo szybko.
Świeże powietrze, wypełnione zapachem deszczu dodało mi odrobinę
energii. Postanowiłam odebrać połączenie od Louisa, któremu
najwidoczniej należały się wyjaśnienia.
- Tak?- zapytałam,
czekając aż wybuchnie złością. Jednak nic takiego nie miało miejsca.
Chłopak westchnął głęboko i przeszedł do rzeczy.
- Robimy dzisiaj imprezę- powiedział.
-
Co ja mam z tym wspólnego?- nie wiedziałam skąd wzięła się moja
obojętność, za którą natychmiastowo przyszło poczucie winy. Nie
potrafiłam tak się zachowywać, a już na pewno nie w stosunku do Lou.
- Przepraszam- szepnęłam, ocierając łzy.
-
Chcielibyśmy żebyś przyszła... Wszystkim nam należy się odrobina
odpoczynku i dobrej zabawy- powiedział Tomilson, a ja zatęskniłam za
jego braterską miłością. Byliśmy ze sobą tak blisko, a ja w kilka dni
przekreśliłam wszystko.- To jak?- zapytał, a ja czułam, że właśnie w tej chwili uśmiecha się do słuchawki.
- Przyjdę. Powiedz tylko gdzie i kiedy- mój pewny głos był powodem do dumy.
-
Cieszę się. Za chwilkę wyślę ci adres- zaśmiał się, po czym rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni, tam gdzie było jego miejsce i
wróciłam do domu. Miałam kilka godzin aby moje ciało mogło wypocząć,
leżąc beztrosko w cieplutkim łóżeczku.
Tym razem rozdział wyszedł naprawdę długi, no ale wy takie chyba lubicie gwiazdeczki! :)
Nie umiem uwierzyć w to, że ferie dobiegają końca :/ Czuję się źle, nie mam siły na naukę, a od jutra sprawdziany i jeszcze raz sprawdziany! Dowiedziałam się przed chwilą, że w środę mamy kolejne próbne egzaminy (chemia, fizyka). Czy nauczyciele nie rozumieją, że uczniowie przez ferie też mają prawo gdzieś wyjechać i odpocząć bo chyba o to w tym chodzi? I kiedy tu się uczyć? Boję się wrócić do szkoły, moja klasa ostatnio nieźle narozrabiała i mamy dość duże kłopoty z pewną nauczycielką. Sama nie wiem jak to się wszystko ułoży, ale na samą myśl o lekcji matematyki z tą panią przechodzą mnie ciarki... :(
Egzaminy zbliżają się wielkimi krokami, a ja chyba powinnam zacząć się przygotowywać. Nie mam sił, planuję ucieczkę razem z Kasią, której dedykuję ten rozdział. Nasze lenistwo słońce nie zna granic, ale zostały już tylko cztery miesiące! :D Razem dotrwałyśmy do ferii, więc do wakacji też damy radę!
Wielkie podziękowania dla niej, ponieważ niemal cały piątek spędziłyśmy razem gadając, jedząc i pijąc dużo kaw! :D
Czekam na Wasze komentarze, których jest niestety coraz mniej. To tylko chwilka, więc jeśli czytasz to skomentuj! Przy takiej ilości wejść jest nas tutaj pewnie dużo więcej :p
Muszę zastosować szantaż: 18 komentarzy = nowy rozdział :)
Wracam do oglądania koncertu chłopaków, ponieważ jest transmisja na internecie! :D
Mam nadzieję, że przetrwam ten okropny tydzień i wam też życzę tego z całego serca! :**
Kocham, Hania